WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM !
Alex’s POV
Bzzzzzyyyy…….
Bzzzzyyyyy
- Kurwa – jęknęłam, gdy usłyszałam cichy dźwięk mojego
budzika. Dźwięk powoli narastał, a ja szukałam dłonią guziczka, po czym na
niego nacisnęłam. Myślałam, że mam już spokój , kiedy zegarek zaczął dzwonić
jak oszalały. – ZAMKNIJ PIZDĘ! – krzyknęłam gwałtownie wstając i wyrzucając
zegarek przez otwarte okno. Moja głowa
pękała od litrów wódki, które w siebie wlałam
- W końcu spokój- mruknęłam w poduszę, ale nagle drzwi
pokoju otworzyły się, a do pokoju weszła mama.
- Alex, nie widziałaś mojej bluzki? –spytała ze szczoteczką
w buzi. Ja pierdole czy ją naprawdę pojebało.
- Nie, nie widziałam- syknęłam, a ona po prostu odeszła. –
DRZWI ! – krzyknęłam za nią, ale ona nawet się nie odwróciła. – Kurde, drzwi –
warknęłam, podnosząc się i podchodząc by je zamknąć. Trzasnęłam nimi i rzuciłam
się na łóżko. Była dopiero 13 a o 23 byłam umówiona na robotę. Ale to kurde nie
znaczy, że nie mam co robić, nie? Powoli zasypiając poczułam jak moja poduszka
wibruję. Wsunęłam rękę pod poduszkę w poszukiwaniu telefonu, a następnie
przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Hmm – mruknęłam zaspana.
- Alex! – krzyknęła Cat.
- Co się stało? – spytałam unosząc się na łokciu
zdenerwowana, nie mogąc wyczuć w jej głosie przerażenia czy raczej radości.
- Rusz dupę i wyjrzyj przez okno
- Yhmmm – wydobyłam z siebie nawet nie zamierzając się
podnieść
- Kurwa, zobacz a nie się zgrywasz! – krzyknęła.
Co było aż tak ważnego, żeby mnie… O kurwa. Wyjrzałam za
okno i zobaczyłam, ze cały mój podjazd był w kwiatach a na samym środku tego
cyrku było serce. Kto wpadł na taki zjebany pomysł?
_-Widziałaś to?- spytała a raczej pisnęła z podekscytowania
w padając do mojego pokoju. Mnie to raczej nie ruszało. Jakieś smęty,
romantyczne wyznania… KWIATY! Po prostu to nie dla mnie.
- Yhmm. – mruknęłam obojętnie przechodząc obok niej. Ta
spojrzała na mnie z takim zdziwieniem, jakbym wygrała olimpiadę matematyczną.
No dobra, bez przesady. – Zaraz je wyrzucę. – krzyknęłam schodząc po schodach i
bawiąc się palcami.
- Zamierzasz je wyrzucić?- zeszła za mną do kuchni,
zachowując się jak cień. Oparła się o wyspę na której właśnie robiłam sobie
kanapkę
- Wiesz co? Będę je hodować w ogrodzie – uśmiechnęłam się
sarkastycznie- No chyba logiczne, że je wyrzucę. – oznajmiłam. Moja mama
pokręciła tylko głową i wyszła do salonu. Zjadając moje kanapki, poszłam do
pokoju ubrać dresy i włożyć bluzkę. Gdy byłam już z powrotem na dole ubrałam
buty i wyszłam na dwór, aby pozbyć się tego czegoś. Pełno czerwonych róż
zwróciło moją uwagę i zapewne nie tylko mi, bo w oknach widać już było „
miejski monitoring”. Zaczęłam zbierać bukiety i nosić je do śmietnika , który
już po chwili był prawie pełen. Jedną z wiązanek wzięłam dla mamy. Od czasu do
czasu spoglądałam w kwiaty czy w bukiecie nie znajduje się jaka kolwiek
karteczka. Znalazłam ją dopiero przy ostatnim bukiecie. Wsunęłam ją pospiesznie
do kieszeni dresów . Pozbycie się kwiatów, zajęło mi dobre pól godziny.
Zabrałam z drewnianej belki odłożony bukiet i weszłam do domu, zakradając się
do mamy , przytulając ja od tyłu i wręczając bukiet. Poszłam do siebie, by mieć nareście święty spokój.
Wzięłam jakąś tabletkę, bo kac dał już o sobie znać na dworze. Umierając, bo
tak można nazwać mój stan, w którym byłam napisałam esemesa do Cat. Jej chyba
też doskwierał, bo odpisała po dobrych 5 minutach. Na myśl przyszło mi, od kogo
mogły być te kwiaty. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej mały kawałek
kartki. Rozwinęłam go i postanowiłam przeczytać.
„Przepraszam Cię za wczoraj, trochę się upiłem. Mam nadzieję, że Cię to
nie zraziło i jeszcze się odezwiesz.
Charls.”
Czy ja mu podawałam gdzie mieszkam?? Kurwa nie pamiętam mam
urwany film. Wejście do klubu, drinki, poznanie Charls’a i urwany film.
Pamiętam jeszcze tylko jak jakiś koleś chciał mnie...
„Ja pierdole. Od
dzisiaj nie pije.”
Zaśmiałam się pod
nosem. Pieprzyć to wszystko. Charls to
po prostu frajer.
„ Ale nie zaszkodzi mi się nim pobawić. W końcu coś od życia mi
się należy”-
pomyślałam wybuchając śmiechem. Odłożyłam karteczkę na łózko i pogrążyłam się w śnie.
*
Obudziłam się o 21. Kac trochę zmalał,
ale głowa nadal bolała. Wzięłam do ręki mój telefon. 10 nieodebranych od Cat i
15wiadomosci. Większość od Cat. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam na łóżku.
Zaczęłam otwierać wiadomości głowie z treścią ze mam się odezwać. Był tez
esemes od Nieznany. Nie chętnie go przeczytałam.
Od: Nieznany
„ Będziemy czekać pod
twoim domem. Nie spóźnij się.”
. -Gdzie ja jestem? -
mruknął gangster podnosząc głowę
- Eee.. W starym magazynie. - powiedziałam
niskim głosem obserwując jak gangster rozgląda się na lewo i prawo zastanawiając
się kim jestem i gdzie w ogóle się znajduję.
Po co? - powiedział już
pewniej.
- Nie rzucaj się
tak.- zaśmiałam się. - Radze być milszym
to wtedy mniej zaboli. - syknęłam już ostrzej.
-Co zaboli?- zapytał
zdezorientowany.
- Twoja śmierć, frajerze. -wybuchłam tym złowrogim śmiechem
jak czarownicy w bajkach. Miałam w rękach życie jakiegoś frajera i to ode mnie zależało
czy przeżyje. Ale u mnie był już na straceniu.
- A może byś się tak
pokazał? Chce wiedzieć kto mnie zabije.- oznajmił nadal się rozglądając.
„Widzę twój strach, wiem że się mnie boisz”
Tak śmiesznie wyglądał.
Wzięłam łyka wódki i wstałam siadając na stoliku.
- To może zagramy w „zgadnij
kim jestem” , ale ja raczej nazywam to „zgadnij kto cię uśmierca”. -wszystkie
słowa były wypowiedziane bardzo niskim ale naturalnym głosem. Czarno skory
facet nadal się rozglądał.
- Obstawiam się jesteś
facetem- w końcu powiedział nie przestając ruszać głowa.
„Taki naiwny”
- Tak? To w takim
razie „Kim jestem?”. - zaśmiałam się. Ten kutas już nie żył.
- Bieber? - spytał
pewnie ale z lekkim zdziwieniem. Na sam dźwięk
tego nazwiska wybuchłam złowieszczym śmiechem
idąc powoli w kierunku Stefano.
- Akuku -
powiedziała wyłaniać sie z cienia. - Jak widzisz nie jestem tym za kogo mnie
uważasz. Jestem gorsza. - oznajmiłam krzyżując ręce na piersi.
- Jackson - powiedział Verdie z wielkim zdziwieniem, prawię
krzycząc
- Tak się cieszysz
ze mnie widzisz? - spytałam udając idiotkę.
- To jak wolisz...
Szybko i bez boleśnie czy może Długo ale cierpiąc? Wybieraj .- gangster spuścił
głowę na dół wiedząc ,że nie ma co się wyrywać. Gdy stało się przede mną i była
mowa o śmierci nikt nie miał szans. Podeszłam do niego i dałam mu butelkę
alkoholu.
–Masz napij się
ostatni raz. - Gangster posłusznie zrobił to co mu kazałam nie podnosząc na
mnie wzroku.
„Bał się. Rozumiesz bał się ! Znowu jesteś tą straszną „Death”, która
zabijała wszystkich bez żadnych skrupułów”
Oddając mi butelkę
lekko się uśmiechał. Wypił połowę wiec pewnie było mu wesoło. Lepiej dla mnie -
Dobry chłopiec- powiedziałam klepiąc go po ramieniu. Odeszłam kawałek dalej i wyciągnęłam
pistolet.
–Pamiętaj Stefano, że śmierć zawszę cię dogoni i przed nią
nie warto uciekać- oznajmiłam na co on podniósł głowę i ostatni raz na mnie spojrzał.
– Będziesz smażyć się
w piekle.
- To ja jestem
piekłem na ziemi – wypowiedziałam, a ula trafiła prosto w jego serce. Chowałam
pistolet znowu za spodnie i zawołałam chłopaków.
- Szybko ci to poszło.- oznajmił Dann
- Szybko? Zanim ten się obudził to trochę minęło. Dobra zwijajcie
go i gdzieś zakopcie czy co kol wiek. A najlepiej spalcie. Wracam na chatę. -
oznajmiłam kierując się w stronę samochodu.
- Jedziesz z nami- powiedział Bieber. Albo się przesłyszałam
albo temu gościowi dawno nie najebali. Stanęłam powoli się odwracając.
-Co ty powiedziałeś? - spytałam przeszywając go wzrokiem.
- To co słyszałaś-
oznajmił a na jego twarzy był ten sam ironiczny uśmieszek ,który miał zawsze ,gdy
się ze mną kłócił.
- Kurwa pytałam się co powiedziałeś? - podeszłam bliżej. - Ze jedziesz z nami szmato. - powiedział krzyżując
ręce na klatce.
- Jak mnie nazwałeś?! - spytałam prawie krzycząc.
- Może idź do
laryngologa ,bo kurwa nie dosłyszysz. - oznajmił a we mnie się zagotowało. Podeszłam do niego i jednym
zwinnym ruchem po prostu dostał z pieści w twarz. Lekko się przesunął łapiąc się
za czerwone miejsce na jego twarzy.
-Dziwka - syknął. Puściły mi nerwy i po prostu się na niego
rzuciłam i zaczęłam go okładać. Chwile po tym zostałam odciągnięta przez chłopaków.
- Alex uspokój się -
powiedział odpychając mnie na maskę.
- Jebany kutas. - syknęłam
. John skarcił mnie wzrokiem. Podał mi kluczyki i kazał wsiąść do auta. Gdy
wszyscy łącznie z Bieber’em , który
usiadł obok mnie odpaliłam samochód. Bieber mruczał coś pod nosem.
- Zamkniesz w końcu mordę
czy ci w tym pomoc- spytałam z irytacja.
- Masz z tym jakiś problem - spytał patrząc
na mnie.
- Tak kurwa mam
problem z tobą. - oznajmiłam nie odrywając wzroku od drogi. Chyba John chciał
cos powiedzieć, ale nie pozwolił mu na to Justin.
- Ja pierdole. O co
ci kurwa chodzi dziewczyno. Okres masz czy co? - spytał chcąc mnie zdenerwować
i mu się to udało.
- Jeżeli mój okres
nazywa się Justin To kurwa tak mam. To ty zachowujesz się jak jakiś jebany pan
i władca. Wieczne problemy. Ogarnij się człowieku bo sam nie jesteś. A swoim
zachowaniem doprowadzasz wszystkich do irytacji. - oznajmiłam co jakiś czas patrząc na niego.
On się zaśmiał
- Przestań
pierdolić, bo gówno wiesz. - powiedział opierając
rękę na oknie.
-Ja gówno wiem?
Słyszysz się w ogóle. Bieber to ty.. - nie pozwolił mi dokończyć ,bo jego usta
mnie przymknęły. Momentalnie się od niego oderwałam.
- Co to kurwa miało być?!
- krzyknęłam zatrzymując samochód.
- Jedyny sposób żeby cię
uciszyć. - oznajmił posyłając mi zadziorny uśmieszek.
- Wyjdź. - powiedziałam
spokojnym tonem.
- Co ? - spytał patrząc się
na mnie jak na idiotkę.
- Wyjdź – powtórzyłam,
ale on nawet nie drgnął tylko nadal się patrzył.
- No wypierdalaj
kurwa. – krzyknęłam, a mu uchyliły się tylko lekko usta. Otworzyłam drzwi od
samochodu i wysiadłam zmierzając do drzwi Justin’a .Chwyciłam za klamkę i otworzyłam je nachylając się, żeby wyciągnąć
z samochodu Bieber’a. Gdy stał już na
drodze zamknęłam drzwi. I poszłam na swoje miejsce.
- Kurwa co ty
odpierdalasz Al?! - krzyknął . Ale mnie to jakoś nie obchodziło. Zamknęłam
drzwi i po prostu ruszyłam zostawiając go samego w pustym lesie.
*
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ TEN ROZDZIAŁ PROSZĘ O JAKI KOLWIEK KOMENTARZ NAWET ZWYKŁA KROPKĘ. TO WIELE ZNACZY, A JA WIEM, ŻE MAM DLA KOGO TO PISAĆ.
DZIĘKUJE ♥
I'm back!
Wracam z nowym rozdziałem i nowymi pomysłami na dalsze rozdziały. Jak wam się podoba ten rozdział, bo dla mnie osobiście mógłby być lepszy. PRZEPRASZAM , że tak długo musieliście czekać, ale miałam bardzo dużo do roboty. Ale teraz postaram się dodawać rozdziały co najmniej co 2 tygodnie, jak nie mniej.
Mam nadzieję , że wam się podobało. Zapraszam do komentowania. Jeżeli macie pytania dotyczące bloga zapraszam na mojego ask'a. ( link w informacjach, na pasku obok. Dziękuję! )
Niesamowite ! Kurna, ale Alex potraktowała Justina. Szczerze nie żeby coś. Ale fajnie by było gdyby Justin nie był by taką pizdą. I żeby on odgrywał rolę "dangera" ale to twój wybór, podsuwam tylko pomysł ^__^ a generalnie wreszcie się doczekałam rozdziału. I to proszę państwo jest ! <3 fajnie by było... hahahhah gdybyś dodawała częściej, powiedzmy w środy, i termin jest już ustawiony. I dodawałabyś co tydzień. Zapewnie czytelników byłoby więcej :) Ale rozumiem, nie jesteś maszyna do pisania <3 do nn
OdpowiedzUsuńhahha... Rozumiem, może na razie Justin wygląda jak taka pizda, ale to przecież on stworzył tego potwora. Narazie widzimy spokojną stronę Justin'a.. Ale spokojnie . To nie koniec moich niespodzianek co do niego. Jeszcze zobaczycie jaki jest naprawdę i co knuje za jej plecami. To nie jest love story... To będzie bardzo i to bardzo drastyczne .. tylko dajcie rozwinąć się akcji. Ściskam ♥
OdpowiedzUsuńfasfhsdffasd jestem wielka fanką twojego bloga! po prostu go kocham. Dziewczyno pisz dalej, bo wychodzi ci to nieziemsko.I tak jak mówi Mery xD dodawaj częściej rozdziały. msakjfsdhfsad Już się nie mogę doczekać dalszych rozdziałów! aaaa!
OdpowiedzUsuń♥
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie :-) informuj @maja378
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńOMFG :OKocham tego bloga
OdpowiedzUsuń