środa, 15 lipca 2015

Rozdział 14

NOTKA NA DOLE !!

CZYTASZ= KOMENTUJESZ 

Miłego ! :*

***

-Gdzie byłaś? – usłyszałam za sobą. Powoli odwróciłam się w stronę Cat, a na mojej twarzy zagościł  przepraszający uśmiech. Dziewczyna stała ze skrzyżowanymi rękami i lekko tupała nogą.
-O Cat!- powiedziałam ignorując ból w ramieniu, gdy zaczęłam pocierać nerwowo kark – Już wstałaś? Nie jest za wcześnie? Może położysz… -  dziewczyna zmrużyła jeszcze bardziej oczy, przerywając mi
-Gdzie byłaś ? I nie, nie jest za wcześnie jest 4 po południu! – krzyknęła wyrzucając ręce z frustracji w powietrze – Czekałam na ciebie już od 8 godzin, więc raczyłabyś mi chociaż powiedzieć gdzie poszłaś?! – machała rękoma przed moją twarzą, a czerwone wypieki na twarzy wskazują, że jest wściekła. Łapie ją za ramiona, gdy miota się i wytyka mi, że się martwiła.
-Cat..
-Mogłaś chociaż odebrać telefon! Ja tu schodziłam na zawał, że ktoś Cię zabił, a ty.. – histeryzowała, nie zwracając na mnie uwagi
-Cat! – krzyknęłam, potrząsając dziewczyną – Nic mi nie jest ! Żyje i mam się dobrze! Musiałam wyjść z domu, bo Patrick mnie poprosił o przysługę – Skłamałam – A telefon mi się rozładował. Jeszcze raz Cię przepraszam -  westchnęłam, opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Dziewczyna głośno wypuściła powietrze,po czy odwróciła się na pięcie i wyszła do kuchni. Podążyłam za nią, stając w przejściu pomiędzy korytarzem a kuchnią. Przyjaciółka stała opierając się o wyspę z opuszczoną głową
-Cat? – powiedziałam nie pewnie, ruszając się z miejsca
-Mogłaś mi chociaż powiedzieć, że wychodzisz. Zostawić jaką kolwiek wiadomość. Czy ty masz pojęcie jak się martwiłam?! – wrzasnęła, a po jej policzku spłynęła łza- Myślałam, że nie żyjesz! Ze coś Ci się stało!
-Przecież powiedziałam Ci, że byłam u Patricka- burknęłam, zamykając na chwile oczy, jednak nie trwało to długo, ponieważ dziewczyna wrzasnęła jeszcze głośniej.
-Nie kłam! Myślisz, że nie dzwoniłam do Patricka?! Uważasz mnie za głupią, czy jak Alex?! –zrobiła krótką przerwę – Dlaczego ty ciągle kłamiesz , Al?
Dodała już trochę ciszej. Przełknęłam niewidzialną gule w gardle. Spojrzałam na szklane oczy dziewczyny, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, tego, że wróciłam do tego całego syfu, pomimo tego, że obiecałam, iż nigdy tego nie zrobię. Kiedy dziewczyna zorientowała się, że nie zamierzam odpowiedzieć na jej pytanie, wetchnęła i odwróciła się, zabierając z krzesła swoją kurtkę.
-Co kolwiek zrobisz musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć, ale najwidoczniej twoje życie opiera się tylko i wyłącznie na kłamstwie, a ja tak nie chce żyć.  Więc jeżeli coś ci się stanie, najpierw zastanów się jakie cierpienie wyrządzisz tym innym, a dopiero później pomyśl o sobie, bo czasami mamy miej czasu niż nam się wydaje- dodała stojąc przy drzwiach.  Obróciwszy gałkę, dodała – Jak przestaniesz kłamać  i postanowisz powiedzieć chociaż raz prawdę, zadzwoń. Może wtedy zrozumiesz, że bycie kłamcą nie popłaca.
Po domu rozległ się dźwięk zamykania drzwi. Był prawie nie słyszalny, jakby dziewczyna zamierzała pozostawić po sobie dobrą aurę .  Z mojego gardła wydobył się potężny krzyk, a ostry ból przeszedł przez moje ramię, gdy pięść zderzyła się z twardą powierzchnią ściany. Odruchowo złapałam się za ranę, dostrzegając plamę krwi na bandażu. Pospiesznie wstałam z podłogi, udając się do łazienki .

*

Stojąc przed drzwiami chłopaka, niepewnie zapukała o drewnianą powierzchnie, modląc się, aby nie popełnić kolejnych błędów. Po dłuższej chwili drzwi uchyliły się, a w progu stanęła znajoma twarz. Przecierając oczy ze zmęczenia, nie pofatygował się o najmniejsze przywitanie, tylko od razu udał się do pokoju. Rozglądając się na boki dziewczyna spostrzegła butelki po wódce i rozbity kieliszek. Podeszła nieco bliżej z zamiarem podniesienia odłamków, ale dźwięk skrzypienia schodów odwiódł ją od tego zamiaru. Przeniosła swój wzrok na Justina, który usiłował wciągnąć biały T-shirt przez głowę.
-Po co tu przyszłaś ? – odezwał się po chwili chłopak, sięgając po butelkę wody ze stołu.
-Ja.. Ja –bąknęła Alexandra- W sumie to sama nie wiem.
- Najwidoczniej miałaś jakiś powód, żeby fatygować się tu tak wczesną porą. – uśmiechnął się podpuszczająco. Dziewczyna głośno westchnęła zsuwając z ramienia odrobinę jeansowy materiał i podwijając rękawek koszulki do góry. Justinowi ukazała się starannie zawinięta rana. Podszedł bliżej dziewczyny prosząc o pozwolenie, a gdy ta kiwnęła lekko głową osunął z rany opatrunek. Rana wyglądała paskudnie, sine i czerwone miejsca zaczynały powoli przemieniać się w strupy, a małe odłamki szkła błyszczały się pod wpływem światła. Ale otwór, w którym parę godzin temu znajdował się pocisk, zaczynał się babrać i wyglądał jeszcze gorzej niż na samym początku tego pieprzonego koszmaru. Chłopak przejechał delikatnie opuszkiem palca po ranie, a w ramach odpowiedzi otrzymał syknięcie Alex.
-Co ci się stało? – zapytał, nadal uważnie badając ranę
- Czy to ważne? –chłopak przeniósł wzrok na twarz znajomej – Błagam Cię ,Justin, Zrób coś z tą pieprzoną ręką, bo umrę z bólu- warknęła, zaciskając powieki
- Nie jestem lekarzem, ale to wygląda paskudnie – podrapał się nieswojo po karku, a z ust dziewczyny wyleciało niekontrolowane parsknięcie
- Brawo Geniuszu! To jak ? Pomożesz mi?- posłała mu obojętne spojrzenie. Chłopak odwrócił się i zniknął za ścianą, za moment wyłaniając się z apteczką w ręce.  Wyciągnął z małej walizki gazy i popsikał odkażaczem , nakazując usiąść dziewczynie. Przemył ranę namoczoną gazą , informując dziewczynę, że nie obędzie się bez szycia.
Alex dzielnie znosiła każde przebicie się igły z nitką przez skórę, nie ukazując przy  tym chłopakowi swojego cierpienia. Patrzyła się martwo w jeden punkt przed siebie, nie zwracając najmniejszej uwagi na pytania Justina. Gdy wreszcie skończył, ponownie zawinęła ramię bandażem i udała się w stronę drzwi.
- Może jakieś dziękuję? – warknął Justin
- Nie możesz powiedzieć nikomu, że tu byłam i mi pomagałeś . Zrozumiałeś? – stanęła w progu domu czekając na odpowiedz znajomego. Ten kiwnął tylko głową ponaglając ją do wyjścia.
-A i jeszcze jedno Justin- uśmiechnęła się pod nosem – Dziękuję

*

Po twarzy dziewczyny spłynęły ciepłe łzy. Po woli miała dosyć swojego życia, bo ile można? Późne powroty pijanego i naćpanego brata, awantury, szarpaniny, a czasem nawet bicie. Próby tłumaczenia mamie, że uderzyła się w drzwi, albo że potknęła się na schodach już zawodziły, a wszystkie te pieprzone zdarzenia stawały się codzienna rutyną czerwonowłosej dziewczyny.  I teraz gdy w jakiś sposób uwolniła się choć na moment z tego syfu, znowu musiała tam wrócić, bo osoba, której ufała bezgranicznie okłamuje ją na każdym kroku.  Przystanęła na chwile, rozglądając się po okolicy, która wydawała jej się bardzo znajoma.  Podeszła do wielkiego drzewa, które stało nie opodal, a którego korona dawała ogromne pole cienia, w ten dziwnie chłodny, ale słoneczny dzień. Swoją delikatną dłonią dotknęła kory i ciągnąć po niej ręką, przeszła dookoła, natykając się na wyryte symbole.  Uśmiechnęła się niewinnie przypominając sobie dzień, a raczej noc kiedy pierwszy raz tu przyszła.

Głośny chichot roznosił się dookoła, kiedy chłopak ciągnął dziewczynę za rękę, opowiadając jakąś historyjkę z dzieciństwa.
-Ale to było naprawdę !-  zatrzymał się na chwilę, również głośno chichocząc – Wpadłem do tego kanału i nikt nie mógł mnie wyciągnąć, bo byłem za gruby!– pisnął, wyrzucając ręce w powietrze.
-Patrick, ale to nie może być prawda. Ty nigdy nie byłeś gruby! – zarechotała, łapiąc się za brzuch
- Wierz sobie, albo nie! Ja wiem swoje.- udał obrażonego, obracając się do niej plecami. Dziewczyna przestała się śmiać, myśląc, że chłopak naprawdę się obraził. Naglę chłopak wybuch śmiechem obracając się do dziewczyny z wielkim uśmiechem na twarzy. Podszedł do niej łapiąc ją w tali, a na policzkach dziewczyny, zaczęły malować się różowe plamy.
- A tak naprawdę, to wpadłem tam i tak rzeczywiście nie mogli mnie wyciągnąć, a to dlatego, że złamałem rękę – zaśmiał się pod nosem spoglądając w jej piękne brązowe oczy. – Cat…
- Patrick…- szepce, kiedy chłopak lekko się pochyla i muska jej usta swoimi. Po całym jej ciele przechodzi dziwny dreszcz, a brzuch wypełnia się motylami, kiedy chłopak ponownie łączy ich usta, tym razem w dłuższym pocałunku. Nieświadomie kładzie dłoń na policzku chłopaka, gdy ten przejeżdża po dolnej wardze Cat prosząc o dostęp. Pocałunek pogłębia się z każda sekundą, ale gdy  brak powietrza zaczął doskwierać im coraz bardziej, oderwali się od siebie, ciężko dysząc.

*

Oboje leżeli pod drzewem wtuleni w siebie od paru godzin.
- Oo a widzisz tą ?- wskazał na jedną z wielu gwiazd.
- Którą ? – zapytała, próbując odnaleźć, na którą wskazuje jej „ukochany”
- Ta która najjaśniej świeci. O ta! – wskazał jeszcze raz, upewniając się czy dziewczyna dobrze patrzy. Kiedy upewnił się, że tak, zaczął mówić – Gwiazda Polarna, widoczna gołym okiem. Żeglarze używali jej do określania położenia i kierunku. – z ust dziewczyny urwał się cichy chichot.
- Jest piękna.
- Tak samo jak ty – odpowiedział spoglądając w czekoladowe oczy czerwonowłosej. Na jej twarzy ponownie zagościły rumieńce, w duchu dziękowała, że jest noc, bo wyglądała by jak burak. Patrick głośno się zaśmiał, wypuszczając z objęć dziewczynę, by mógł wstać. Zniknął za drzewem, dziewczyna wstała z trawy podchodząc do niego, zastała go ze scyzorykiem w ręku skrobiącego coś w korze drzewa.
- Co to? – wskazała palcem na wgłębienia w pniu, patrząc wyczekująco na odpowiedz chłopaka.
- Ursae CP – powiedział z uśmiechem na twarzy – Inna nazwa „naszej gwiazdy” a „CP” to my, abyś wiedziała, że jest tak samo piękna jak ty i tak samo tajemnicza jak ja – zaśmiała się z jego słów składając szybki pocałunek na jego policzku, po czym wtuliła się w niego, spoglądając na wyryte w drzewie słowo- Teraz tylko my będziemy wiedzieli co to znaczy. – powiedział składając pocałunek na jej czole.

*

Wielki uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy przypomniała sobie to spotkanie. Przejechała palcami po wyrytym napisie nadal się uśmiechając i gdy chciała wyciągnąć telefon, ktoś złapał ją za ramię.
- Szukałem Cię siostrzyczko – usłyszała za sobą, po czym upadła na ziemie obrywając czymś w głowę .

*

Przez całą drogę do łazienki przeklinałam, ściskając się za ramie. Trzasnęłam drzwiami i zaczęłam szukać opakowań z tabletkami. Zrezygnowana nie znalezieniem ich wyszłam lekko podirytowana z pomieszczenia i udałam się z powrotem do kuchni. Wyciągnęłam z pod zlewu zmiotkę, w celu pozamiatania odłamków farby ze ściany. Wyrzucając śmieci do kosza, zauważyłam w koszu dziwną karteczkę. Wyjęłam ją z pojemnika odwijając
„Czekam na Ciebie mała suko”
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co może chodzić . Obeszłam wyspę i udałam się na kanapę, uważnie analizując treść, ale zmęczenie coraz bardziej mi doskwierało. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu zasnęłam.

*

Dźwięk telefonu wyrwał mnie z głębokiego snu. Leniwie podniosłam się z kanapy i poszłam do kuchni, biorąc urządzenie z blatu.
-Tak, słucham?- powiedziałam,  ziewając.
- Mam tą małą sukę – zaśmiał się do słuchawki, a ja od razu oprzytomniałam. – Jeżeli chcesz ją zobaczyć jeszcze żywą, na jutro 300 tysięcy dolarów.
-Chce ją usłyszeć – warknęłam przez zaciśnięte zęby. Na chwile nastała cisza, przerywana co chwile trzaskiem drzwi, aż w końcu rozległ się krzyk dziewczyny.
- Nic mu nie dawaj Alex !- usłyszałam.
- Masz 24 godziny, Jackson. Pośpiesz się, jeżeli chcesz odzyskać przyjaciółkę. Żywą. – połączenie zostało przerwane. Rzuciłam telefonem o ścianę,  głośno krzycząc przekleństwa. 300 tysięcy dolarów. 24 godziny. Złapałam się za głowę ciągnąc za włosy z całej siły. Po raz kolejny  czyjeś życie jest w moich rękach, bo popełniam znów ten sam, cholerny błąd. Jęk bezradności wydobył się z mojego gardła.  Osunęłam się po ścianie, powoli dławiąc się swoimi łzami.  Skąd ja wezmę te pieniądze, te cholerne pieniądze. Kolejna fala łez zalała moją twarz, a kolejny krzyk wydobył się z mojego gardła. Wstałam z ziemi, zagarniając z blatu wszystkie rzeczy, aż spadły na ziemie z głośnym hukiem.  Podbiegłam do szafki wyrzucając z niej wszystkie rzeczy i bezowocnie zaczęłam szukać jakich kolwiek pieniędzy. Przecież musi mieć gdzieś schowane te przeklęte pieniądze! Kolejne książki, wazony, szkatułki i wszelkiego rodzaju rzeczy lądowały na ziemi. Chaos, idealne słowo opisujące wygląd domu i mojego życia. Już nawet nie zwracałam uwagi na fakt, że cała koszulka była mokra od łez i w niektórych miejscach brudna od krwi, a rana na ręce znowu pękła.  Moje knykcie były już popękane,  kiedy już poraz dziesiąty uderzałam pięścią w ściany, aby się wyładować.  Naglę poczułam na ramionach inne dłonie.
- Przestań – usłyszałam za sobą, ale nadal uderzałam pięściami w ściany, krzycząc i wyzywając wszystkich – Przestań ! – krzyknął odciągając mnie od ściany, a jego silne ramiona owinęły się w około mojej talii.
- Zostaw mnie ! – zaczęłam się wyrywać, machając nogami w celu kopnięcia go w co kolwiek.
- Alex ! Uspokój się – powiedział stawiając mnie na ziemie i łapiąc za ramiona. Patrzyłam w jego karmelowe oczy i niczego bardziej teraz nie chciałam jak odzyskać przyjaciółkę.
- Justin –załkałam – Cat , ja.. ja musze jej pomóc – wyszeptałam
- Powiedz mi co się stało – przytulił mnie, a jego zapach zaczął mnie otulać. Usiedliśmy pod ścianą, nadal w uścisku. Opowiedziałam mu o wszystkim. O strzelaninie, kłótni z Cat, telefonie i kartce.
- Pieprzony ćpun – zaklął pod nosem – Wiesz gdzie ona jest?  -zapytał po chwili.
- Nie mam cholernego pojęcia i to mnie dobija. Najgorsze jest to, że ja nie mam tych przeklętych pieniędzy.
- Tym się nie martw coś wymyślimy – posłał mi pocieszający uśmiech, ale gdy dostrzegł, że mu nie wierze, wyciągnął ręce nakazując mi się przysunąć bliżej niego. Posłusznie przysunęłam się do niego, a on poraz kolejny mnie przytulił – Jak mówię, że coś wymyśle to tak będzie. Rozumiesz?
Kiwnęłam lekko głową, patrząc w jego oczy.
- Justin, musisz mi pomóc ją odzyskać. – położyłam dłonie na jego policzkach intensywnie wpatrując się w niego. Jego wzrok powędrował na dłuższa chwile na moje usta , ale potem z powrotem przeniósł go na moje oczy. Moje usta wykrzywiły się w małym uśmieszku, ponieważ wiedziałam co chciał zrobić.
- Spokojnie Al. Jakoś sobie poradzimy – na jego twarz wkradł się szczery uśmiech kiedy, owinęłam ręce wokół jego szyi, mocno go tuląc.
- Dziękuje – powiedziałam, a po chwili złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. Chłopak miał zdziwiony wyraz twarzy, ale zaraz na nowo się uśmiechnął
- Nie rób tak więcej.
- Ale co? – udałam zdziwioną, ale uśmiech sam pchał się na twarz.

- Tego – powiedział nachylając się i ponownie łącząc nasze usta. 

***
Witam serdecznie!
Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, a rozdział miał być X czasu temu, ale mam nadzieje, że chociaż w malutkim stopniu mi wybaczycie i nadal będziecie tu ze mną.
No i ja wam się podoba ?! 
Pierwsze prawdziwe, bo tak można nazwać tą sytuacje, zbliżenie!
Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za takie ckliwe momenty, no ale niestety , Justin i Alex to nienormalna para TO nienormalnie ludzie! 
Uznałam,że czas najwyższy popracować nad ich charakterami i postępowaniem. Mam nadzieje, że efekty wam się podobają . 
A ja zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału, żebyście nie musieli tak długo czekać. 
Chciałabym was jeszcze prosić o zostawienie po sobie śladu. Chciałabym wiedzieć ilu was tu jest . 
Zostawcie po sobie nawet głupią " kropkę" . To wiele dla mnie znaczy . 
Mam nadzieje, że was nie zanudziłam.
Zapraszam również na WATTPADA, gdzie oczywiście też znajdziecie tam nasze opowiadanie. 
TO do następnego !

CZYTASZ = KOMENTUJESZ