środa, 15 lipca 2015

Rozdział 14

NOTKA NA DOLE !!

CZYTASZ= KOMENTUJESZ 

Miłego ! :*

***

-Gdzie byłaś? – usłyszałam za sobą. Powoli odwróciłam się w stronę Cat, a na mojej twarzy zagościł  przepraszający uśmiech. Dziewczyna stała ze skrzyżowanymi rękami i lekko tupała nogą.
-O Cat!- powiedziałam ignorując ból w ramieniu, gdy zaczęłam pocierać nerwowo kark – Już wstałaś? Nie jest za wcześnie? Może położysz… -  dziewczyna zmrużyła jeszcze bardziej oczy, przerywając mi
-Gdzie byłaś ? I nie, nie jest za wcześnie jest 4 po południu! – krzyknęła wyrzucając ręce z frustracji w powietrze – Czekałam na ciebie już od 8 godzin, więc raczyłabyś mi chociaż powiedzieć gdzie poszłaś?! – machała rękoma przed moją twarzą, a czerwone wypieki na twarzy wskazują, że jest wściekła. Łapie ją za ramiona, gdy miota się i wytyka mi, że się martwiła.
-Cat..
-Mogłaś chociaż odebrać telefon! Ja tu schodziłam na zawał, że ktoś Cię zabił, a ty.. – histeryzowała, nie zwracając na mnie uwagi
-Cat! – krzyknęłam, potrząsając dziewczyną – Nic mi nie jest ! Żyje i mam się dobrze! Musiałam wyjść z domu, bo Patrick mnie poprosił o przysługę – Skłamałam – A telefon mi się rozładował. Jeszcze raz Cię przepraszam -  westchnęłam, opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Dziewczyna głośno wypuściła powietrze,po czy odwróciła się na pięcie i wyszła do kuchni. Podążyłam za nią, stając w przejściu pomiędzy korytarzem a kuchnią. Przyjaciółka stała opierając się o wyspę z opuszczoną głową
-Cat? – powiedziałam nie pewnie, ruszając się z miejsca
-Mogłaś mi chociaż powiedzieć, że wychodzisz. Zostawić jaką kolwiek wiadomość. Czy ty masz pojęcie jak się martwiłam?! – wrzasnęła, a po jej policzku spłynęła łza- Myślałam, że nie żyjesz! Ze coś Ci się stało!
-Przecież powiedziałam Ci, że byłam u Patricka- burknęłam, zamykając na chwile oczy, jednak nie trwało to długo, ponieważ dziewczyna wrzasnęła jeszcze głośniej.
-Nie kłam! Myślisz, że nie dzwoniłam do Patricka?! Uważasz mnie za głupią, czy jak Alex?! –zrobiła krótką przerwę – Dlaczego ty ciągle kłamiesz , Al?
Dodała już trochę ciszej. Przełknęłam niewidzialną gule w gardle. Spojrzałam na szklane oczy dziewczyny, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie mogłam powiedzieć jej prawdy, tego, że wróciłam do tego całego syfu, pomimo tego, że obiecałam, iż nigdy tego nie zrobię. Kiedy dziewczyna zorientowała się, że nie zamierzam odpowiedzieć na jej pytanie, wetchnęła i odwróciła się, zabierając z krzesła swoją kurtkę.
-Co kolwiek zrobisz musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć, ale najwidoczniej twoje życie opiera się tylko i wyłącznie na kłamstwie, a ja tak nie chce żyć.  Więc jeżeli coś ci się stanie, najpierw zastanów się jakie cierpienie wyrządzisz tym innym, a dopiero później pomyśl o sobie, bo czasami mamy miej czasu niż nam się wydaje- dodała stojąc przy drzwiach.  Obróciwszy gałkę, dodała – Jak przestaniesz kłamać  i postanowisz powiedzieć chociaż raz prawdę, zadzwoń. Może wtedy zrozumiesz, że bycie kłamcą nie popłaca.
Po domu rozległ się dźwięk zamykania drzwi. Był prawie nie słyszalny, jakby dziewczyna zamierzała pozostawić po sobie dobrą aurę .  Z mojego gardła wydobył się potężny krzyk, a ostry ból przeszedł przez moje ramię, gdy pięść zderzyła się z twardą powierzchnią ściany. Odruchowo złapałam się za ranę, dostrzegając plamę krwi na bandażu. Pospiesznie wstałam z podłogi, udając się do łazienki .

*

Stojąc przed drzwiami chłopaka, niepewnie zapukała o drewnianą powierzchnie, modląc się, aby nie popełnić kolejnych błędów. Po dłuższej chwili drzwi uchyliły się, a w progu stanęła znajoma twarz. Przecierając oczy ze zmęczenia, nie pofatygował się o najmniejsze przywitanie, tylko od razu udał się do pokoju. Rozglądając się na boki dziewczyna spostrzegła butelki po wódce i rozbity kieliszek. Podeszła nieco bliżej z zamiarem podniesienia odłamków, ale dźwięk skrzypienia schodów odwiódł ją od tego zamiaru. Przeniosła swój wzrok na Justina, który usiłował wciągnąć biały T-shirt przez głowę.
-Po co tu przyszłaś ? – odezwał się po chwili chłopak, sięgając po butelkę wody ze stołu.
-Ja.. Ja –bąknęła Alexandra- W sumie to sama nie wiem.
- Najwidoczniej miałaś jakiś powód, żeby fatygować się tu tak wczesną porą. – uśmiechnął się podpuszczająco. Dziewczyna głośno westchnęła zsuwając z ramienia odrobinę jeansowy materiał i podwijając rękawek koszulki do góry. Justinowi ukazała się starannie zawinięta rana. Podszedł bliżej dziewczyny prosząc o pozwolenie, a gdy ta kiwnęła lekko głową osunął z rany opatrunek. Rana wyglądała paskudnie, sine i czerwone miejsca zaczynały powoli przemieniać się w strupy, a małe odłamki szkła błyszczały się pod wpływem światła. Ale otwór, w którym parę godzin temu znajdował się pocisk, zaczynał się babrać i wyglądał jeszcze gorzej niż na samym początku tego pieprzonego koszmaru. Chłopak przejechał delikatnie opuszkiem palca po ranie, a w ramach odpowiedzi otrzymał syknięcie Alex.
-Co ci się stało? – zapytał, nadal uważnie badając ranę
- Czy to ważne? –chłopak przeniósł wzrok na twarz znajomej – Błagam Cię ,Justin, Zrób coś z tą pieprzoną ręką, bo umrę z bólu- warknęła, zaciskając powieki
- Nie jestem lekarzem, ale to wygląda paskudnie – podrapał się nieswojo po karku, a z ust dziewczyny wyleciało niekontrolowane parsknięcie
- Brawo Geniuszu! To jak ? Pomożesz mi?- posłała mu obojętne spojrzenie. Chłopak odwrócił się i zniknął za ścianą, za moment wyłaniając się z apteczką w ręce.  Wyciągnął z małej walizki gazy i popsikał odkażaczem , nakazując usiąść dziewczynie. Przemył ranę namoczoną gazą , informując dziewczynę, że nie obędzie się bez szycia.
Alex dzielnie znosiła każde przebicie się igły z nitką przez skórę, nie ukazując przy  tym chłopakowi swojego cierpienia. Patrzyła się martwo w jeden punkt przed siebie, nie zwracając najmniejszej uwagi na pytania Justina. Gdy wreszcie skończył, ponownie zawinęła ramię bandażem i udała się w stronę drzwi.
- Może jakieś dziękuję? – warknął Justin
- Nie możesz powiedzieć nikomu, że tu byłam i mi pomagałeś . Zrozumiałeś? – stanęła w progu domu czekając na odpowiedz znajomego. Ten kiwnął tylko głową ponaglając ją do wyjścia.
-A i jeszcze jedno Justin- uśmiechnęła się pod nosem – Dziękuję

*

Po twarzy dziewczyny spłynęły ciepłe łzy. Po woli miała dosyć swojego życia, bo ile można? Późne powroty pijanego i naćpanego brata, awantury, szarpaniny, a czasem nawet bicie. Próby tłumaczenia mamie, że uderzyła się w drzwi, albo że potknęła się na schodach już zawodziły, a wszystkie te pieprzone zdarzenia stawały się codzienna rutyną czerwonowłosej dziewczyny.  I teraz gdy w jakiś sposób uwolniła się choć na moment z tego syfu, znowu musiała tam wrócić, bo osoba, której ufała bezgranicznie okłamuje ją na każdym kroku.  Przystanęła na chwile, rozglądając się po okolicy, która wydawała jej się bardzo znajoma.  Podeszła do wielkiego drzewa, które stało nie opodal, a którego korona dawała ogromne pole cienia, w ten dziwnie chłodny, ale słoneczny dzień. Swoją delikatną dłonią dotknęła kory i ciągnąć po niej ręką, przeszła dookoła, natykając się na wyryte symbole.  Uśmiechnęła się niewinnie przypominając sobie dzień, a raczej noc kiedy pierwszy raz tu przyszła.

Głośny chichot roznosił się dookoła, kiedy chłopak ciągnął dziewczynę za rękę, opowiadając jakąś historyjkę z dzieciństwa.
-Ale to było naprawdę !-  zatrzymał się na chwilę, również głośno chichocząc – Wpadłem do tego kanału i nikt nie mógł mnie wyciągnąć, bo byłem za gruby!– pisnął, wyrzucając ręce w powietrze.
-Patrick, ale to nie może być prawda. Ty nigdy nie byłeś gruby! – zarechotała, łapiąc się za brzuch
- Wierz sobie, albo nie! Ja wiem swoje.- udał obrażonego, obracając się do niej plecami. Dziewczyna przestała się śmiać, myśląc, że chłopak naprawdę się obraził. Naglę chłopak wybuch śmiechem obracając się do dziewczyny z wielkim uśmiechem na twarzy. Podszedł do niej łapiąc ją w tali, a na policzkach dziewczyny, zaczęły malować się różowe plamy.
- A tak naprawdę, to wpadłem tam i tak rzeczywiście nie mogli mnie wyciągnąć, a to dlatego, że złamałem rękę – zaśmiał się pod nosem spoglądając w jej piękne brązowe oczy. – Cat…
- Patrick…- szepce, kiedy chłopak lekko się pochyla i muska jej usta swoimi. Po całym jej ciele przechodzi dziwny dreszcz, a brzuch wypełnia się motylami, kiedy chłopak ponownie łączy ich usta, tym razem w dłuższym pocałunku. Nieświadomie kładzie dłoń na policzku chłopaka, gdy ten przejeżdża po dolnej wardze Cat prosząc o dostęp. Pocałunek pogłębia się z każda sekundą, ale gdy  brak powietrza zaczął doskwierać im coraz bardziej, oderwali się od siebie, ciężko dysząc.

*

Oboje leżeli pod drzewem wtuleni w siebie od paru godzin.
- Oo a widzisz tą ?- wskazał na jedną z wielu gwiazd.
- Którą ? – zapytała, próbując odnaleźć, na którą wskazuje jej „ukochany”
- Ta która najjaśniej świeci. O ta! – wskazał jeszcze raz, upewniając się czy dziewczyna dobrze patrzy. Kiedy upewnił się, że tak, zaczął mówić – Gwiazda Polarna, widoczna gołym okiem. Żeglarze używali jej do określania położenia i kierunku. – z ust dziewczyny urwał się cichy chichot.
- Jest piękna.
- Tak samo jak ty – odpowiedział spoglądając w czekoladowe oczy czerwonowłosej. Na jej twarzy ponownie zagościły rumieńce, w duchu dziękowała, że jest noc, bo wyglądała by jak burak. Patrick głośno się zaśmiał, wypuszczając z objęć dziewczynę, by mógł wstać. Zniknął za drzewem, dziewczyna wstała z trawy podchodząc do niego, zastała go ze scyzorykiem w ręku skrobiącego coś w korze drzewa.
- Co to? – wskazała palcem na wgłębienia w pniu, patrząc wyczekująco na odpowiedz chłopaka.
- Ursae CP – powiedział z uśmiechem na twarzy – Inna nazwa „naszej gwiazdy” a „CP” to my, abyś wiedziała, że jest tak samo piękna jak ty i tak samo tajemnicza jak ja – zaśmiała się z jego słów składając szybki pocałunek na jego policzku, po czym wtuliła się w niego, spoglądając na wyryte w drzewie słowo- Teraz tylko my będziemy wiedzieli co to znaczy. – powiedział składając pocałunek na jej czole.

*

Wielki uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy przypomniała sobie to spotkanie. Przejechała palcami po wyrytym napisie nadal się uśmiechając i gdy chciała wyciągnąć telefon, ktoś złapał ją za ramię.
- Szukałem Cię siostrzyczko – usłyszała za sobą, po czym upadła na ziemie obrywając czymś w głowę .

*

Przez całą drogę do łazienki przeklinałam, ściskając się za ramie. Trzasnęłam drzwiami i zaczęłam szukać opakowań z tabletkami. Zrezygnowana nie znalezieniem ich wyszłam lekko podirytowana z pomieszczenia i udałam się z powrotem do kuchni. Wyciągnęłam z pod zlewu zmiotkę, w celu pozamiatania odłamków farby ze ściany. Wyrzucając śmieci do kosza, zauważyłam w koszu dziwną karteczkę. Wyjęłam ją z pojemnika odwijając
„Czekam na Ciebie mała suko”
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co może chodzić . Obeszłam wyspę i udałam się na kanapę, uważnie analizując treść, ale zmęczenie coraz bardziej mi doskwierało. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w końcu zasnęłam.

*

Dźwięk telefonu wyrwał mnie z głębokiego snu. Leniwie podniosłam się z kanapy i poszłam do kuchni, biorąc urządzenie z blatu.
-Tak, słucham?- powiedziałam,  ziewając.
- Mam tą małą sukę – zaśmiał się do słuchawki, a ja od razu oprzytomniałam. – Jeżeli chcesz ją zobaczyć jeszcze żywą, na jutro 300 tysięcy dolarów.
-Chce ją usłyszeć – warknęłam przez zaciśnięte zęby. Na chwile nastała cisza, przerywana co chwile trzaskiem drzwi, aż w końcu rozległ się krzyk dziewczyny.
- Nic mu nie dawaj Alex !- usłyszałam.
- Masz 24 godziny, Jackson. Pośpiesz się, jeżeli chcesz odzyskać przyjaciółkę. Żywą. – połączenie zostało przerwane. Rzuciłam telefonem o ścianę,  głośno krzycząc przekleństwa. 300 tysięcy dolarów. 24 godziny. Złapałam się za głowę ciągnąc za włosy z całej siły. Po raz kolejny  czyjeś życie jest w moich rękach, bo popełniam znów ten sam, cholerny błąd. Jęk bezradności wydobył się z mojego gardła.  Osunęłam się po ścianie, powoli dławiąc się swoimi łzami.  Skąd ja wezmę te pieniądze, te cholerne pieniądze. Kolejna fala łez zalała moją twarz, a kolejny krzyk wydobył się z mojego gardła. Wstałam z ziemi, zagarniając z blatu wszystkie rzeczy, aż spadły na ziemie z głośnym hukiem.  Podbiegłam do szafki wyrzucając z niej wszystkie rzeczy i bezowocnie zaczęłam szukać jakich kolwiek pieniędzy. Przecież musi mieć gdzieś schowane te przeklęte pieniądze! Kolejne książki, wazony, szkatułki i wszelkiego rodzaju rzeczy lądowały na ziemi. Chaos, idealne słowo opisujące wygląd domu i mojego życia. Już nawet nie zwracałam uwagi na fakt, że cała koszulka była mokra od łez i w niektórych miejscach brudna od krwi, a rana na ręce znowu pękła.  Moje knykcie były już popękane,  kiedy już poraz dziesiąty uderzałam pięścią w ściany, aby się wyładować.  Naglę poczułam na ramionach inne dłonie.
- Przestań – usłyszałam za sobą, ale nadal uderzałam pięściami w ściany, krzycząc i wyzywając wszystkich – Przestań ! – krzyknął odciągając mnie od ściany, a jego silne ramiona owinęły się w około mojej talii.
- Zostaw mnie ! – zaczęłam się wyrywać, machając nogami w celu kopnięcia go w co kolwiek.
- Alex ! Uspokój się – powiedział stawiając mnie na ziemie i łapiąc za ramiona. Patrzyłam w jego karmelowe oczy i niczego bardziej teraz nie chciałam jak odzyskać przyjaciółkę.
- Justin –załkałam – Cat , ja.. ja musze jej pomóc – wyszeptałam
- Powiedz mi co się stało – przytulił mnie, a jego zapach zaczął mnie otulać. Usiedliśmy pod ścianą, nadal w uścisku. Opowiedziałam mu o wszystkim. O strzelaninie, kłótni z Cat, telefonie i kartce.
- Pieprzony ćpun – zaklął pod nosem – Wiesz gdzie ona jest?  -zapytał po chwili.
- Nie mam cholernego pojęcia i to mnie dobija. Najgorsze jest to, że ja nie mam tych przeklętych pieniędzy.
- Tym się nie martw coś wymyślimy – posłał mi pocieszający uśmiech, ale gdy dostrzegł, że mu nie wierze, wyciągnął ręce nakazując mi się przysunąć bliżej niego. Posłusznie przysunęłam się do niego, a on poraz kolejny mnie przytulił – Jak mówię, że coś wymyśle to tak będzie. Rozumiesz?
Kiwnęłam lekko głową, patrząc w jego oczy.
- Justin, musisz mi pomóc ją odzyskać. – położyłam dłonie na jego policzkach intensywnie wpatrując się w niego. Jego wzrok powędrował na dłuższa chwile na moje usta , ale potem z powrotem przeniósł go na moje oczy. Moje usta wykrzywiły się w małym uśmieszku, ponieważ wiedziałam co chciał zrobić.
- Spokojnie Al. Jakoś sobie poradzimy – na jego twarz wkradł się szczery uśmiech kiedy, owinęłam ręce wokół jego szyi, mocno go tuląc.
- Dziękuje – powiedziałam, a po chwili złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. Chłopak miał zdziwiony wyraz twarzy, ale zaraz na nowo się uśmiechnął
- Nie rób tak więcej.
- Ale co? – udałam zdziwioną, ale uśmiech sam pchał się na twarz.

- Tego – powiedział nachylając się i ponownie łącząc nasze usta. 

***
Witam serdecznie!
Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, a rozdział miał być X czasu temu, ale mam nadzieje, że chociaż w malutkim stopniu mi wybaczycie i nadal będziecie tu ze mną.
No i ja wam się podoba ?! 
Pierwsze prawdziwe, bo tak można nazwać tą sytuacje, zbliżenie!
Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za takie ckliwe momenty, no ale niestety , Justin i Alex to nienormalna para TO nienormalnie ludzie! 
Uznałam,że czas najwyższy popracować nad ich charakterami i postępowaniem. Mam nadzieje, że efekty wam się podobają . 
A ja zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału, żebyście nie musieli tak długo czekać. 
Chciałabym was jeszcze prosić o zostawienie po sobie śladu. Chciałabym wiedzieć ilu was tu jest . 
Zostawcie po sobie nawet głupią " kropkę" . To wiele dla mnie znaczy . 
Mam nadzieje, że was nie zanudziłam.
Zapraszam również na WATTPADA, gdzie oczywiście też znajdziecie tam nasze opowiadanie. 
TO do następnego !

CZYTASZ = KOMENTUJESZ 


środa, 24 czerwca 2015

Spojler #2

- Może jakieś dziękuję? – warknął Justin
- Nie możesz powiedzieć nikomu, że tu byłam i mi pomagałeś . Zrozumiałeś? – stanęła w progu domu czekając na odpowiedz znajomego. Ten kiwnął tylko głową ponaglając ją do wyjścia.

-A i jeszcze jedno Justin- uśmiechnęła się pod nosem – Dziękuję 

wtorek, 5 maja 2015

WAŻNE!!!!

Witam was sercecznie !!
MAM WAŻNA ALE TO BARDZO WAŻNĄ I OGROMNĄ PROŚBĘ/INFORMACJE !
DOWIEDZIALAM SIE OSTATNIO, ŻE NASZE FF ZOSTAŁO NOMINOWANE NA BLOGA KWIETNIA I MAM DO WAS OGROMNA PROŚBĘ . MOŻECIE ZAGŁOSOWAĆ NA YOUR NIGHTMARE POD TYM LINKIEM ? TO DLA MNIE NAPRAWDĘ WAŻNE A WIERZE ZE MI POMOZECIE .
*rozdział pojawi sie w najbliższym czasie*

LICZE NA WAS ! POZDRAWIAM :) 

niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 13



Wściekły chłopak ruszył w stronę swojej siostry z wazonem w dłoni.
-Gdzie je schowałaś, przebiegła suko ?! – wrzasnął na przerażoną dziewczynę na co ta wybuchła jeszcze większym płaczem.
-Nie dostaniesz ich! – pisnęła, gdy wazon rozbił się nad jej głową.  Nie zdążyła wykonać jakiego kolwiek ruchu, gdy poczuła uścisk na szyi, a jej plecy zderzyły się ze ścianą.
- Gdzie. Je. SCHOWAŁAŚ ?!! – wybuch, ciężko dysząc . Jedną ręką ściskał biedną Cat za szyje, a drugą przeszukiwał jej kieszenie. Gdy nic nie znalazł, mocnym ruchem rzucił siostrą przez salon.
-Nie chcesz gadać, he? Jeszcze zobaczymy – splunął jej na twarz, po czym rzucił się w stronę schodów, przeskakując po trzy schodki. Przez parę sekund panowała cisza, ale rozległ się przeraźliwy huk, wypełniający najmniejszy cal powietrza. Za nim kolejne i kolejne, aż w końcu przeraźliwy krzyk zbliżał się coraz bliżej pokaleczonej, pobitej i przerażonej dziewczyny, aż w końcu brat zeskoczył ze schodów, a furia biła od niego na kilometr.
-Cody? – zapytała cichutko, prawie nie słyszalne, ale on ją słyszał. Podszedł do niej powoli, chytrze się uśmiechając
-Taka piękna twarz… Szkoda, że będzie trzeba ją zniszczyć – powiedział i wymierzył jej z pięści w twarz. Dziewczyna wrzasnęła, gdy jej głowa uderzyła o szklany stół i rozbiła go, a krew otoczyła jej ciało, brudząc nogawkę Cody’ego. Wszelka nadziej opuściła Cat, gdy jej ciało zaczęło robić się lżejsze, a obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny, aż w końcu całkiem znikł.

*
Nie pewnym krokiem zaczęłam zbliżać się do wejścia domu dziewczyny i drżącą ręką chwyciłam za zimną metalową klamkę. Rozległ się charakterystyczny zgrzyt, a skrzypienie drzwi przerwało panującą ciszę. W środku panował półmrok, tylko stojąca na potłuczonym stoliku lampka dawała odrobinę światła.
- Co do cholery..- zaklęłam pod nosem, potykając się o połamane krzesło, natknęłam się na rozbity wazon i pozrzucane z półki stare książki. Następnym co zobaczyłam była leżąca na ziemi z rozbitą głową Cat.
- O boże.  Cat? Cholera jasna! – odepchnęłam spod nóg metalowe lampy i szczątki krzeseł, lądując na kolanach przed nieprzytomną przyjaciółką. Jej włosy posklejane były od krwi, a na jej twarzy malowały się sińce. Jej szczupła sylwetka leżała jak ususzony kwiat na kawałkach szkła, które pokaleczyły jej kończyny i plecy. Pochyliłam się lekko, sprawdzając czy oddycha. Oddychała,  prawie nie widocznie, ale oddychała. Naglę rozległ się potężny huk, a mała lampka dająca ostatnie światło w tym pomieszczeniu, zgasła. Szyderczy śmiech wypełnił salon, a kroki rozlegały się coraz bardziej. Delikatnie odkładając ciało Cat wstałam, nie przejmując się tym, że jestem w krwi. 
- Jackson. Moja droga Jackson! – wypowiedział, rozkładając ręce do uścisku .
- Co jej zrobiłeś Flores ? – wysyczałam , ma sekundę przenosząc wzrok na jego siostrę.
- Wymierzyłem karę, a jeżeli o niej mowa, to chyba nasza kruszynka powraca do żywych – oznajmił, patrząc w jej stronę . Cat powoli otworzyła oczy, przyswajając sobie całą sytuację, a po chwili podniosła się do pozycji siedzącej, łapiąc się za rozciętą głowę
- Alex ? Alex?! Co ty tu robisz ?- pisnęła , ale zaraz została uciszona przez lecącą w jej stronę książkę.  W ostatniej chwili zdążyła zrobić unik. Jak oparzona odwróciłam się w stronę Cody’ego, wyciągając za paska pistolet.
- Ładna zabawka – splunął , wymierzając w moją stronę swoją klamrą.
- Twoja również – jego cyniczny uśmiech sprawił, że cała się zagotowałam – Ale nie o tym chyba będziemy gadać . Cat dasz rade sama wstać ? – ta tylko lekko skinęła głową i po dwóch próbach samodzielnego podniesienia się z ziemi, stanęła na nogach i chwiejnym krokiem udała się do drzwi. Gdy była na równi z bratem przyspieszyła, jakby obawiała się, że nie zdąży wyjść.
- Piękny pokaz twojej uczynności Jackson. A teraz powiedz, po co przyszłaś ? – podniósł wyżej pistolet mierząc mi pomiędzy oczy.
- Przyszłam się zapytać jak tam było w więzieniu? – ironiczny uśmieszek wkradł się na moją twarz,  a powietrze stało się gęściejsze. Mocniej zacisnęłam swoją chudą dłoń na spluwie, nadal celując w jego głowę. On tylko cicho się zaśmiał.
- Wybacz, ale nie pijam herbaty z takimi sukami jak ty Jackson.
- Przykro, liczyłam na miły wieczór Flores, ale najwidoczniej nie przypadniemy sobie do gustów – wysyczałam, a jego oczy pociemniały jeszcze bardziej – Co? Okładasz dziewczyny, bo nie masz towaru, ty pieprzony złamasie? !
Jego śmiech wypełnił pomieszczenie, a dłonie zacisnęły się ciaśniej na pistolecie.
- Nie lubię, gdy ktoś wpieprza się w moje sprawy. Zwłaszcza ktoś taki jak ty – wysyczał, a po chwili jego pistolet wystrzelił.
*
Sącząc ostatniego drinka, pijany chłopak zastanawiał się nad słowami , które dzisiaj wypowiedział. Może był za ostry? Może nie powinien wytykać jej śmierci siostry?
-Nie, przecież to śmieszne – zaczął chichotać, dobijając do końca napój. Z hukiem odstawił szklankę na blacie baru i wstał z krzesła. Spoglądał na dziewczynę, która przez cały czas bacznie go obserwowała. Z łobuziarskim uśmiechem zmierzał w jej stronę, a ona jak gdyby tego nie wiedziała,  popijałą wódkę wymieszaną z kolą.
- Co taka piękna dziewczyna jak ty robi o tej porze sama w klubie ? – posłał jej uśmiech, który zawsze działał tak samo, na każdy jego cel. Ta cicho zachichotała, wstając od stołu i łapiąc go za rękę.  Pijany chłopak szedł za nią, aż dotarli do jednej z męskich toalet. Mocnym pchnięciem ręki Justin otworzył jedną z wolnych kabin i wepchnął do niej dziewczynę. Nie zdążyła zorientować się co się dzieje, gdy ten łapczywie zaczął całować jej szyje, a jęki samoistnie wydobyły się z dziewczęcych ust. Składał mokre i gorące pocałunki na każdym centymetrze jej szyi, doprowadzając ją do istnego wulkanu pożądania.  Ciężko dysząc zaczął odpinać jej sukienkę, a gdy ta nie stawiała najmniejszego oporu odwrócił ja twarzą do ściany i pozbył się przeszkody. Złapał w jedną dłoń jej jędrną pierś , a druga szukał w kieszeni gumek.  Na sekundę oderwał się na od jej ust i zębami rozerwał foliową paczuszkę. Dziewczyna poczuła nagle w sobie jego kolegę, na co z jej ust wydobył się niekontrolowany krzyk rozkoszy.  Chłopak nie dał je nawet chwili, aby przyzwyczaiła się do jego rozmiaru, tylko szybkimi i bardzo mocnymi ruchami wbijał się w nią . Pomieszczenie wypełnione było jego jękami i jej głośnymi krzykami. Podniecenie jakie jej dawał nigdy nie towarzyszyły jej podczas żadnego stosunku. Justin czuł jedynie ulgę, gdy doszła , a po chwili stało się to również z nim. Nie minęła minuta, gdy ten ponownie otworzył drzwi kabiny, zostawiając w niej zdezorientowaną dziewczynę.
- Ty dupku ! – krzyknęła za nim, ale w ramach odpowiedzi usłyszała jego głośny śmiech, a następnie trzask drzwi.
*
Przeszywający ból ramienia towarzyszył mi, gdy podnosiłam się z podłogi. Kątem oka widziałam, że chłopak podnosi się z ziemi, a w ręku trzyma swój pistolet. 
- Cat wynoś się stąd ! – wrzasnęłam , gdy ty stała w miejscu z odłamkiem wazonu w dłoni.  Oszołomiony Cody, złapał się za rozciętą głowę, a jego wzrok padł na siostrę. Naglę gwałtownie rzucił się w jej stronie, a ta przerażona pisnęła rzucając w niego kawałkiem szkła i ruszyła w stronę drzwi. Biegiem pognałam w ich stronę, przeskakując nad stolikiem.  Bez zastanowienia wymierzyłam pistolet w stronę Flores’a . Przeraźliwy krzyk chłopaka i jego upadek, poinformował mnie, że trafiłam.
- Ty pieprzona dziwko ! – wrzasnął, szukając dłonią pistoletu.
- Tego szukasz? – zaśmiałam się, trzymając w dłoni jego zabawkę. Z kieszeni wyciągnęłam kokainę i rzuciłam ją w twarz brata Cat.
- Pieprzony  ćpun – splunęłam, przechodząc obok wykrwawiającego się wroga. Przeszłam przez próg i rozglądając się na boki szukałam, przyjaciółki.  Siedziała na trawniku cicho łkając, podeszłam do niej i przykucnęłam obok, a ta wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia.  Zgłuszony syk wydobył się z mojego gardła.
- Twoje ramie – wskazała palcem na rozciętą kurtkę
- Nie ważne. Chodźmy stąd.
- Ale mama...- westchnęła głośno ocierając łzy z policzków. Podniosła się z trawnika spoglądając na mnie błagalnie. – Nie może tu wrócić . Ten dom jest zrujnowany – wrzasnęła, ponownie wybuchając płaczem. Objęłam ja przyjacielskim ramieniem, spoglądając czy nie robię jej krzywdy .
- Nie martw się o to. Wszystkim się zajmiemy, ale teraz chodź . Nie możemy tutaj zostać – oderwałam się od niej i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu
*
Alexandra dokładnie opatrzyła głowę swojej przyjaciółki, ukrywając przed nią , że została zraniona w ramie. Za każdym razem, gdy Catherine zadawała pytanie odnośnie jej zdrowia, odpowiadała, że jest cała, a pocisk wymierzony w jej stronę trafił w stolik. Ale kula nadal tkwiła w jej ciele i przy każdym ruchu ręki sprawiała coraz większy ból. Kiedy jej przyjaciółka zasnęła, wystrzelona jak z procy pognała do łazienki. Aby zagłuszyć swój krzyk zagryzła ręcznik, ale nawet to, że mogła nareście krzyknąć, nawet w połowie nie dawało jej ukojenia. Wyciągając z apteczki szczypce, popryskała je płynem bakteriobójczym i przyłożyła do czerwonej skóry. Starała się nie hałasować, gdy próbowała wyciągnąć z rany pocisk. Za każdym razem, gdy złapała je szczypcami wyślizgiwały jej się z rąk i z brzdękiem uderzały o ziemie. Podirytowana dziewczyna oparła się o umywalkę, nie zwracając najmniejszej uwagi na fakt, że cała łazienka tonęła w jej krwi. Przemywając twarz zimną wodą, podniosła przyrząd z ziemi i ponownie spryskała ją substancją. Minimalnie napinając mięsień, wsunęła w ranę szczypce i jednym szybkim ruchem wyciągnęła pocisk pistoletu, ale ból który odczuwała przez tą chwilę słyszalny był dookoła, gdy wrzasnęła na całe piętro. Uchyliła lekko drzwi by sprawdzić , czy Cat nadal śpi, ale dziewczyna była tak zmęczona, że nawet nie przejęła się tak głośnym dźwiękiem.  Wyczerpana dziewczyna oparła się o drzwi łazienki. Nie miała siły ruszyć kończyną, ale nie była senna.  Zaczęła rozmyślać nad tym co powie mamie, gdy ta zobaczy bliznę. Przecież obiecała jej, że już więcej do tego nie wróci, a tym czasem zabiła już kolejnego człowieka i postrzeliła syna jej przyjaciółki. Westchnęła głośno i otarła twarz, brudną ręką. Podniosła się z zimnej ziemi, w między czasie zbierając bandaże . Perfekcyjnie zawinęła jeden z nich wokół ręki i wyszła z łazienki zamykając ją na klucz.
*
Leżałam już od czterech godzin, zwijając się z bólu i modląc się, żeby Cat nie słyszała mojego stękania. Z każdym najmniejszym ruchem ból stawał się coraz gorszy, aż wycisnął z moich oczu parę łez.
Dochodził już świt, podnosząc się z podłogi przy kanapie, na której leżała dziewczyna i smacznie spała, zebrałam koc i udałam się do kuchni, po tabletki. Wysypując pięć tabletek na dłoń, wsadziłam je do ust i popiłam wodą. Jeszcze nigdy tak cholernie nie bolało, nawet gdy któryś z kolesi na jednej z akcji bił mi nóż w udo. Jeszcze nigdy tak cholernie nie bolało . Po piętnastu minutach ból ledwo ustąpił, ale pozwolił mi normalnie funkcjonować i udawać, że jestem cała i zdrowa.  Przygotowałam śniadanie dla przyjaciółki i zostawiłam świeże ubrania na blacie.
Ubrana w białą koszulkę z kieszonką na lewej piersi i czarne jeansy, ubrałam na nogi conversy i zarzuciłam na ramiona jeansową kurtkę. Przystanęłam na chwilę czując wibracje w telefonie. Ignorując je udałam się do samochodu, aby po momencie wyjechać z podjazdu z piskiem opon. Dzięki wczesnej porze, znalazłam się przed domem Justin’a po dziesięciu minutach .

***
 Witam serdecznie!
Mam nadzieje ze rozdział wam się spodobał . Osobiscie nie jestem z niego zadowolona, ale opinia nalezy do wam. Dodaje ten rozdzial w biegu dlatego za wszelkie bledy przepraszam. Sprzet mi sie psuje !
Rowniez chcialam was poinformowac ze udostepnilam moje ff na WATTPADA.
Mam nadzieje ze ta opcja rowniez bedzie dla was wygodna.
Dziekuje i do następnego!

czwartek, 16 kwietnia 2015

Spojler #1 + Zwiastun



Chłopak nie dał je nawet chwili, aby przyzwyczaiła się do jego rozmiaru, tylko szybkimi i bardzo mocnymi ruchami wbijał się w nią. Pomieszczenie wypełnione było jego jękami i jej głośnymi krzykami. 

***
Taki mały spojler kolejnego rozdziału, który już niedługo . 
Przede wszystkim bardzo dziękuje osobie która wykonała dla mnie zwiastun tego ff . Jesteś Wspaniała ! Z całego serca Ci dziękuje ! Zapraszam na blog Agnes M 
 http://ineedangelinmylife.blogspot.com
i na jej kanał na yt .


*A TU MACIE LINK DO ZWIASTUNA *


sobota, 28 lutego 2015

Rozdział 12



( Ważna notatka - Proszę przeczytaj ) 

Miłego Czytania x

Otwieram zaspane oczy i spoglądam na zegarek wskazujący piętnaście po siódmej. Wzdycham ciężko na samą myśl o dzisiejszym dniu. Po co mi w ogóle ten zakład? Co chce sobie przez to udowodnić ? Że nadal mogę go mieć ? „Ale czy chcesz?” podpuszcza mnie podświadomość. Ignoruje jej zagrania, wstając z łóżka, powolnym krokiem udaje się w stronę łazienki, zagarniając po drodze wszystkie potrzebne ubrania. Stojąc przed lustrem przemywam twarz zimną wodą, potrzebując orzeźwienia. Całą dzisiejszą noc męczyły mnie koszmary, przez co moja twarz wyglądała jeszcze na jeszcze bardziej zmęczoną niż powinna. 


Ubrana w przygotowane ubrania weszłam do kuchni nie zastając nikogo w pobliżu. Na białym blacie spoczywała mała karteczka. Przewróciłam oczami czytając treść:

Alexandro, musiałam wyjechać w sprawach służbowych, ale mam nadzieje, że poradzisz sobie bez swojej kochanej mamusi. Pieniądze są na twoim koncie, lodówka jest zaopatrzona we wszystko co lubisz. Postaram wrócić za 3 dni i mam nadzieje, że przez ten czas nie dorobie się wnuków
Całuski , Mama x

Z poirytowaniem zgniotłam kartkę wyrzucając ją za siebie.
-Świetnie- bąknęłam – Zajebiście po prostu . – Westchnęłam dopijając wczorajszą wodę zostawioną przeze mnie. Wrzuciłam szklankę do zlewu, a towarzyszący temu dźwięk tłuczonego szkła poinformował mnie, że została spisana na straty. Ruszyłam do drzwi, zagarniając po drodze kluczyki do auta i plecak leżący pod drzwiami. Trzasnęłam drzwiami, automatycznie je zamykając, a z podjazdu wyjechałam z piskiem opon. Ten dzień nie mógł się zacząć jeszcze bardziej chujowo niż w tej chwili. 


*      
                                                                                                                                                        
„Biegnę białym korytarzem w granatowej koszulce. Nie ma tam żadnych drzwi ani okien, tylko czarna podłoga prowadzi mnie do jaśniejszego światła, gdzie znajduje się cień dziewczyny. Zwalniam ze zmęczenia, a postać odwraca się w moją stronę.
-Kim jesteś ? – wołam, ale nie otrzymuje odpowiedzi. Podchodzę niepewnie bliżej chcąc przyjrzeć się twarzy nieznajomej. W jej dłoni znajduje się pistolet, a krople krwi spływające po jej ręce utworzyły małą kałuże prze jej nodze.
- Kim jesteś ? – pytam ponownie, podchodząc jeszcze bliżej. Dostrzegam, że na głowie nieznajomej spoczywa kaptur przeszkadzając w dostrzeżeniu twarzy. Gdy podchodzę jeszcze kawałek, mogę dostrzec mrożący krew w żyłach uśmieszek namalowany na jej ustach. Przechylam lekko głowę, a ona powtarza to samo, uśmiechając się jeszcze bardziej złowieszczo niż przedtem.
-Kim ty do cholery jesteś? – krzyczę z przerażenia, a na odpowiedz otrzymuje wymuszony chichot nieznajomej. – Kim jesteś ?- powtarzam po raz kolejny.
-Jestem twoim koszmarem. – mówi pogardliwym głosem, unosząc zakrwawioną dłoń do skrawka widzianej przeze mnie twarzy i krwią maluje usta. Nieoczekiwanie wybucha szyderczym śmiechem, oblizując usta. – Jestem tym, czego najbardziej się boisz. Twoją udręką, twoimi lękami, najgorszym co może Cię spotkać , Alexandro.
Jej udawany troskliwy ton jest jak trucizna.
-Skąd znasz moje imię? – głos mi się załamuje i mówię ostatnie słowo bardzo piskliwie.
- Tyle strachu – Wciąga głośno powietrze – Czuję twój strach – szepcze a następnie znowu wybucha śmiechem.
- Co Cię tak śmieszy ?!- wybucham, wyrzucając ręce w powietrze, ale zaraz opanowuję się, gdy dostrzegam jak zaciska dłoń na pistolecie.  Powietrze staje się chłodne, a cisze, która panuje dookoła wypełnia cichy dźwięk uderzających kropel o ziemię.
- Chodź – nakazuje naglę, odwracając się i idąc przed siebie. Im dalej idziemy tym ściany stając się ciemniejsze, a podłoga jaśniejsza tak, że po pewnym czasie ściany są czarne jak nicość, a podłoga biała jak śnieg. Po swojej prawej stronie dostrzegam, dziwnie zarysowane drzwi, tak jakby jakieś dziecko namalowało je białą kredką. Idę za cieniem rozglądając się bacznie na boki. Strasznie ciekawi mnie co kryje się po drugiej stronie tych wszystkich drzwi.
- To twoje wspomnienia – mówi niskim głosem koszmar. Zatrzymuję się po środku korytarza i obraca w prawą stronę . Niepewnie podchodzę do konturów, a cień zachęca gestem ręki do otworzenia ich.
Drżącą dłonią łapie za białą klamkę i przekręcam, aż słyszę kliknięcie, a drzwi otwierają się same. Przede mną rozciąga się obraz wspomnienia, gdy byłam małą dziewczynką. Spoglądam na zakapturzoną postać, która ruchem dłoni wskazuję, abym tam weszła. Robię nie pewny krok w stronę mgły. Dookoła jest las, a jedynym  słyszanym dźwiękiem jest szelest liści i pękniecie gałęzi. Przeraźliwy krzyk przerwa sielankę, a ja szukam jego źródła. Dostrzegam wtedy małą blondynkę, która leży na ziemi i trzyma się za nogę z której sączy się krew. Czuję ból i spoglądam w dół na swoje nogi i dostrzegam stróżkę krwi oraz rozcięcie.
-Jak to możliwe – szepcze dotykając tego miejsca, a na opuszkach mam krople gęstej krwi. Podnoszę głowę i dostrzegam, że mała blondynka nie płaczę ale podnosi się i opiera o drzewo. Naglę podbiega do niej jakiś chłopak o czarnych włosach i wrzeszczy na nią za to, że się pobrudziła, wyciąga rękę i wymierza jej cios w policzek. Nawet jedna łza nie spłynęła po jej twarzy, a ona sama nie okazuje żadnych emocji. Tylko na chwile, po jej twarzy przebiega cień pogardy dla osoby, która ją uderzyła, ale natychmiast znika, gdy się odwraca i odchodzi chwiejnym krokiem.
Gdy staje przed kolejnymi drzwiami, powietrze jest coraz bardziej gęste. Przekręcam gałkę, wchodząc do środka. Otacza mnie ciemność. Inna niż na Korytarzu. Jest ona przepełniona zapachem krwi, narkotyków, alkoholu. Przepełniona zapachem zabójstwa. Dostrzegam, że jestem teraz ubrana w czarne spodnie i skórzaną kurtkę, a na głowie mam taki sam kaptur jak Cień.  Nieznajoma stoi w miejscu, jakby nie przejmowała się tym, że wyglądamy podobnie. Nie widzę jej twarzy ale wiem, że patrzy na mnie obojętnie. Obserwuję ją gdy rusza przed siebie. Stoję w miejscu, obserwując dokąd idzie, gdy staje i kiwnięciem głowy pokazuję, abym kroczyła za nią.  Poprawiam pasma włosów wystające spod kaptura. Światła latarni prowadzą nas na przedmieścia, do starego magazynu, którego kompletnie nie pamiętam.
- Gdzie my jesteśmy?- pytam chcąc dotknąć ramienia cienia, ale jakaś siła mi na to nie pozwala. Ponownie nie otrzymuje odpowiedzi na zadane pytania. Cień kroczy przed siebie pewnym krokiem, otwierając stare metalowe drzwi od magazynu. Dudnienie metalu przyprawia mnie o gęsią skórkę, a adrenalina rośnie z każdym krokiem w stronę tajemniczego białego światełka. „Czy właśnie tutaj umrę?” taka myśl przemyka mi przez głowę, gdy zatrzymuję się na równi z Nieznajomą. Stoimy w cieniu nie zauważone, przez zebranych ludzi na środku pomieszczenia.
- Czy oni nas widzą ? – pytam , a Cień rusza przed siebie, wkraczając w krąg światła, oświetlając swoją czarną sylwetkę. Krew nadal jest widoczna na jej ręku, a pistolet kurczowo trzymany jest w dłoni. Idę za nią, ale w pewnym momencie zatrzymuję się, gdy dostrzegam bardzo młodą dziewczynę. Stoi przed ciałem mężczyzny trzymając w dłoni zaciśnięty pistolet. Jej blond włosy kaskadami opadają na szczupłe ramiona, a z niebieskich oczu tryska nienawiść. Świat zaczyna wirować, gdy rozpoznaje w tej dziewczynie siebie.
- To tu mnie stworzyłaś – słyszę cichy szept przy moim uchu- Stworzyłaś mnie wtedy, kiedy po raz pierwszy kogoś zabiłaś. – a ja mogę wyobrazić sobie jak na jej bladej twarzy maluję się złowrogi uśmiech. Dziewczyna o granatowych oczach obchodzi dookoła ciało pobitego mężczyzny, prowadząc  z nim głuchy monolog. Ona mówi, on jęczy.
- I zapamiętaj jedno –syczy – Że przed Śmiercią nie warto uciekać, bo ona i tak cię dopadnie. – Cień wypowiada te słowa w tym samym czasie co Blondynka, szepcząc mi je do ucha, gdy po chwili dziewczyna z ironicznym uśmiechem macha do faceta i rozlega się strzał. Zamykam oczy, powstrzymując zbierające się łzy.
-Pytałaś kim jestem… - szepcze, gdy stoję z zamkniętymi oczami, chcąc przemyśleć to co właśnie zobaczyłam – Jestem Tobą … Jestem Śmiercią. To ty mnie stworzyłaś. – wypowiadając te słowa przykłada zimną, zakrwawioną lufę do moich pleców – A ja Cię zniszczę …
Ostatnie co poczułam to zimne usta na moim policzu i pocisk przebijający moje serce.” 

Gwałtownie potrząsam głową, gdy zdaję sobie sprawę , że odpłynęłam.
- Alex ? Wszystko w porządku- Pyta z przejęciem Cat, a jej wielkie piękne oczy wpatrują się we mnie z uczuciem.
- Tak.. Tak. Wszystko w porządku – Dukam podnosząc się z krzesła. Biegnę wzrokiem po twarzach moich przyjaciół i odsuwam siedzenie bym mogła odejść.
- Al, Jesteś strasznie blada – dopowiada Patrick , ale nie zwracam na to zbytnio uwagi. Gdy wychodzę ze stołówki wpadam na kogoś.
- Prze.. Przepraszam . – Uciekam wzrokiem nie patrząc nawet na jego twarz.
- Jak chodzisz! – warczy – Alex? Powinnaś uważać – beszta mnie, ale jego twarz łagodnieje gdy dostrzega  moją dezorientacje.
-Przepraszam, nie widziałam Cię – mówię wymijając go , ale czuję jego dłoń na moim nadgarstku.  Nie patrzę nawet na jego , błagając Boga, by dał mi odejść.
- Co się stało? – pyta ostrym tonem, oczekując natychmiastowej odpowiedzi. Wzruszam ramionami, ale gdy to robię, jego spojrzenie ciemnieje . Wzdycha wyraźnie podirytowany – No przecież kurwa widzę, że coś się stało ! Mów ! – wzmacnia uścisk na moim nadgarstku, a ja walczę, że sobą, aby go nie uderzyć. Gdy nie odpowiadam, ciągnie mnie do jednego z ślepych korytarzy i przygwożdża do ściany. 
- Jeżeli nie otrzymam odpowiedzi w przeciągu trzech sekund, nie ręczę za siebie! – syczy przez zaciśnięte zęby.
-Chce anulować zakład – mówię na jednym wydechu, patrząc w jego czarne jak nicość oczy.
- Żartujesz , prawda? – odsuwa się ode mnie, odwracając plecami, ale chwile potem zostaje przyciągnięta do ściany naprzeciwko. – Co to ma kurwa znaczyć ze go „anulujesz”? Nie tak się umawialiśmy Jackson – mruży oczy świdrując wzrokiem moją twarz. „Gdyby oczy mogły zabić, była bym już martwa” Poucza mnie moja irytująca podświadomość .
- To nie ma sensu Justin – mówię, próbując poluźnić uścisk na szyi. On prycha tylko pogardą, uśmiechając się sarkastycznie
- Justin to nie ma sensu – piszczy jak mała dziewczynka – No ile razy twoje fałszywe usteczka będą to mówiły, Jackson ? No ile?! – krzyczy przerzucając nas na kolejną ścianę. Uderzam głową w ścianę, co powoduję moje sekundowe zamroczenie. Jego na chwile przestaje być mroczny, ale powraca ze zdwojoną siłą.
W jego oczach widzę nieznaną mi emocję, coś na rodzaj żalu, smutku i braku miłości, ale nie jest to z żadna z wymienionych. Gryzę się w język, by nie powiedzieć jednego słowa za dużo. Zbieram całą swoją siłę, aby go odepchnąć. 
- Wybacz mi że uraziłam twoje jebane ego lub co kolwiek innego, ale jeżeli nie rozumiesz zrozumieć słowa „anulować” – robię w powietrzu cudzysłów i kontynuuje – To radzę zajrzeć do pieprzonego słownika  i  nauczyć się jego znaczenia.  Chyba, że twoja tępa główka nie jest w stanie przyswoić sobie 4 zdań, to wybacz, ale nie mamy o czym rozmawiać – syczę stojąc przed nim , gdy on dotyka plecami ściany. Patrzy na mnie obojętnie, nie przejmując się moimi słowami . Nagle na jego twarzy przemyka cień tego samego złowrogiego uśmiechu co w śnie.
- Gubisz się w tym czego chcesz, Alexandro. Na twoim miejscu Jan radził bym uważać z kim zaczynasz i pamiętać kto cię stworzył i przygarnął gdy byłaś nic nie wartą dziewczynką o złotawych włosach, pragnącą zemścić się na wszystkich za śmierć swojej siostry. – na chwile milknie, tylko po to aby przybliżyć twarz do mojego ucha – Radziłbym uważać, gdzie zapuszczasz się w nocy, bo twojej pięknej główce może się coś stać – szepcze
Spoglądam na niego ze zdziwieniem. Patrzę na twarz, na czarne jak węgiel oczy, na ten uśmiech zabójcy. Cofam się o krok w tył .
- Pieprz się, Bieber ! – fukam, mrużąc oczy.
- Z Tobą zawsze , Shawty ! – mruczy, a ja nie wytrzymuję, podnoszę plecak z ziemi i szybkim krokiem opuszczam budynek szkoły.  


*

Ten cholerny telefon nie przestawał dzwonić od godziny, przeszkadzając mi na zebranie się do kupy. Nie wytrzymując , złapałam za urządzenie i silnym ruchem cisnęłam nim o ścianę, na której zostawił małe wgniecenie.  Poderwałam się z kanapy ukradkiem zerkając na zegarek wiszący na ścianie. Wskazywał dwanaście po północy. Zakładając kaptur na głowę, wyszłam z domu. Szłam ciemną ulicą , gdy przypomniałam sobie jego słowa : „Radziłbym uważać, gdzie zapuszczasz się w nocy, bo twojej pięknej główce może się coś stać” . Pieprzony drań. Zaciągając kaptur bardziej na głowę, przyspieszyłam kroku. Po dwudziestu minutach znajdowałam się pod starym murem z cegły. Rozglądając się na boki podeszłam do  jednego z trzech chłopaków . Obdarzył mnie uśmieszkiem, który natychmiast znikł z jego czarnej twarzy. Z kieszeni wyciągnął małą paczuszkę z białym proszkiem, wręczając mi ją do dłoni z trzymanym przeze mnie banknotem. Sprawnym ruchem pochwyciłam kokainę i jak gdyby nigdy nic, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w swoją stronę. Szłam pustym chodnikiem, gdy głuchą cisze przerwał krzyk. Podniosłam wzrok na dom po prawej stronie.  Przetwarzając informacje obróciłam się twarzą do domu. Wciągnęłam gwałtownie powietrzę, gdy okazało się , że stoję przed domem Cat. 

***
Witam was serdecznie po strasznie długiej przerwie. 
Wiem, że rozdział nie jest za długi, ale jak na razie musi wam to wystarczyć, ponieważ nie jestem w stanie napisać więcej. 
Jak pewnie zauważyliście nazwa ff uległa zmianie z "Don't go baby" na "Your nightmare" ponieważ również zmianie uległa fabuła w mojej głowie. 
Oczywiście nadal bedzie to ff o J-lex, ale ich losy potoczą się inaczej niż zakładałam na początku. 
Mam do was ważne pytanie...
CZY KTOŚ Z CZYTAJĄCYCH POTRAFI I ZECHCE WYKONAĆ ZWIASTUN TEGO FF? 
W ZAKŁADCE Z " *" BĘDZIECIE MOGLI ZGŁOSIĆ SIĘ DO MNIE. 

Zapraszam was również do zakładki INFORMOWANI, gdzie możecie podawać swoje usery lub linki do ask'a a ja bede informować was o nowych rozdziałach 
I ostatnia sprawa .. ( wiem przynudzam) 
Czy  pomysł z założeniem Twitter'a o tym opowiadaniu, jest dobrym pomysłem. Chciałabym tam umieszczać spojlery nowych opowiadań, chyba że wolicie, abym umieszczała je po prostu jako nowe posty na blogspocie ? 
Z niecierpliwością czekam na wasze odpowiedzi i całuję xx 
DO NASTĘPNEGO xxx