sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 12



( Ważna notatka - Proszę przeczytaj ) 

Miłego Czytania x

Otwieram zaspane oczy i spoglądam na zegarek wskazujący piętnaście po siódmej. Wzdycham ciężko na samą myśl o dzisiejszym dniu. Po co mi w ogóle ten zakład? Co chce sobie przez to udowodnić ? Że nadal mogę go mieć ? „Ale czy chcesz?” podpuszcza mnie podświadomość. Ignoruje jej zagrania, wstając z łóżka, powolnym krokiem udaje się w stronę łazienki, zagarniając po drodze wszystkie potrzebne ubrania. Stojąc przed lustrem przemywam twarz zimną wodą, potrzebując orzeźwienia. Całą dzisiejszą noc męczyły mnie koszmary, przez co moja twarz wyglądała jeszcze na jeszcze bardziej zmęczoną niż powinna. 


Ubrana w przygotowane ubrania weszłam do kuchni nie zastając nikogo w pobliżu. Na białym blacie spoczywała mała karteczka. Przewróciłam oczami czytając treść:

Alexandro, musiałam wyjechać w sprawach służbowych, ale mam nadzieje, że poradzisz sobie bez swojej kochanej mamusi. Pieniądze są na twoim koncie, lodówka jest zaopatrzona we wszystko co lubisz. Postaram wrócić za 3 dni i mam nadzieje, że przez ten czas nie dorobie się wnuków
Całuski , Mama x

Z poirytowaniem zgniotłam kartkę wyrzucając ją za siebie.
-Świetnie- bąknęłam – Zajebiście po prostu . – Westchnęłam dopijając wczorajszą wodę zostawioną przeze mnie. Wrzuciłam szklankę do zlewu, a towarzyszący temu dźwięk tłuczonego szkła poinformował mnie, że została spisana na straty. Ruszyłam do drzwi, zagarniając po drodze kluczyki do auta i plecak leżący pod drzwiami. Trzasnęłam drzwiami, automatycznie je zamykając, a z podjazdu wyjechałam z piskiem opon. Ten dzień nie mógł się zacząć jeszcze bardziej chujowo niż w tej chwili. 


*      
                                                                                                                                                        
„Biegnę białym korytarzem w granatowej koszulce. Nie ma tam żadnych drzwi ani okien, tylko czarna podłoga prowadzi mnie do jaśniejszego światła, gdzie znajduje się cień dziewczyny. Zwalniam ze zmęczenia, a postać odwraca się w moją stronę.
-Kim jesteś ? – wołam, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Podchodzę niepewnie bliżej chcąc przyjrzeć się twarzy nieznajomej. W jej dłoni znajduje się pistolet, a krople krwi spływające po jej ręce utworzyły małą kałuże prze jej nodze.
- Kim jesteś ? – pytam ponownie, podchodząc jeszcze bliżej. Dostrzegam, że na głowie nieznajomej spoczywa kaptur przeszkadzając w dostrzeżeniu twarzy. Gdy podchodzę jeszcze kawałek, mogę dostrzec mrożący krew w żyłach uśmieszek namalowany na jej ustach. Przechylam lekko głowę, a ona powtarza to samo, uśmiechając się jeszcze bardziej złowieszczo niż przedtem.
-Kim ty do cholery jesteś? – krzyczę z przerażenia, a na odpowiedz otrzymuje wymuszony chichot nieznajomej. – Kim jesteś ?- powtarzam po raz kolejny.
-Jestem twoim koszmarem. – mówi pogardliwym głosem, unosząc zakrwawioną dłoń do skrawka widzianej przeze mnie twarzy i krwią maluje usta. Nieoczekiwanie wybucha szyderczym śmiechem, oblizując usta. – Jestem tym, czego najbardziej się boisz. Twoją udręką, twoimi lękami, najgorszym co może Cię spotkać , Alexandro.
Jej udawany troskliwy ton jest jak trucizna.
-Skąd znasz moje imię? – głos mi się załamuje i mówię ostatnie słowo bardzo piskliwie.
- Tyle strachu – Wciąga głośno powietrze – Czuję twój strach – szepcze a następnie znowu wybucha śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy ?!- wybucham, wyrzucając ręce w powietrze, ale zaraz opanowuję się, gdy dostrzegam jak zaciska dłoń na pistolecie.  Powietrze staje się chłodne, a cisze, która panuje dookoła wypełnia cichy dźwięk uderzających kropel o ziemię.
- Chodź – nakazuje naglę, odwracając się i idąc przed siebie. Im dalej idziemy tym ściany stając się ciemniejsze, a podłoga jaśniejsza tak, że po pewnym czasie ściany są czarne jak nicość, a podłoga biała jak śnieg. Po swojej prawej stronie dostrzegam, dziwnie zarysowane drzwi, tak jakby jakieś dziecko namalowało je białą kredką. Idę za cieniem rozglądając się bacznie na boki. Strasznie ciekawi mnie co kryje się po drugiej stronie tych wszystkich drzwi.
- To twoje wspomnienia – mówi niskim głosem koszmar. Zatrzymuję się po środku korytarza i obraca w prawą stronę . Niepewnie podchodzę do konturów, a cień zachęca gestem ręki do otworzenia ich.
Drżącą dłonią łapie za białą klamkę i przekręcam, aż słyszę kliknięcie, a drzwi otwierają się same. Przede mną rozciąga się obraz wspomnienia, gdy byłam małą dziewczynką. Spoglądam na zakapturzoną postać, która ruchem dłoni wskazuję, abym tam weszła. Robię nie pewny krok w stronę mgły. Dookoła jest las, a jedynym  słyszanym dźwiękiem jest szelest liści i pękniecie gałęzi. Przeraźliwy krzyk przerwa sielankę, a ja szukam jego źródła. Dostrzegam wtedy małą blondynkę, która leży na ziemi i trzyma się za nogę z której sączy się krew. Czuję ból i spoglądam w dół na swoje nogi i dostrzegam stróżkę krwi oraz rozcięcie.
-Jak to możliwe – szepcze dotykając tego miejsca, a na opuszkach mam krople gęstej krwi. Podnoszę głowę i dostrzegam, że mała blondynka nie płaczę ale podnosi się i opiera o drzewo. Naglę podbiega do niej jakiś chłopak o czarnych włosach i wrzeszczy na nią za to, że się pobrudziła, wyciąga rękę i wymierza jej cios w policzek. Nawet jedna łza nie spłynęła po jej twarzy, a ona sama nie okazuje żadnych emocji. Tylko na chwile, po jej twarzy przebiega cień pogardy dla osoby, która ją uderzyła, ale natychmiast znika, gdy się odwraca i odchodzi chwiejnym krokiem.
Gdy staje przed kolejnymi drzwiami, powietrze jest coraz bardziej gęste. Przekręcam gałkę, wchodząc do środka. Otacza mnie ciemność. Inna niż na Korytarzu. Jest ona przepełniona zapachem krwi, narkotyków, alkoholu. Przepełniona zapachem zabójstwa. Dostrzegam, że jestem teraz ubrana w czarne spodnie i skórzaną kurtkę, a na głowie mam taki sam kaptur jak Cień.  Nieznajoma stoi w miejscu, jakby nie przejmowała się tym, że wyglądamy podobnie. Nie widzę jej twarzy ale wiem, że patrzy na mnie obojętnie. Obserwuję ją gdy rusza przed siebie. Stoję w miejscu, obserwując dokąd idzie, gdy staje i kiwnięciem głowy pokazuję, abym kroczyła za nią.  Poprawiam pasma włosów wystające spod kaptura. Światła latarni prowadzą nas na przedmieścia, do starego magazynu, którego kompletnie nie pamiętam.
- Gdzie my jesteśmy?- pytam chcąc dotknąć ramienia cienia, ale jakaś siła mi na to nie pozwala. Ponownie nie otrzymuje odpowiedzi na zadane pytania. Cień kroczy przed siebie pewnym krokiem, otwierając stare metalowe drzwi od magazynu. Dudnienie metalu przyprawia mnie o gęsią skórkę, a adrenalina rośnie z każdym krokiem w stronę tajemniczego białego światełka. „Czy właśnie tutaj umrę?” taka myśl przemyka mi przez głowę, gdy zatrzymuję się na równi z Nieznajomą. Stoimy w cieniu nie zauważone, przez zebranych ludzi na środku pomieszczenia.
- Czy oni nas widzą ? – pytam , a Cień rusza przed siebie, wkraczając w krąg światła, oświetlając swoją czarną sylwetkę. Krew nadal jest widoczna na jej ręku, a pistolet kurczowo trzymany jest w dłoni. Idę za nią, ale w pewnym momencie zatrzymuję się, gdy dostrzegam bardzo młodą dziewczynę. Stoi przed ciałem mężczyzny trzymając w dłoni zaciśnięty pistolet. Jej blond włosy kaskadami opadają na szczupłe ramiona, a z niebieskich oczu tryska nienawiść. Świat zaczyna wirować, gdy rozpoznaje w tej dziewczynie siebie.
- To tu mnie stworzyłaś – słyszę cichy szept przy moim uchu- Stworzyłaś mnie wtedy, kiedy po raz pierwszy kogoś zabiłaś. – a ja mogę wyobrazić sobie jak na jej bladej twarzy maluję się złowrogi uśmiech. Dziewczyna o granatowych oczach obchodzi dookoła ciało pobitego mężczyzny, prowadząc  z nim głuchy monolog. Ona mówi, on jęczy.
- I zapamiętaj jedno –syczy – Że przed Śmiercią nie warto uciekać, bo ona i tak cię dopadnie. – Cień wypowiada te słowa w tym samym czasie co Blondynka, szepcząc mi je do ucha, gdy po chwili dziewczyna z ironicznym uśmiechem macha do faceta i rozlega się strzał. Zamykam oczy, powstrzymując zbierające się łzy.
-Pytałaś kim jestem… - szepcze, gdy stoję z zamkniętymi oczami, chcąc przemyśleć to co właśnie zobaczyłam – Jestem Tobą … Jestem Śmiercią. To ty mnie stworzyłaś. – wypowiadając te słowa przykłada zimną, zakrwawioną lufę do moich pleców – A ja Cię zniszczę …
Ostatnie co poczułam to zimne usta na moim policzu i pocisk przebijający moje serce.” 

Gwałtownie potrząsam głową, gdy zdaję sobie sprawę , że odpłynęłam.
- Alex ? Wszystko w porządku- Pyta z przejęciem Cat, a jej wielkie piękne oczy wpatrują się we mnie z uczuciem.
- Tak.. Tak. Wszystko w porządku – Dukam podnosząc się z krzesła. Biegnę wzrokiem po twarzach moich przyjaciół i odsuwam siedzenie bym mogła odejść.
- Al, Jesteś strasznie blada – dopowiada Patrick , ale nie zwracam na to zbytnio uwagi. Gdy wychodzę ze stołówki wpadam na kogoś.
- Prze.. Przepraszam . – Uciekam wzrokiem nie patrząc nawet na jego twarz.
- Jak chodzisz! – warczy – Alex? Powinnaś uważać – beszta mnie, ale jego twarz łagodnieje gdy dostrzega  moją dezorientacje.
-Przepraszam, nie widziałam Cię – mówię wymijając go , ale czuję jego dłoń na moim nadgarstku.  Nie patrzę nawet na jego , błagając Boga, by dał mi odejść.
- Co się stało? – pyta ostrym tonem, oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Wzruszam ramionami, ale gdy to robię, jego spojrzenie ciemnieje . Wzdycha wyraźnie podirytowany – No przecież kurwa widzę, że coś się stało ! Mów ! – wzmacnia uścisk na moim nadgarstku, a ja walczę, że sobą, aby go nie uderzyć. Gdy nie odpowiadam, ciągnie mnie do jednego z ślepych korytarzy i przygwożdża do ściany. 
- Jeżeli nie otrzymam odpowiedzi w przeciągu trzech sekund, nie ręczę za siebie! – syczy przez zaciśnięte zęby.
-Chce anulować zakład – mówię na jednym wydechu, patrząc w jego czarne jak nicość oczy.
- Żartujesz , prawda? – odsuwa się ode mnie, odwracając plecami, ale chwile potem zostaje przyciągnięta do ściany naprzeciwko. – Co to ma kurwa znaczyć ze go „anulujesz”? Nie tak się umawialiśmy Jackson – mruży oczy świdrując wzrokiem moją twarz. „Gdyby oczy mogły zabić, była bym już martwa” Poucza mnie moja irytująca podświadomość .
- To nie ma sensu Justin – mówię, próbując poluźnić uścisk na szyi. On prycha tylko pogardą, uśmiechając się sarkastycznie
- Justin to nie ma sensu – piszczy jak mała dziewczynka – No ile razy twoje fałszywe usteczka będą to mówiły, Jackson ? No ile?! – krzyczy przerzucając nas na kolejną ścianę. Uderzam głową w ścianę, co powoduję moje sekundowe zamroczenie. Jego na chwile przestaje być mroczny, ale powraca ze zdwojoną siłą.
W jego oczach widzę nieznaną mi emocję, coś na rodzaj żalu, smutku i braku miłości, ale nie jest to z żadna z wymienionych. Gryzę się w język, by nie powiedzieć jednego słowa za dużo. Zbieram całą swoją siłę, aby go odepchnąć. 
- Wybacz mi że uraziłam twoje jebane ego lub co kolwiek innego, ale jeżeli nie rozumiesz zrozumieć słowa „anulować” – robię w powietrzu cudzysłów i kontynuuje – To radzę zajrzeć do pieprzonego słownika  i  nauczyć się jego znaczenia.  Chyba, że twoja tępa główka nie jest w stanie przyswoić sobie 4 zdań, to wybacz, ale nie mamy o czym rozmawiać – syczę stojąc przed nim , gdy on dotyka plecami ściany. Patrzy na mnie obojętnie, nie przejmując się moimi słowami . Nagle na jego twarzy przemyka cień tego samego złowrogiego uśmiechu co w śnie.
- Gubisz się w tym czego chcesz, Alexandro. Na twoim miejscu Jan radził bym uważać z kim zaczynasz i pamiętać kto cię stworzył i przygarnął gdy byłaś nic nie wartą dziewczynką o złotawych włosach, pragnącą zemścić się na wszystkich za śmierć swojej siostry. – na chwile milknie, tylko po to aby przybliżyć twarz do mojego ucha – Radziłbym uważać, gdzie zapuszczasz się w nocy, bo twojej pięknej główce może się coś stać – szepcze
Spoglądam na niego ze zdziwieniem. Patrzę na twarz, na czarne jak węgiel oczy, na ten uśmiech zabójcy. Cofam się o krok w tył .
- Pieprz się, Bieber ! – fukam, mrużąc oczy.
- Z Tobą zawsze , Shawty ! – mruczy, a ja nie wytrzymuję, podnoszę plecak z ziemi i szybkim krokiem opuszczam budynek szkoły.  


*

Ten cholerny telefon nie przestawał dzwonić od godziny, przeszkadzając mi na zebranie się do kupy. Nie wytrzymując , złapałam za urządzenie i silnym ruchem cisnęłam nim o ścianę, na której zostawił małe wgniecenie.  Poderwałam się z kanapy ukradkiem zerkając na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał dwanaście po północy. Zakładając kaptur na głowę, wyszłam z domu. Szłam ciemną ulicą , gdy przypomniałam sobie jego słowa : „Radziłbym uważać, gdzie zapuszczasz się w nocy, bo twojej pięknej główce może się coś stać” . Pieprzony drań. Zaciągając kaptur bardziej na głowę, przyspieszyłam kroku. Po dwudziestu minutach znajdowałam się pod starym murem z cegły. Rozglądając się na boki podeszłam do  jednego z trzech chłopaków . Obdarzył mnie uśmieszkiem, który natychmiast znikł z jego czarnej twarzy. Z kieszeni wyciągnął małą paczuszkę z białym proszkiem, wręczając mi ją do dłoni z trzymanym przeze mnie banknotem. Sprawnym ruchem pochwyciłam kokainę i jak gdyby nigdy nic, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w swoją stronę. Szłam pustym chodnikiem, gdy głuchą cisze przerwał krzyk. Podniosłam wzrok na dom po prawej stronie.  Przetwarzając informacje obróciłam się twarzą do domu. Wciągnęłam gwałtownie powietrzę, gdy okazało się , że stoję przed domem Cat. 

***
Witam was serdecznie po strasznie długiej przerwie. 
Wiem, że rozdział nie jest za długi, ale jak na razie musi wam to wystarczyć, ponieważ nie jestem w stanie napisać więcej. 
Jak pewnie zauważyliście nazwa ff uległa zmianie z "Don't go baby" na "Your nightmare" ponieważ również zmianie uległa fabuła w mojej głowie. 
Oczywiście nadal bedzie to ff o J-lex, ale ich losy potoczą się inaczej niż zakładałam na początku. 
Mam do was ważne pytanie...
CZY KTOŚ Z CZYTAJĄCYCH POTRAFI I ZECHCE WYKONAĆ ZWIASTUN TEGO FF? 
W ZAKŁADCE Z " *" BĘDZIECIE MOGLI ZGŁOSIĆ SIĘ DO MNIE. 

Zapraszam was również do zakładki INFORMOWANI, gdzie możecie podawać swoje usery lub linki do ask'a a ja bede informować was o nowych rozdziałach 
I ostatnia sprawa .. ( wiem przynudzam) 
Czy  pomysł z założeniem Twitter'a o tym opowiadaniu, jest dobrym pomysłem. Chciałabym tam umieszczać spojlery nowych opowiadań, chyba że wolicie, abym umieszczała je po prostu jako nowe posty na blogspocie ? 
Z niecierpliwością czekam na wasze odpowiedzi i całuję xx 
DO NASTĘPNEGO xxx

piątek, 27 lutego 2015

Zawaliłam ale ...

Hej wam wszystkim ! Czy jest tu ktoś ?
Wiem że zawaliłam po całości, alee.... NAPISAŁAM NOWY ROZDZIAŁ! 
Mam nadzieje, że jesteście i że poczekaliście na mnie. A dla podgrzania atmosfery spojler nowego rozdziału... 
  



"-Skąd znasz moje imię? – głos mi się załamuje i mówię ostatnie słowo bardzo piskliwie.
- Tyle strachu – Wciąga głośno powietrze – Czuję twój strach – szepcze a następnie znowu wybucha śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy ?!- wybucham, wyrzucając ręce w powietrze, ale zaraz opanowuję się, gdy dostrzegam jak zaciska dłoń na pistolecie. "

*Gdy pojawi się pierwszy komentarz, dodam nowy rozdział ( wystarczy kropka)*