NOTKA NA DOLE !!
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Miłego ! :*
***
-Gdzie byłaś? – usłyszałam za sobą. Powoli odwróciłam się w
stronę Cat, a na mojej twarzy zagościł przepraszający uśmiech. Dziewczyna stała ze
skrzyżowanymi rękami i lekko tupała nogą.
-O Cat!- powiedziałam ignorując ból w ramieniu, gdy zaczęłam
pocierać nerwowo kark – Już wstałaś? Nie jest za wcześnie? Może położysz…
- dziewczyna zmrużyła jeszcze bardziej
oczy, przerywając mi
-Gdzie byłaś ? I nie, nie jest za wcześnie jest 4 po południu!
– krzyknęła wyrzucając ręce z frustracji w powietrze – Czekałam na ciebie już od
8 godzin, więc raczyłabyś mi chociaż powiedzieć gdzie poszłaś?! – machała
rękoma przed moją twarzą, a czerwone wypieki na twarzy wskazują, że jest
wściekła. Łapie ją za ramiona, gdy miota się i wytyka mi, że się martwiła.
-Cat..
-Mogłaś chociaż odebrać telefon! Ja tu schodziłam na zawał,
że ktoś Cię zabił, a ty.. – histeryzowała, nie zwracając na mnie uwagi
-Cat! – krzyknęłam, potrząsając dziewczyną – Nic mi nie jest
! Żyje i mam się dobrze! Musiałam wyjść z domu, bo Patrick mnie poprosił o
przysługę – Skłamałam – A telefon mi się rozładował. Jeszcze raz Cię
przepraszam - westchnęłam, opuszczając
ręce wzdłuż tułowia. Dziewczyna głośno wypuściła powietrze,po czy odwróciła się
na pięcie i wyszła do kuchni. Podążyłam za nią, stając w przejściu pomiędzy
korytarzem a kuchnią. Przyjaciółka stała opierając się o wyspę z opuszczoną
głową
-Cat? – powiedziałam nie pewnie, ruszając się z miejsca
-Mogłaś mi chociaż powiedzieć, że wychodzisz. Zostawić jaką
kolwiek wiadomość. Czy ty masz pojęcie jak się martwiłam?! – wrzasnęła, a po
jej policzku spłynęła łza- Myślałam, że nie żyjesz! Ze coś Ci się stało!
-Przecież powiedziałam Ci, że byłam u Patricka- burknęłam,
zamykając na chwile oczy, jednak nie trwało to długo, ponieważ dziewczyna
wrzasnęła jeszcze głośniej.
-Nie kłam! Myślisz, że nie dzwoniłam do Patricka?! Uważasz
mnie za głupią, czy jak Alex?! –zrobiła krótką przerwę – Dlaczego ty ciągle
kłamiesz , Al?
Dodała już trochę ciszej. Przełknęłam niewidzialną gule w
gardle. Spojrzałam na szklane oczy dziewczyny, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie
mogłam powiedzieć jej prawdy, tego, że wróciłam do tego całego syfu, pomimo
tego, że obiecałam, iż nigdy tego nie zrobię. Kiedy dziewczyna zorientowała
się, że nie zamierzam odpowiedzieć na jej pytanie, wetchnęła i odwróciła się,
zabierając z krzesła swoją kurtkę.
-Co kolwiek zrobisz musisz wiedzieć, że zawsze możesz na
mnie liczyć, ale najwidoczniej twoje życie opiera się tylko i wyłącznie na kłamstwie,
a ja tak nie chce żyć. Więc jeżeli coś
ci się stanie, najpierw zastanów się jakie cierpienie wyrządzisz tym innym, a
dopiero później pomyśl o sobie, bo czasami mamy miej czasu niż nam się wydaje-
dodała stojąc przy drzwiach. Obróciwszy
gałkę, dodała – Jak przestaniesz kłamać
i postanowisz powiedzieć chociaż raz prawdę, zadzwoń. Może wtedy
zrozumiesz, że bycie kłamcą nie popłaca.
Po domu rozległ się dźwięk zamykania drzwi. Był prawie nie
słyszalny, jakby dziewczyna zamierzała pozostawić po sobie dobrą aurę . Z mojego gardła wydobył się potężny krzyk, a
ostry ból przeszedł przez moje ramię, gdy pięść zderzyła się z twardą
powierzchnią ściany. Odruchowo złapałam się za ranę, dostrzegając plamę krwi na
bandażu. Pospiesznie wstałam z podłogi, udając się do łazienki .
*
Stojąc przed drzwiami
chłopaka, niepewnie zapukała o drewnianą powierzchnie, modląc się, aby nie
popełnić kolejnych błędów. Po dłuższej chwili drzwi uchyliły się, a w progu
stanęła znajoma twarz. Przecierając oczy ze zmęczenia, nie pofatygował się o
najmniejsze przywitanie, tylko od razu udał się do pokoju. Rozglądając się na
boki dziewczyna spostrzegła butelki po wódce i rozbity kieliszek. Podeszła
nieco bliżej z zamiarem podniesienia odłamków, ale dźwięk skrzypienia schodów
odwiódł ją od tego zamiaru. Przeniosła swój wzrok na Justina, który usiłował
wciągnąć biały T-shirt przez głowę.
-Po co tu przyszłaś ?
– odezwał się po chwili chłopak, sięgając po butelkę wody ze stołu.
-Ja.. Ja –bąknęła
Alexandra- W sumie to sama nie wiem.
- Najwidoczniej miałaś
jakiś powód, żeby fatygować się tu tak wczesną porą. – uśmiechnął się
podpuszczająco. Dziewczyna głośno westchnęła zsuwając z ramienia odrobinę
jeansowy materiał i podwijając rękawek koszulki do góry. Justinowi ukazała się
starannie zawinięta rana. Podszedł bliżej dziewczyny prosząc o pozwolenie, a
gdy ta kiwnęła lekko głową osunął z rany opatrunek. Rana wyglądała paskudnie,
sine i czerwone miejsca zaczynały powoli przemieniać się w strupy, a małe
odłamki szkła błyszczały się pod wpływem światła. Ale otwór, w którym parę
godzin temu znajdował się pocisk, zaczynał się babrać i wyglądał jeszcze gorzej
niż na samym początku tego pieprzonego koszmaru. Chłopak przejechał delikatnie
opuszkiem palca po ranie, a w ramach odpowiedzi otrzymał syknięcie Alex.
-Co ci się stało? –
zapytał, nadal uważnie badając ranę
- Czy to ważne? –chłopak
przeniósł wzrok na twarz znajomej – Błagam Cię ,Justin, Zrób coś z tą pieprzoną
ręką, bo umrę z bólu- warknęła, zaciskając powieki
- Nie jestem lekarzem,
ale to wygląda paskudnie – podrapał się nieswojo po karku, a z ust dziewczyny
wyleciało niekontrolowane parsknięcie
- Brawo Geniuszu! To
jak ? Pomożesz mi?- posłała mu obojętne spojrzenie. Chłopak odwrócił się i
zniknął za ścianą, za moment wyłaniając się z apteczką w ręce. Wyciągnął z małej walizki gazy i popsikał
odkażaczem , nakazując usiąść dziewczynie. Przemył ranę namoczoną gazą ,
informując dziewczynę, że nie obędzie się bez szycia.
Alex dzielnie znosiła
każde przebicie się igły z nitką przez skórę, nie ukazując przy tym chłopakowi swojego cierpienia. Patrzyła
się martwo w jeden punkt przed siebie, nie zwracając najmniejszej uwagi na
pytania Justina. Gdy wreszcie skończył, ponownie zawinęła ramię bandażem i
udała się w stronę drzwi.
- Może jakieś
dziękuję? – warknął Justin
- Nie możesz
powiedzieć nikomu, że tu byłam i mi pomagałeś . Zrozumiałeś? – stanęła w progu
domu czekając na odpowiedz znajomego. Ten kiwnął tylko głową ponaglając ją do
wyjścia.
-A i jeszcze jedno
Justin- uśmiechnęła się pod nosem – Dziękuję
*
Po twarzy dziewczyny spłynęły ciepłe łzy. Po woli miała
dosyć swojego życia, bo ile można? Późne powroty pijanego i naćpanego brata,
awantury, szarpaniny, a czasem nawet bicie. Próby tłumaczenia mamie, że
uderzyła się w drzwi, albo że potknęła się na schodach już zawodziły, a
wszystkie te pieprzone zdarzenia stawały się codzienna rutyną czerwonowłosej
dziewczyny. I teraz gdy w jakiś sposób
uwolniła się choć na moment z tego syfu, znowu musiała tam wrócić, bo osoba,
której ufała bezgranicznie okłamuje ją na każdym kroku. Przystanęła na chwile, rozglądając się po
okolicy, która wydawała jej się bardzo znajoma.
Podeszła do wielkiego drzewa, które stało nie opodal, a którego korona
dawała ogromne pole cienia, w ten dziwnie chłodny, ale słoneczny dzień. Swoją
delikatną dłonią dotknęła kory i ciągnąć po niej ręką, przeszła dookoła,
natykając się na wyryte symbole.
Uśmiechnęła się niewinnie przypominając sobie dzień, a raczej noc kiedy
pierwszy raz tu przyszła.
Głośny chichot
roznosił się dookoła, kiedy chłopak ciągnął dziewczynę za rękę, opowiadając
jakąś historyjkę z dzieciństwa.
-Ale to było naprawdę
!- zatrzymał się na chwilę, również
głośno chichocząc – Wpadłem do tego kanału i nikt nie mógł mnie wyciągnąć, bo
byłem za gruby!– pisnął, wyrzucając ręce w powietrze.
-Patrick, ale to nie może być prawda. Ty
nigdy nie byłeś gruby! – zarechotała, łapiąc się za brzuch
- Wierz sobie, albo
nie! Ja wiem swoje.- udał obrażonego, obracając się do niej plecami. Dziewczyna
przestała się śmiać, myśląc, że chłopak naprawdę się obraził. Naglę chłopak
wybuch śmiechem obracając się do dziewczyny z wielkim uśmiechem na twarzy.
Podszedł do niej łapiąc ją w tali, a na policzkach dziewczyny, zaczęły malować
się różowe plamy.
- A tak naprawdę, to
wpadłem tam i tak rzeczywiście nie mogli mnie wyciągnąć, a to dlatego, że
złamałem rękę – zaśmiał się pod nosem spoglądając w jej piękne brązowe oczy. –
Cat…
- Patrick…- szepce,
kiedy chłopak lekko się pochyla i muska jej usta swoimi. Po całym jej ciele
przechodzi dziwny dreszcz, a brzuch wypełnia się motylami, kiedy chłopak
ponownie łączy ich usta, tym razem w dłuższym pocałunku. Nieświadomie kładzie
dłoń na policzku chłopaka, gdy ten przejeżdża po dolnej wardze Cat prosząc o
dostęp. Pocałunek pogłębia się z każda sekundą, ale gdy brak powietrza zaczął doskwierać im coraz
bardziej, oderwali się od siebie, ciężko dysząc.
*
Oboje leżeli pod
drzewem wtuleni w siebie od paru godzin.
- Oo a widzisz tą ?-
wskazał na jedną z wielu gwiazd.
- Którą ? – zapytała,
próbując odnaleźć, na którą wskazuje jej „ukochany”
- Ta która najjaśniej
świeci. O ta! – wskazał jeszcze raz, upewniając się czy dziewczyna dobrze
patrzy. Kiedy upewnił się, że tak, zaczął mówić – Gwiazda Polarna, widoczna
gołym okiem. Żeglarze używali jej do określania położenia i kierunku. – z ust
dziewczyny urwał się cichy chichot.
- Jest piękna.
- Tak samo jak ty –
odpowiedział spoglądając w czekoladowe oczy czerwonowłosej. Na jej twarzy
ponownie zagościły rumieńce, w duchu dziękowała, że jest noc, bo wyglądała by
jak burak. Patrick głośno się zaśmiał, wypuszczając z objęć dziewczynę, by mógł
wstać. Zniknął za drzewem, dziewczyna wstała z trawy podchodząc do niego,
zastała go ze scyzorykiem w ręku skrobiącego coś w korze drzewa.
- Co to? – wskazała
palcem na wgłębienia w pniu, patrząc wyczekująco na odpowiedz chłopaka.
- Ursae CP –
powiedział z uśmiechem na twarzy – Inna nazwa „naszej gwiazdy” a „CP” to my,
abyś wiedziała, że jest tak samo piękna jak ty i tak samo tajemnicza jak ja –
zaśmiała się z jego słów składając szybki pocałunek na jego policzku, po czym
wtuliła się w niego, spoglądając na wyryte w drzewie słowo- Teraz tylko my
będziemy wiedzieli co to znaczy. – powiedział składając pocałunek na jej czole.
*
Wielki uśmiech zagościł na jej twarzy, kiedy przypomniała sobie
to spotkanie. Przejechała palcami po wyrytym napisie nadal się uśmiechając i
gdy chciała wyciągnąć telefon, ktoś złapał ją za ramię.
- Szukałem Cię siostrzyczko – usłyszała za sobą, po czym
upadła na ziemie obrywając czymś w głowę .
*
Przez całą drogę do łazienki przeklinałam, ściskając się za
ramie. Trzasnęłam drzwiami i zaczęłam szukać opakowań z tabletkami.
Zrezygnowana nie znalezieniem ich wyszłam lekko podirytowana z pomieszczenia i
udałam się z powrotem do kuchni. Wyciągnęłam z pod zlewu zmiotkę, w celu
pozamiatania odłamków farby ze ściany. Wyrzucając śmieci do kosza, zauważyłam w
koszu dziwną karteczkę. Wyjęłam ją z pojemnika odwijając
„Czekam na Ciebie mała suko”
Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się o co może chodzić .
Obeszłam wyspę i udałam się na kanapę, uważnie analizując treść, ale zmęczenie
coraz bardziej mi doskwierało. Moje powieki stawały się coraz cięższe, aż w
końcu zasnęłam.
*
Dźwięk telefonu wyrwał mnie z głębokiego snu. Leniwie
podniosłam się z kanapy i poszłam do kuchni, biorąc urządzenie z blatu.
-Tak, słucham?- powiedziałam, ziewając.
- Mam tą małą sukę – zaśmiał się do słuchawki, a ja od razu oprzytomniałam.
– Jeżeli chcesz ją zobaczyć jeszcze żywą, na jutro 300 tysięcy dolarów.
-Chce ją usłyszeć – warknęłam przez zaciśnięte zęby. Na
chwile nastała cisza, przerywana co chwile trzaskiem drzwi, aż w końcu rozległ
się krzyk dziewczyny.
- Nic mu nie dawaj Alex !- usłyszałam.
- Masz 24 godziny, Jackson. Pośpiesz się, jeżeli chcesz
odzyskać przyjaciółkę. Żywą. – połączenie zostało przerwane. Rzuciłam telefonem
o ścianę, głośno krzycząc przekleństwa.
300 tysięcy dolarów. 24 godziny. Złapałam się za głowę ciągnąc za włosy z całej
siły. Po raz kolejny czyjeś życie jest w
moich rękach, bo popełniam znów ten sam, cholerny błąd. Jęk bezradności wydobył
się z mojego gardła. Osunęłam się po
ścianie, powoli dławiąc się swoimi łzami.
Skąd ja wezmę te pieniądze, te cholerne pieniądze. Kolejna fala łez
zalała moją twarz, a kolejny krzyk wydobył się z mojego gardła. Wstałam z
ziemi, zagarniając z blatu wszystkie rzeczy, aż spadły na ziemie z głośnym
hukiem. Podbiegłam do szafki wyrzucając
z niej wszystkie rzeczy i bezowocnie zaczęłam szukać jakich kolwiek pieniędzy.
Przecież musi mieć gdzieś schowane te przeklęte pieniądze! Kolejne książki,
wazony, szkatułki i wszelkiego rodzaju rzeczy lądowały na ziemi. Chaos, idealne
słowo opisujące wygląd domu i mojego życia. Już nawet nie zwracałam uwagi na
fakt, że cała koszulka była mokra od łez i w niektórych miejscach brudna od
krwi, a rana na ręce znowu pękła. Moje
knykcie były już popękane, kiedy już
poraz dziesiąty uderzałam pięścią w ściany, aby się wyładować. Naglę poczułam na ramionach inne dłonie.
- Przestań – usłyszałam za sobą, ale nadal uderzałam
pięściami w ściany, krzycząc i wyzywając wszystkich – Przestań ! – krzyknął odciągając
mnie od ściany, a jego silne ramiona owinęły się w około mojej talii.
- Zostaw mnie ! – zaczęłam się wyrywać, machając nogami w
celu kopnięcia go w co kolwiek.
- Alex ! Uspokój się – powiedział stawiając mnie na ziemie i
łapiąc za ramiona. Patrzyłam w jego karmelowe oczy i niczego bardziej teraz nie
chciałam jak odzyskać przyjaciółkę.
- Justin –załkałam – Cat , ja.. ja musze jej pomóc –
wyszeptałam
- Powiedz mi co się stało – przytulił mnie, a jego zapach
zaczął mnie otulać. Usiedliśmy pod ścianą, nadal w uścisku. Opowiedziałam mu o
wszystkim. O strzelaninie, kłótni z Cat, telefonie i kartce.
- Pieprzony ćpun – zaklął pod nosem – Wiesz gdzie ona
jest? -zapytał po chwili.
- Nie mam cholernego pojęcia i to mnie dobija. Najgorsze
jest to, że ja nie mam tych przeklętych pieniędzy.
- Tym się nie martw coś wymyślimy – posłał mi pocieszający
uśmiech, ale gdy dostrzegł, że mu nie wierze, wyciągnął ręce nakazując mi się przysunąć
bliżej niego. Posłusznie przysunęłam się do niego, a on poraz kolejny mnie
przytulił – Jak mówię, że coś wymyśle to tak będzie. Rozumiesz?
Kiwnęłam lekko głową, patrząc w jego oczy.
- Justin, musisz mi pomóc ją odzyskać. – położyłam dłonie na
jego policzkach intensywnie wpatrując się w niego. Jego wzrok powędrował na
dłuższa chwile na moje usta , ale potem z powrotem przeniósł go na moje oczy.
Moje usta wykrzywiły się w małym uśmieszku, ponieważ wiedziałam co chciał
zrobić.
- Spokojnie Al. Jakoś sobie poradzimy – na jego twarz wkradł
się szczery uśmiech kiedy, owinęłam ręce wokół jego szyi, mocno go tuląc.
- Dziękuje – powiedziałam, a po chwili złożyłam krótki
pocałunek na jego ustach. Chłopak miał zdziwiony wyraz twarzy, ale zaraz na
nowo się uśmiechnął
- Nie rób tak więcej.
- Ale co? – udałam zdziwioną, ale uśmiech sam pchał się na
twarz.
- Tego – powiedział nachylając się i ponownie łącząc nasze
usta.
***
Witam serdecznie!
Wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia, a rozdział miał być X czasu temu, ale mam nadzieje, że chociaż w malutkim stopniu mi wybaczycie i nadal będziecie tu ze mną.
No i ja wam się podoba ?!
Pierwsze prawdziwe, bo tak można nazwać tą sytuacje, zbliżenie!
Mam nadzieje, że nie zabijecie mnie za takie ckliwe momenty, no ale niestety , Justin i Alex to nienormalna para TO nienormalnie ludzie!
Uznałam,że czas najwyższy popracować nad ich charakterami i postępowaniem. Mam nadzieje, że efekty wam się podobają .
A ja zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału, żebyście nie musieli tak długo czekać.
Chciałabym was jeszcze prosić o zostawienie po sobie śladu. Chciałabym wiedzieć ilu was tu jest .
Zostawcie po sobie nawet głupią " kropkę" . To wiele dla mnie znaczy .
Mam nadzieje, że was nie zanudziłam.
Zapraszam również na WATTPADA, gdzie oczywiście też znajdziecie tam nasze opowiadanie.
TO do następnego !
CZYTASZ = KOMENTUJESZ