Wściekły
chłopak ruszył w stronę swojej siostry z wazonem w dłoni.
-Gdzie je schowałaś, przebiegła suko ?! – wrzasnął na
przerażoną dziewczynę na co ta wybuchła jeszcze większym płaczem.
-Nie dostaniesz ich! – pisnęła, gdy wazon rozbił się nad jej
głową. Nie zdążyła wykonać jakiego
kolwiek ruchu, gdy poczuła uścisk na szyi, a jej plecy zderzyły się ze ścianą.
- Gdzie. Je. SCHOWAŁAŚ ?!! – wybuch, ciężko dysząc . Jedną
ręką ściskał biedną Cat za szyje, a drugą przeszukiwał jej kieszenie. Gdy nic
nie znalazł, mocnym ruchem rzucił siostrą przez salon.
-Nie chcesz gadać, he? Jeszcze zobaczymy – splunął jej na
twarz, po czym rzucił się w stronę schodów, przeskakując po trzy schodki. Przez
parę sekund panowała cisza, ale rozległ się przeraźliwy huk, wypełniający
najmniejszy cal powietrza. Za nim kolejne i kolejne, aż w końcu przeraźliwy
krzyk zbliżał się coraz bliżej pokaleczonej, pobitej i przerażonej dziewczyny,
aż w końcu brat zeskoczył ze schodów, a furia biła od niego na kilometr.
-Cody? – zapytała cichutko, prawie nie słyszalne, ale on ją
słyszał. Podszedł do niej powoli, chytrze się uśmiechając
-Taka piękna twarz… Szkoda, że będzie trzeba ją zniszczyć –
powiedział i wymierzył jej z pięści w twarz. Dziewczyna wrzasnęła, gdy jej
głowa uderzyła o szklany stół i rozbiła go, a krew otoczyła jej ciało, brudząc
nogawkę Cody’ego. Wszelka nadziej opuściła Cat, gdy jej ciało zaczęło robić się
lżejsze, a obraz stawał się coraz bardziej niewyraźny, aż w końcu całkiem
znikł.
*
Nie pewnym krokiem zaczęłam zbliżać się do wejścia domu
dziewczyny i drżącą ręką chwyciłam za zimną metalową klamkę. Rozległ się
charakterystyczny zgrzyt, a skrzypienie drzwi przerwało panującą ciszę. W
środku panował półmrok, tylko stojąca na potłuczonym stoliku lampka dawała
odrobinę światła.
- Co do cholery..- zaklęłam pod nosem, potykając się o
połamane krzesło, natknęłam się na rozbity wazon i pozrzucane z półki stare
książki. Następnym co zobaczyłam była leżąca na ziemi z rozbitą głową Cat.
- O boże. Cat?
Cholera jasna! – odepchnęłam spod nóg metalowe lampy i szczątki krzeseł,
lądując na kolanach przed nieprzytomną przyjaciółką. Jej włosy posklejane były
od krwi, a na jej twarzy malowały się sińce. Jej szczupła sylwetka leżała jak
ususzony kwiat na kawałkach szkła, które pokaleczyły jej kończyny i plecy.
Pochyliłam się lekko, sprawdzając czy oddycha. Oddychała, prawie nie widocznie, ale oddychała. Naglę
rozległ się potężny huk, a mała lampka dająca ostatnie światło w tym
pomieszczeniu, zgasła. Szyderczy śmiech wypełnił salon, a kroki rozlegały się
coraz bardziej. Delikatnie odkładając ciało Cat wstałam, nie przejmując się
tym, że jestem w krwi.
- Jackson. Moja droga Jackson! – wypowiedział, rozkładając
ręce do uścisku .
- Co jej zrobiłeś Flores ? – wysyczałam , ma sekundę
przenosząc wzrok na jego siostrę.
- Wymierzyłem karę, a jeżeli o niej mowa, to chyba nasza
kruszynka powraca do żywych – oznajmił, patrząc w jej stronę . Cat powoli
otworzyła oczy, przyswajając sobie całą sytuację, a po chwili podniosła się do
pozycji siedzącej, łapiąc się za rozciętą głowę
- Alex ? Alex?! Co ty tu robisz ?- pisnęła , ale zaraz
została uciszona przez lecącą w jej stronę książkę. W ostatniej chwili zdążyła zrobić unik. Jak
oparzona odwróciłam się w stronę Cody’ego, wyciągając za paska pistolet.
- Ładna zabawka – splunął , wymierzając w moją stronę swoją
klamrą.
- Twoja również – jego cyniczny uśmiech sprawił, że cała się
zagotowałam – Ale nie o tym chyba będziemy gadać . Cat dasz rade sama wstać ? –
ta tylko lekko skinęła głową i po dwóch próbach samodzielnego podniesienia się
z ziemi, stanęła na nogach i chwiejnym krokiem udała się do drzwi. Gdy była na
równi z bratem przyspieszyła, jakby obawiała się, że nie zdąży wyjść.
- Piękny pokaz twojej uczynności Jackson. A teraz powiedz,
po co przyszłaś ? – podniósł wyżej pistolet mierząc mi pomiędzy oczy.
- Przyszłam się zapytać jak tam było w więzieniu? –
ironiczny uśmieszek wkradł się na moją twarz,
a powietrze stało się gęściejsze. Mocniej zacisnęłam swoją chudą dłoń na
spluwie, nadal celując w jego głowę. On tylko cicho się zaśmiał.
- Wybacz, ale nie pijam herbaty z takimi sukami jak ty
Jackson.
- Przykro, liczyłam na miły wieczór Flores, ale
najwidoczniej nie przypadniemy sobie do gustów – wysyczałam, a jego oczy
pociemniały jeszcze bardziej – Co? Okładasz dziewczyny, bo nie masz towaru, ty
pieprzony złamasie? !
Jego śmiech wypełnił pomieszczenie, a dłonie zacisnęły się
ciaśniej na pistolecie.
- Nie lubię, gdy ktoś wpieprza się w moje sprawy. Zwłaszcza
ktoś taki jak ty – wysyczał, a po chwili jego pistolet wystrzelił.
*
Sącząc ostatniego drinka, pijany chłopak zastanawiał się nad
słowami , które dzisiaj wypowiedział. Może był za ostry? Może nie powinien
wytykać jej śmierci siostry?
-Nie, przecież to śmieszne – zaczął chichotać, dobijając do
końca napój. Z hukiem odstawił szklankę na blacie baru i wstał z krzesła.
Spoglądał na dziewczynę, która przez cały czas bacznie go obserwowała. Z łobuziarskim
uśmiechem zmierzał w jej stronę, a ona jak gdyby tego nie wiedziała, popijałą wódkę wymieszaną z kolą.
- Co taka piękna dziewczyna jak ty robi o tej porze sama w
klubie ? – posłał jej uśmiech, który zawsze działał tak samo, na każdy jego
cel. Ta cicho zachichotała, wstając od stołu i łapiąc go za rękę. Pijany chłopak szedł za nią, aż dotarli do
jednej z męskich toalet. Mocnym pchnięciem ręki Justin otworzył jedną z wolnych
kabin i wepchnął do niej dziewczynę. Nie zdążyła zorientować się co się dzieje,
gdy ten łapczywie zaczął całować jej szyje, a jęki samoistnie wydobyły się z
dziewczęcych ust. Składał mokre i gorące pocałunki na każdym centymetrze jej
szyi, doprowadzając ją do istnego wulkanu pożądania. Ciężko dysząc zaczął odpinać jej sukienkę, a
gdy ta nie stawiała najmniejszego oporu odwrócił ja twarzą do ściany i pozbył
się przeszkody. Złapał w jedną dłoń jej jędrną pierś , a druga szukał w
kieszeni gumek. Na sekundę oderwał się
na od jej ust i zębami rozerwał foliową paczuszkę. Dziewczyna poczuła nagle w
sobie jego kolegę, na co z jej ust wydobył się niekontrolowany krzyk rozkoszy. Chłopak nie dał je nawet chwili, aby
przyzwyczaiła się do jego rozmiaru, tylko szybkimi i bardzo mocnymi ruchami
wbijał się w nią . Pomieszczenie wypełnione było jego jękami i jej głośnymi
krzykami. Podniecenie jakie jej dawał nigdy nie towarzyszyły jej podczas żadnego
stosunku. Justin czuł jedynie ulgę, gdy doszła , a po chwili stało się to
również z nim. Nie minęła minuta, gdy ten ponownie otworzył drzwi kabiny, zostawiając
w niej zdezorientowaną dziewczynę.
- Ty dupku ! – krzyknęła za nim, ale w ramach odpowiedzi
usłyszała jego głośny śmiech, a następnie trzask drzwi.
*
Przeszywający ból ramienia towarzyszył mi, gdy podnosiłam
się z podłogi. Kątem oka widziałam, że chłopak podnosi się z ziemi, a w ręku
trzyma swój pistolet.
- Cat wynoś się stąd ! – wrzasnęłam , gdy ty stała w miejscu
z odłamkiem wazonu w dłoni. Oszołomiony
Cody, złapał się za rozciętą głowę, a jego wzrok padł na siostrę. Naglę
gwałtownie rzucił się w jej stronie, a ta przerażona pisnęła rzucając w niego
kawałkiem szkła i ruszyła w stronę drzwi. Biegiem pognałam w ich stronę,
przeskakując nad stolikiem. Bez
zastanowienia wymierzyłam pistolet w stronę Flores’a . Przeraźliwy krzyk
chłopaka i jego upadek, poinformował mnie, że trafiłam.
- Ty pieprzona dziwko ! – wrzasnął, szukając dłonią
pistoletu.
- Tego szukasz? – zaśmiałam się, trzymając w dłoni jego
zabawkę. Z kieszeni wyciągnęłam kokainę i rzuciłam ją w twarz brata Cat.
- Pieprzony ćpun – splunęłam,
przechodząc obok wykrwawiającego się wroga. Przeszłam przez próg i rozglądając
się na boki szukałam, przyjaciółki.
Siedziała na trawniku cicho łkając, podeszłam do niej i przykucnęłam
obok, a ta wtuliła się we mnie jak w pluszowego misia. Zgłuszony syk wydobył się z mojego gardła.
- Twoje ramie – wskazała palcem na rozciętą kurtkę
- Nie ważne. Chodźmy stąd.
- Ale mama...- westchnęła głośno ocierając łzy z policzków.
Podniosła się z trawnika spoglądając na mnie błagalnie. – Nie może tu wrócić .
Ten dom jest zrujnowany – wrzasnęła, ponownie wybuchając płaczem. Objęłam ja
przyjacielskim ramieniem, spoglądając czy nie robię jej krzywdy .
- Nie martw się o to. Wszystkim się zajmiemy, ale teraz
chodź . Nie możemy tutaj zostać – oderwałam się od niej i szybkim krokiem
ruszyłam w stronę domu
*
Alexandra dokładnie opatrzyła głowę swojej przyjaciółki,
ukrywając przed nią , że została zraniona w ramie. Za każdym razem, gdy
Catherine zadawała pytanie odnośnie jej zdrowia, odpowiadała, że jest cała, a
pocisk wymierzony w jej stronę trafił w stolik. Ale kula nadal tkwiła w jej
ciele i przy każdym ruchu ręki sprawiała coraz większy ból. Kiedy jej
przyjaciółka zasnęła, wystrzelona jak z procy pognała do łazienki. Aby
zagłuszyć swój krzyk zagryzła ręcznik, ale nawet to, że mogła nareście
krzyknąć, nawet w połowie nie dawało jej ukojenia. Wyciągając z apteczki
szczypce, popryskała je płynem bakteriobójczym i przyłożyła do czerwonej skóry.
Starała się nie hałasować, gdy próbowała wyciągnąć z rany pocisk. Za każdym
razem, gdy złapała je szczypcami wyślizgiwały jej się z rąk i z brzdękiem
uderzały o ziemie. Podirytowana dziewczyna oparła się o umywalkę, nie zwracając
najmniejszej uwagi na fakt, że cała łazienka tonęła w jej krwi. Przemywając
twarz zimną wodą, podniosła przyrząd z ziemi i ponownie spryskała ją
substancją. Minimalnie napinając mięsień, wsunęła w ranę szczypce i jednym
szybkim ruchem wyciągnęła pocisk pistoletu, ale ból który odczuwała przez tą
chwilę słyszalny był dookoła, gdy wrzasnęła na całe piętro. Uchyliła lekko
drzwi by sprawdzić , czy Cat nadal śpi, ale dziewczyna była tak zmęczona, że
nawet nie przejęła się tak głośnym dźwiękiem. Wyczerpana dziewczyna oparła się o drzwi
łazienki. Nie miała siły ruszyć kończyną, ale nie była senna. Zaczęła rozmyślać nad tym co powie mamie, gdy
ta zobaczy bliznę. Przecież obiecała jej, że już więcej do tego nie wróci, a
tym czasem zabiła już kolejnego człowieka i postrzeliła syna jej przyjaciółki.
Westchnęła głośno i otarła twarz, brudną ręką. Podniosła się z zimnej ziemi, w
między czasie zbierając bandaże . Perfekcyjnie zawinęła jeden z nich wokół ręki
i wyszła z łazienki zamykając ją na klucz.
*
Leżałam już od czterech godzin, zwijając się z bólu i modląc
się, żeby Cat nie słyszała mojego stękania. Z każdym najmniejszym ruchem ból
stawał się coraz gorszy, aż wycisnął z moich oczu parę łez.
Dochodził już świt, podnosząc się z podłogi przy kanapie, na
której leżała dziewczyna i smacznie spała, zebrałam koc i udałam się do kuchni,
po tabletki. Wysypując pięć tabletek na dłoń, wsadziłam je do ust i popiłam
wodą. Jeszcze nigdy tak cholernie nie bolało, nawet gdy któryś z kolesi na
jednej z akcji bił mi nóż w udo. Jeszcze nigdy tak cholernie nie bolało . Po
piętnastu minutach ból ledwo ustąpił, ale pozwolił mi normalnie funkcjonować i
udawać, że jestem cała i zdrowa.
Przygotowałam śniadanie dla przyjaciółki i zostawiłam świeże ubrania na
blacie.
Ubrana w białą koszulkę z kieszonką na lewej piersi i czarne
jeansy, ubrałam na nogi conversy i zarzuciłam na ramiona jeansową kurtkę.
Przystanęłam na chwilę czując wibracje w telefonie. Ignorując je udałam się do
samochodu, aby po momencie wyjechać z podjazdu z piskiem opon. Dzięki wczesnej
porze, znalazłam się przed domem Justin’a po dziesięciu minutach .
***
Witam serdecznie!
Mam nadzieje ze rozdział wam się spodobał . Osobiscie nie jestem z niego zadowolona, ale opinia nalezy do wam. Dodaje ten rozdzial w biegu dlatego za wszelkie bledy przepraszam. Sprzet mi sie psuje !
Rowniez chcialam was poinformowac ze udostepnilam moje ff na WATTPADA.
Mam nadzieje ze ta opcja rowniez bedzie dla was wygodna.
Dziekuje i do następnego!
Mam nadzieje ze rozdział wam się spodobał . Osobiscie nie jestem z niego zadowolona, ale opinia nalezy do wam. Dodaje ten rozdzial w biegu dlatego za wszelkie bledy przepraszam. Sprzet mi sie psuje !
Rowniez chcialam was poinformowac ze udostepnilam moje ff na WATTPADA.
Mam nadzieje ze ta opcja rowniez bedzie dla was wygodna.
Dziekuje i do następnego!