czwartek, 26 czerwca 2014

Wyjeżdżam...

Cześć. 
Wiem zawodzę was cały czas. Tym jakie są rozdziały, że ich nie dodaje, ale jest to spowodowane całą tą sytuacją jaka mnie otacza. Wyjeżdżam i bardzo ale to bardzo was przepraszam, ale nie mogłam napisać tego rozdziału. Jak wrócę postaram się dodać bardzo dobry rozdział, bo w ośrodku w którym będę nie można mieć laptopa ani nic innego. Ale również nie ma KOMENTARZY które są dla mnie ważne. Zostawiliście mnie i z dnia na dzień mam coraz większą ochotę zakończenia tego wszystkiego. Mam nadzieje że to KTOŚ przeczyta i coś wasz ruszy... Ściskam ♥ 
Dziękuję za ponad 4 tysiące wyświetleń i parę tych komentarzy. Zakładka Bohaterowie jest odnowiona i mam nadzieje, że tam zajrzycie. Jeszcze raz Dzięki ♥ 

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 9

CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

 Justin’s POV

  Kurwa nie wierze. Wyrzuciła mnie jak jakiegoś psa z samochodu i zostawiła w lesie. Pożałuje ,że to zrobiła. Obiecuje. Stałem osłupiały patrząc jak samochód znika za mgła. Doskonale znałem drogę, bo ogarnęliśmy teren zanim tu przyjechaliśmy. Przecież ktoś musiał znaleźć tego gangstera i go uprowadzić.

„- Kurwa gdzie on jest?! – wrzasnąłem na jednego z członków jego gangu trzymając broń przy jego skroni.
- Zabawia się z jakimiś dziwkami – powiedział zestresowany uciekając wzrokiem.
- Dziękuję – odpowiedziałem sarkastycznie i nacisnąłem na spust. Po pomieszczeniu rozniósł się huk, a facet runął na ziemie . Szybkim krokiem skierowałem się na piętro, gdzie byłem pewny ze zastanę Stefano i nie myliłem się. Kopnięciem otworzyłem drzwi do pomieszczenia, w którym znajdował się „ burdel”
- Verdie ? – zapytałem wyjmując tajemnicza strzykawkę z kieszeni
- Tak . – odpowiedział pewnie
- To już twój koniec , kolego – wypowiedziałem wbijając igłę w jego skórę a on osunął się na krześle, spadając na podłogę. Do pokoju wbiegli chłopacy zabijając wszystkich „niepotrzebnych” w pomieszczeniu i wzięli ciało ofiary.
- Gdzie teraz , Justin ? – spytał Paul, wrzucając  bezwładne ciało do bagażnika
- Do magazynu. – odpowiedziałem paląc papierosa, wpatrując się w pustą przestrzeń przede mną.
- A potem? – dodał Christian .
Tacy niedoświadczeni
- A potem czeka go piekło – oznajmiłem wybuchając złowieszczym śmiechem.  ”

Wyjąłem mojego iPhona i napisałem SMS-a do John’a. 

Do: John

Kurwa co to miało być. Jeżeli nie wrócicie się po mnie za 5 minut to obiecuje ze zajebie Alex za to co zrobiła.

Wyślij. Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem w kierunku gdzie pojechał samochód. Za jakiś jebany pocałunek który nid zdarzył się pierwszy raz wypierdala mnie z mojego auta. Szmata. Moj telefon zawibrował a ja odczytałem wiadomość.

 Od :John

Masz się pieprzyc a ona ma cię w dupie. Jak ogarniesz swój parszywy ryj to zawróci.

  Zatkało mnie. Od kiedy ona taka była. Ale podobało mi się to. Na moja twarz wkradł się cwany uśmieszek. „Ona jeszcze będzie moja”

 Alex’a POV

  Jechaliśmy przez las, gdy nagle telefon jednego z chłopaków zadzwonił. Nie odrywałam wzroku od leśnej ścieżki i nadal próbowałam się uspokoić po kłótni z Bieber’em.  Nie rozumiem jaki on ma problem ze sobą. Zgrywa Badboy’a , a tak naprawdę gdybym chciała był by już martwy, ale nie mogę zaprzeczyć, że był dobry w tym co robił. Nagle z zamyśleni wyrwał mnie John. 
- Bieber mówi, że mamy po niego wrócić, bo inaczej cię rozpierdoli.
 -Niech się kurwa pieprzy. Nie potrafił zatkać swojego parszywego ryja to dostał nauczkę. A jak mi się jeszcze będzie chciało to za to co zrobił go wykastruje. Rozumiemy się? - syknęłam opierając głowę o rękę,  która znajdowała się na oknie. Zobaczyłam jak John pisze SMS-a do Justin’a,  śmiejąc się pod nosem. Na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
 Bawi się w pośrednika. No nieźle
 Zatrzymaliśmy się na jakiejś łące po środku lasu. Chłopacy wyskoczyli z samochodu, wyciągając z bagażnika zwłoki.
- Tu będzie dobrze. - mruknęła  sama do siebie . Chłopacy położyli ciało na łące, po czym obrzucili je jakimiś zużytymi oponami i starymi kartonami, które mieli w samochodzie. Wzięłam bańkę z benzyną i oblałam nią stertę. Obeszłam ja dookoła  trzymając  w ręce pochylona bańkę z której wylewała się substancja. Wzięłam od Max’a zapalniczkę, wyciągając w miedzy czasie paczkę papierosów z tylnej kieszeni i wkładając szluga pomiędzy wargi. Urwałam kawałek kartonu poczym go odpaliłam oraz papierosa i rzuciłam na stertę. Momentalnie ogień opanował górę śmieci przede mną . Patrzyłam na swoje dzieło.
- I to się nazywa dobra robota.- mruknęłam pod nosem patrząc na ogień. Poczekaliśmy aż wszystko dokładnie się wypali łącznie z ciałem nieboszczyka. Ugasiliśmy pozostałości po ognisku przekopując ziemię i nie zostawiając po sobie ani jednego śladu. Wsiadłam z powrotem na miejsce kierowcy, a obok mnie usiadł John. - Zamierzasz zabrać Bieber’a z tego lasu czy nadal masz go w dupie?- zapytał gdy oddaliliśmy się już od wcześniejszego miejsca
 - Jeszcze nie wiem. - odpowiedziałam nie odrywając wzroku od przedniej szyby.
 - Mam pomysł. - oznajmił nagle Dann.
 - Młody lepiej nas nie olśniewaj swoimi pomysłami bo wiesz jak to się kończy. - mruknął Max śmiejąc się pod nosem. Na twarze wszystkich wkradł się uśmiech a po chwili wybuchliśmy śmiechem. Rzeczywiście pomysły Dann’a nie zawsze wypalają i są idiotyczne ale z tego słynie ten chłopak. Na przykład, raz musieliśmy gasić naszą piwnicę, bo jego genialny pomysł polegał na stworzeniu bomby lub innym razem odbieraliśmy do z lotniska w Los Angeles, po jego nie udanych próbach naprawienia kontaktów, pomimo iż już dawno porozumieliśmy się z tamtymi Przejechaliśmy kilka set metrów a naszym oczom ukazała się sylwetka chłopaka. Bieber szedł z dłońmi w spodniach i opuszczona głowa. Chłopacy równo chrząknęli, kiedy zorientowali się ze nie zamierzam się zatrzymać.
- Ja pierdole- syknęłam - No dobra. - powiedziałam podirytowana zatrzymując samochód obok Justina. Chłopak wsiadł do tyłu i odraz posłał mi spojrzenie mowiace ze jak dojedziemy to mam przesrane. On mi może. Naskoczyć jedynie. Dojechaliśmy na miejsce po 20 minutach. Wysiedliśmy z samochodu a Bieber automatycznie podszedł do mnie przyciskając mnie doauta. Chłopacy bacznie obserwowali co ma zamiar zrobić.
- Zrób tak jeszcze raz a przysięgam, że niedługo będziemy chodzić na twój grób- ostrzegł. Patrzyłam na niego jak na idiotę,  po czym nie mogąc się opanować  parsknęłam mu śmiechem w twarz i się odsunęłam.
 - Zabawne Bieber. Ależ ty dowcipny. - powiedziałam stając obok chłopaków. - Taką gadka nic nie zdziałasz. Gowno możesz Biebs i dobrze o tym wiesz. - syknęłam krzyżując ręce na piersi.
- A teraz radze usunąć  jego piękna twarz z mojej drogi bo będziecie mogli układać z niej mozaikę. - zwróciłam się do chłopaków stojących obok. Max podał mi kluczyki od jego sportowego auta i posłał mi uśmiech wchodząc do domu. Siedząc w samochodzie popatrzyłam jeszcze na okno a moim oczom ukazała się lecąca waza. Czułam się jak zwycięzca, bo wiedziałam, zr to przeze mnie jest zdenerwowany.
  Ale muszę być ostrożna, bo on jest nieprzewidywalny i w każdym momencie mogę zgnić pod ziemią . Odpaliłam ślinik wyjeżdżając z podjazdu z piskiem opon, rozpędzając się jak najbardziej mogłam. Po paru minutach znalazłam się już przed moim domem i z niechęcią tam weszłam. Pusto, jak zawsze . Jak najszybciej ogarnęłam sie tzn umyłam i położyłam do łózka. Miałam parę godzin żeby się wyspać bo jutro a raczej dzisiaj była już szkoła. Ten przeklęty Poniedziałek. Układając się wygodnie na pościeli zasnęłam.

*

- Al - głos mojej mamy rozbrzmiewał w mojej głowie. - kochanie wstawaj bo nie zdarzysz do szkoły.
 - Mmmyyhhmm.. – mruknęłam  w poduszkę
 - Jak mi się kurwa nie chce - mówiłam sama do siebie powoli wstając. Poszłam do łazienki wykonać poranna toaletę. Ogarnęłam się i poszłam wybrać ubrania na dzisiaj. Wybrałam prosty zestaw ubrań. Biała bluzka na ramiączkach, czarne rurki a do tego czarna dżinsowa kurtka . Na nogi wsunęłam swoje białe conversy . Wzięłam swój plecak ostatni raz spoglądając w lustro ,wyszłam z pokoju i wsuwając  do kieszeni iPhona. Zabrałam kluczyki od auta i wyszłam krzycząc do mamy na pożegnanie krótkie „ Pa” . Odpaliłam Porche i udałam się do szkoły. I znowu ten sam zjebany budynek. Powolnym krokiem mijając ludzi podeszłam do mojej szafki. Pierwszy wyrok Geografia i  moja ulubiona ulubiona nauczycielka pani Christin Peterson. Kocha mnie tak samo jak ja ją. Słyszycie ten sarkazm w moim głosie?. Zamykając szafkę usłyszałam dzwonek . Klasę miała  pod nosem. Weszłam do klasy witając się z Pax’em i siadając w swojej ławce. Chwile potem do klasy wszedł Justin Bieber. Wszystkie dziewczyny  robiły się mokre na sam jego widok i szły za nim wzrokiem. Nagle chłopak stanął przy mojej ławce. Kurwa był starszy o rok bo miał 19 a ja 18 . Kurwa dlaczego mama posłała mnie szybciej do szkoły?. Spojrzałam na niego.
 - Usiądziesz tu.. - zagroziłam - a  wykastruje.
 On tylko się zaśmiał i złapał za krzesło.
- Ty mi możesz skarbie. - zadrwił.
 Poprawiłam się na krześle nadal mierząc go wzrokiem.
- Pojebało ? - krzyknęłam gdy już chciał usiąść na miejscu obok. Mój głos słychać było w całej klasie.
- A masz z tym problem kochanie?. - na jego twarzy pojawił zadziorny uśmieszek. Stałam na przeciw niego a cała moja nienawiść powoli wychodziła.
- Masz kurwa jakiś problem ze chce tu usiąść. Jak tak to wypierdalaj! – krzyknął  wyrzucając ręce w powietrze.
Ja ci kurwa dam wypierdalaj.

 Pchnęłam krzesło a ono z hukiem uderzyło o podłogę. Złapał mnie za nadgarstek gdy już chciałam go uderzyć. Oczy wszystkich były wlepione w nas. Pani Peterson miała lekko uchylone usta.
 – Jesteś zwykłym kutasem Bieber! – krzyknęłam a na mojej szyj widoczne były żyły
- A ciebie jak mam nazwać ? Może zdradziecką kurwą?! – wydarł się a w jego oczach widniała chęć zemsty . Profesor nagle potrząsnęła głowa słysząc jak wyzywamy się od  Kurw, Frajerów, Kurasów i Szmat.
 - Jakson i Bieber ! - krzyknęła stojąc przy tablicy.
-  Do dyrektora - wskazała ręką  na drzwi. Justin trzymał mnie za nadgarstek więc wyrwałam się z jego uścisku, chwytając za mój plecak. Przeszłam obok Justina i skierowałam się w stronę drzwi z pogardą spoglądając na nią i resztę klasy.
 - Nie rzucaj się tak - powiedziała nauczycielka.
- Zamknij pizdę. - mruknęłam wychodząc z klasy. Jebana suka. Usłyszałam za sobą kroki. Doskonale wiedziałam kto to był. Włożyłam ręce do kieszeni idąc w stronę gabinetu. Jus złapał mnie za ramie i gwałtownie odwrócił.
 - Możesz kurwa przestać - spytał. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
 - Co co ci kurwa chodzi.?
 - Przestań mnie ignorować i drzeć mordę za każdym razem jak się do ciebie odzywał. - syknął krzyżując ramiona na klatce piersiowe. Przejechałam jeżykiem po wewnętrznej stronie mojego polika. - Słuchaj Bieber. Nie ma bardziej wkurwiającej osoby na świecie niż ty. Przestań mnie wkurwiać a nie będę drzeć mordy. Pasuje?- spytałam z ironia w głosie. Na jego twarz wkradł się zadziorny uśmieszek. - Jestem pewien ze nie wytrzymała byś ze mną nawet miesiąca. - oznajmił śmiejąc sie.

Czyby pan Bieber mnie wyzywał.

- Co masz na myśli? - spytałam zaciekawiona.
- Zakład kochana zakład. - puścił mi oczko. Jego pomysł był absurdalny zresztą tak samo jak on. Wyciągałam dłoń w jego stronę.
 - Daje ci... Miesiąc i będziesz miał mnie dość. -  oznajmiłam pewna siebie. Złapał moja dłoń i się uśmiechnął.
 - Już niedługo będziesz krzyczeć moje imię skarbie. - oblizał swoja dolna wargę.
- Jesteś tego pewien..? Za miesiąc będziesz błagał żebym z tobą została. - oznajmiłam puszczając jego dłoń.


Justin’ie Bieber’że zabawa dopiero się zaczyna.

***
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Siemanko! 
A to się porobiło ! Mam nadzieje, że wam się podoba, bo ja osobiście nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Chciałabym bardzo podziękować jednej osobie. Dziękuje Ci za to że byłaś gdy tego potrzebowałam. Kocham Cię Sis i dziękuje za wszystko . Jesteś dla mnie bardzo ważna Katy ♥
Mam prośbę . Zaglądajcie na tego bloga:
Sama czytałam i jest genialny. Mam nadzieje że wam się spodoba ♥ 
PRZEPRASZAM ZA JAKIE KOLWIEK BŁĘDY. ROZDZIAŁ PISANY NA SZYBKO ! 

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 8

WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM !

Alex’s  POV

Bzzzzzyyyy……. Bzzzzyyyyy

- Kurwa – jęknęłam, gdy usłyszałam cichy dźwięk mojego budzika. Dźwięk powoli narastał, a ja szukałam dłonią guziczka, po czym na niego nacisnęłam. Myślałam, że mam już spokój , kiedy zegarek zaczął dzwonić jak oszalały. – ZAMKNIJ PIZDĘ! – krzyknęłam gwałtownie wstając i wyrzucając zegarek przez  otwarte okno. Moja głowa pękała od litrów wódki, które w siebie wlałam

- W końcu spokój- mruknęłam w poduszę, ale nagle drzwi pokoju otworzyły się, a do pokoju weszła mama.

- Alex, nie widziałaś mojej bluzki? –spytała ze szczoteczką w buzi. Ja pierdole czy ją naprawdę pojebało.

- Nie, nie widziałam- syknęłam, a ona po prostu odeszła. – DRZWI ! – krzyknęłam za nią, ale ona nawet się nie odwróciła. – Kurde, drzwi – warknęłam, podnosząc się i podchodząc by je zamknąć. Trzasnęłam nimi i rzuciłam się na łóżko. Była dopiero 13 a o 23 byłam umówiona na robotę. Ale to kurde nie znaczy, że nie mam co robić, nie? Powoli zasypiając poczułam jak moja poduszka wibruję. Wsunęłam rękę pod poduszkę w poszukiwaniu telefonu, a następnie przyłożyłam urządzenie do ucha.

-Hmm – mruknęłam zaspana.

- Alex! – krzyknęła Cat.

- Co się stało? – spytałam unosząc się na łokciu zdenerwowana, nie mogąc wyczuć w jej głosie przerażenia czy raczej radości.

- Rusz dupę i wyjrzyj przez okno

- Yhmmm – wydobyłam z siebie nawet nie zamierzając się podnieść

- Kurwa, zobacz a nie się zgrywasz! – krzyknęła.

Co było aż tak ważnego, żeby mnie… O kurwa. Wyjrzałam za okno i zobaczyłam, ze cały mój podjazd był w kwiatach a na samym środku tego cyrku było serce. Kto wpadł na taki zjebany pomysł?

_-Widziałaś to?- spytała a raczej pisnęła z podekscytowania w padając do mojego pokoju. Mnie to raczej nie ruszało. Jakieś smęty, romantyczne wyznania… KWIATY! Po prostu to nie dla mnie.

- Yhmm. – mruknęłam obojętnie przechodząc obok niej. Ta spojrzała na mnie z takim zdziwieniem, jakbym wygrała olimpiadę matematyczną. No dobra, bez przesady. – Zaraz je wyrzucę. – krzyknęłam schodząc po schodach i bawiąc się palcami.

- Zamierzasz je wyrzucić?- zeszła za mną do kuchni, zachowując się jak cień. Oparła się o wyspę na której właśnie robiłam sobie kanapkę

- Wiesz co? Będę je hodować w ogrodzie – uśmiechnęłam się sarkastycznie- No chyba logiczne, że je wyrzucę. – oznajmiłam. Moja mama pokręciła tylko głową i wyszła do salonu. Zjadając moje kanapki, poszłam do pokoju ubrać dresy i włożyć bluzkę. Gdy byłam już z powrotem na dole ubrałam buty i wyszłam na dwór, aby pozbyć się tego czegoś. Pełno czerwonych róż zwróciło moją uwagę i zapewne nie tylko mi, bo w oknach widać już było „ miejski monitoring”. Zaczęłam zbierać bukiety i nosić je do śmietnika , który już po chwili był prawie pełen. Jedną z wiązanek wzięłam dla mamy. Od czasu do czasu spoglądałam w kwiaty czy w bukiecie nie znajduje się jaka kolwiek karteczka. Znalazłam ją dopiero przy ostatnim bukiecie. Wsunęłam ją pospiesznie do kieszeni dresów . Pozbycie się kwiatów, zajęło mi dobre pól godziny. Zabrałam z drewnianej belki odłożony bukiet i weszłam do domu, zakradając się do mamy , przytulając ja od tyłu i wręczając bukiet. Poszłam  do siebie, by mieć nareście święty spokój. Wzięłam jakąś tabletkę, bo kac dał już o sobie znać na dworze. Umierając, bo tak można nazwać mój stan, w którym byłam napisałam esemesa do Cat. Jej chyba też doskwierał, bo odpisała po dobrych 5 minutach. Na myśl przyszło mi, od kogo mogły być te kwiaty. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej mały kawałek kartki. Rozwinęłam go i postanowiłam przeczytać.

„Przepraszam Cię za wczoraj, trochę się upiłem. Mam nadzieję, że Cię to nie zraziło i jeszcze się odezwiesz.
Charls.”

Czy ja mu podawałam gdzie mieszkam?? Kurwa nie pamiętam mam urwany film. Wejście do klubu, drinki, poznanie Charls’a i urwany film. Pamiętam jeszcze tylko jak jakiś koleś chciał mnie...
„Ja pierdole. Od dzisiaj nie pije.”
 Zaśmiałam się pod nosem. Pieprzyć  to wszystko. Charls to po prostu frajer.
„ Ale nie zaszkodzi mi się nim pobawić. W końcu coś od życia mi się należy”- pomyślałam wybuchając śmiechem. Odłożyłam karteczkę na łózko i pogrążyłam się w śnie.
*
  Obudziłam się o 21. Kac trochę zmalał, ale głowa  nadal bolała. Wzięłam do ręki mój telefon. 10 nieodebranych od Cat i 15wiadomosci. Większość od Cat. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam na łóżku. Zaczęłam otwierać wiadomości głowie z treścią ze mam się odezwać. Był tez esemes od Nieznany. Nie chętnie go przeczytałam.

Od: Nieznany
„ Będziemy czekać pod twoim domem. Nie spóźnij się.”

Uff. Ulga. A już myślałam ze uderzył się w łeb i będzie jakieś ckliwe teksty pisał. Jednak wiedziałam ze to dla niego nic nie znaczyło. Wstałam z łózka i zadzwoniłam do Cat. Chwile z nią pogadałam po czym poszłam ogarniać się do łazienki. Wyszłam z niej po 30 minutach. Stajać przed szafa w samej bieliźnie nie wiedziałam w co się ubrać. Założyłam biała koszulkę na ramiączkach a do tego dżinsowe spodnie ściągane na dole. Ubrałam skórzano- dżinsową kurtkę i zeszłam po cichu na dół. Ubrałam białe supry i wsunęłam telefon do kieszeni. Wyszłam przed dom gdzie czekał już na mnie samochód. . Rozsiadając się na fotelu pasażera rzuciłam „siem” na przywitanie. Uścisnęłam tylko dłoń z Johnem który siedział na miejscu kierowcy. Chłopak ruszył. Po 30 minutach byliśmy na miejscu. Jakiś stary magazyn w lesie. Policja pewnie nie wie ze w ogóle istnieje. Wysiedliśmy z samochodu i nasz wzrok przeniósł się na stojące tam 2 czarne samochodu. Pewnie należały do Laston’a albo do tego gangstera.  Wsunęłam broń za spodnie i zaciągnęłam koszulka by trochę ja ukryć. Spodnie nosiłam dość nisko wiec miałam ja raczej na tyłku. „No to zaczynamy” powiedziałam w myślach po czym  otworzyłam drzwi do magazyny. Na samym środku stało krzesło a na nim siedział gangster. Był związany sznurami i zakneblowany. Oświetlała go tylko lampa a w około było ciemno. No to mam ułatwione zadanie. Wysunęłam się na przód tak ze moja twarz zaczął oświetlać reflektor.Obeszłam krzesło i sprawdziłam czy gangster jest przytomny. Nie był. No to trzeba poczekać aż się obudzi. Skinęłam głowa w stronę chłopaków ze mogą iść do samochodu a wyrazie czego niech przyjdą. Zrobili to co im kazałam, ale Justin się zawahał. Upewniłam go ze może iść lekkim uśmiechem. Z tym chłopakiem tez musze załatwić sprawy. Usiadłam na krześle i oparłam je o jakiś popsuty stolik. Obok niego stała wódka. Co mi zaszkodzi. Wzięłam butelkę do ręki i przechyliłam ja, gdy była już przy moich ustach. Dreszcze przeszły mnie gdy poczułam gorzka substancje spływająca po moim gardle. Od razu zrobiło się lżej. Posiedziałam jeszcze 10 minut gdy nagle gangster zaczął coś mamrotać pod nosem i się budzić. Na mojej twarzy pojawił się zadziorny uśmieszek
.  -Gdzie ja jestem? - mruknął gangster podnosząc głowę
  -  Eee.. W starym magazynie. - powiedziałam niskim głosem obserwując jak gangster rozgląda się na lewo i prawo zastanawiając się kim jestem i gdzie w ogóle się znajduję.
 Po co? - powiedział już pewniej.
  - Nie rzucaj się tak.- zaśmiałam się.  - Radze być milszym to wtedy mniej zaboli. - syknęłam już ostrzej.
  -Co zaboli?- zapytał zdezorientowany. 
- Twoja śmierć, frajerze. -wybuchłam tym złowrogim śmiechem jak czarownicy w bajkach. Miałam w rękach życie jakiegoś frajera i to ode mnie zależało czy przeżyje. Ale u mnie był już na straceniu.
 - A może byś się tak pokazał? Chce wiedzieć kto mnie zabije.- oznajmił nadal się rozglądając.

„Widzę twój strach, wiem że się mnie boisz”

 Tak śmiesznie wyglądał. Wzięłam łyka wódki i wstałam siadając na stoliku.
  - To może zagramy w „zgadnij kim jestem” , ale ja raczej nazywam to „zgadnij kto cię uśmierca”. -wszystkie słowa były wypowiedziane bardzo niskim ale naturalnym głosem. Czarno skory facet nadal się rozglądał.
 - Obstawiam się jesteś facetem- w końcu powiedział nie przestając ruszać głowa.

„Taki naiwny”

 - Tak? To w takim razie „Kim jestem?”. - zaśmiałam się. Ten kutas już nie żył. 
- Bieber?  - spytał pewnie  ale z lekkim zdziwieniem. Na sam dźwięk tego nazwiska wybuchłam złowieszczym  śmiechem idąc powoli w kierunku Stefano.
 - Akuku - powiedziała  wyłaniać sie z cienia.  - Jak widzisz nie jestem tym za kogo mnie uważasz. Jestem gorsza. - oznajmiłam krzyżując ręce na piersi. 
- Jackson - powiedział Verdie z wielkim zdziwieniem, prawię krzycząc
  - Tak się cieszysz ze mnie widzisz? - spytałam udając idiotkę.
  - To jak wolisz... Szybko i bez boleśnie czy może Długo ale cierpiąc? Wybieraj .- gangster spuścił głowę na dół wiedząc ,że nie ma co się wyrywać. Gdy stało się przede mną i była mowa o śmierci nikt nie miał szans. Podeszłam do niego i dałam mu butelkę alkoholu.
 –Masz napij się ostatni raz. - Gangster posłusznie zrobił to co mu kazałam nie podnosząc na mnie wzroku.

„Bał się. Rozumiesz bał się ! Znowu jesteś tą straszną „Death”, która zabijała wszystkich bez żadnych skrupułów”

 Oddając mi butelkę lekko się uśmiechał. Wypił połowę wiec pewnie było mu wesoło. Lepiej dla mnie - Dobry chłopiec- powiedziałam klepiąc go po ramieniu. Odeszłam kawałek dalej i wyciągnęłam pistolet.
–Pamiętaj Stefano, że śmierć zawszę cię dogoni i przed nią nie warto uciekać- oznajmiłam na co on podniósł głowę i ostatni raz na mnie spojrzał.
 – Będziesz smażyć się w piekle.
 - To ja jestem piekłem na ziemi – wypowiedziałam, a ula trafiła prosto w jego serce. Chowałam pistolet znowu za spodnie i zawołałam chłopaków. 
- Szybko ci to poszło.- oznajmił Dann
  - Szybko? Zanim ten  się obudził to trochę minęło. Dobra zwijajcie go i gdzieś zakopcie czy co kol wiek. A najlepiej spalcie. Wracam na chatę. - oznajmiłam kierując się w stronę samochodu. 
- Jedziesz z nami- powiedział Bieber. Albo się przesłyszałam albo temu gościowi dawno nie najebali. Stanęłam powoli się odwracając. 
-Co ty powiedziałeś? - spytałam przeszywając go wzrokiem.
 - To co słyszałaś- oznajmił a na jego twarzy był ten sam ironiczny uśmieszek ,który miał zawsze ,gdy się ze mną kłócił.
  -  Kurwa pytałam się co powiedziałeś? -  podeszłam bliżej.  - Ze jedziesz z nami szmato. - powiedział krzyżując ręce  na klatce.
  - Jak mnie  nazwałeś?! - spytałam prawie krzycząc.
 - Może idź do laryngologa ,bo kurwa nie dosłyszysz. - oznajmił a we mnie się  zagotowało. Podeszłam do niego i jednym zwinnym ruchem po prostu dostał z pieści w twarz. Lekko się przesunął łapiąc się za czerwone miejsce na jego twarzy.
-Dziwka - syknął. Puściły mi nerwy i po prostu się na niego rzuciłam i zaczęłam go okładać. Chwile po tym zostałam odciągnięta przez chłopaków.
 - Alex uspokój się - powiedział odpychając mnie na maskę.
 - Jebany kutas. - syknęłam . John skarcił mnie wzrokiem. Podał mi kluczyki i kazał wsiąść do auta. Gdy wszyscy łącznie z Bieber’em  , który usiadł obok mnie odpaliłam samochód.  Bieber mruczał coś pod nosem.
 - Zamkniesz w końcu mordę czy ci w tym pomoc- spytałam z irytacja. 
- Masz z tym jakiś problem - spytał patrząc na mnie.
 - Tak kurwa mam problem z tobą. - oznajmiłam nie odrywając wzroku od drogi. Chyba John chciał cos powiedzieć, ale nie pozwolił mu na to Justin.
 - Ja pierdole. O co ci kurwa chodzi dziewczyno. Okres masz czy co? - spytał chcąc mnie zdenerwować i mu się to udało.
 - Jeżeli mój okres nazywa się Justin To kurwa tak mam. To ty zachowujesz się jak jakiś jebany pan i władca. Wieczne problemy. Ogarnij się człowieku bo sam nie jesteś. A swoim zachowaniem doprowadzasz wszystkich do irytacji.  - oznajmiłam co jakiś czas patrząc na niego. On się zaśmiał
  - Przestań pierdolić,  bo gówno wiesz. - powiedział opierając rękę na oknie.
 -Ja gówno wiem? Słyszysz się w ogóle. Bieber to ty.. - nie pozwolił mi dokończyć ,bo jego usta mnie przymknęły. Momentalnie się od niego oderwałam.
 - Co to kurwa miało być?! - krzyknęłam zatrzymując samochód.
 - Jedyny sposób żeby cię uciszyć. - oznajmił posyłając mi zadziorny uśmieszek.
- Wyjdź. - powiedziałam spokojnym tonem.
- Co ? - spytał patrząc się na mnie jak na idiotkę.
 - Wyjdź – powtórzyłam, ale on nawet nie drgnął tylko nadal się patrzył.
 - No wypierdalaj kurwa. – krzyknęłam, a mu uchyliły się tylko lekko usta. Otworzyłam drzwi od samochodu i wysiadłam zmierzając do drzwi Justin’a .Chwyciłam za klamkę  i otworzyłam je nachylając się, żeby wyciągnąć z samochodu Bieber’a.  Gdy stał już na drodze zamknęłam drzwi. I poszłam na swoje miejsce.

 - Kurwa co ty odpierdalasz Al?! - krzyknął . Ale mnie to jakoś nie obchodziło. Zamknęłam drzwi i po prostu ruszyłam zostawiając go samego w pustym lesie.


*

JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ TEN ROZDZIAŁ PROSZĘ O JAKI KOLWIEK KOMENTARZ NAWET ZWYKŁA KROPKĘ. TO WIELE ZNACZY, A JA WIEM, ŻE MAM DLA KOGO TO PISAĆ. 
DZIĘKUJE ♥ 

I'm back! 
Wracam z nowym rozdziałem i nowymi pomysłami na dalsze rozdziały. Jak wam się podoba ten rozdział, bo dla mnie osobiście mógłby być lepszy. PRZEPRASZAM , że tak długo musieliście czekać, ale miałam bardzo dużo do roboty. Ale teraz postaram się dodawać rozdziały co najmniej co 2 tygodnie, jak nie mniej. 
Mam nadzieję , że wam się podobało. Zapraszam do komentowania. Jeżeli macie pytania dotyczące bloga zapraszam na mojego ask'a. ( link w informacjach, na pasku obok. Dziękuję! )

wtorek, 3 czerwca 2014

Pomocy!!

Mam dla was STRASZNĄ wiadomość....  Nie mogę dodać rozdziału, ponieważ Wydarzyła się straszna tragedia. Wiem że czekacie , ale musicie jeszcze tutaj zostać. Ze mną ! Jeżeli macie pytania to komentujcie lub piszcie na moim ask'u. Przepraszam ! ♥ Ściskam ♥