Blog zostanie zawieszony na czas nie określony, ale mam nadzieje ze kiedyś wrócę do prowadzenie tego opowiadania. Nie mam pomysłu na to opowiadanie. Ale to nie oznacza się przestane pisać. Nadal powstaje drugi blog, który bardziej opisuje mnie i jest mi po prostu łatwiej go pisać. Próbowałam pisać kolejne rozdziały, ale zawsze po połowie wszystko kasowałam i tak od tygodni. Przepraszam, że was zawiodłam. Może pocieszeniem będzie drugi blog... Dziękuje za prawie 10k wyświetleń.
środa, 10 grudnia 2014
poniedziałek, 1 września 2014
INFORMACJA!!!
Hej, Hej, Hej!!
Wiem, że dawno mnie tu nie było, ale spokojnie . POWRACAM!
Niestety dzisiaj rozpoczął się rok szkolny , ale to nie zniechęca nas to tego aby czytać/ prowadzić to opowiadanie. W mojej głowie w czasie tych wakacji pojawiły się nowe pomysły, które zamierzam wykorzystać w opowiadaniu. Mam nadzieje, że ktoś tu jeszcze ze mną jest i pozostanie do końca tej historii.
Żeby nie przedłużać.
Najnowszy rozdział pojawi się niedługo, a mianowicie jestem w czasie pisania i postaram się go dodać jak najszybciej się da. Cierpliwości kochani .
Dziękuję również za ponad 7k wyświetleń. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
Z całego serca DZIĘKUJĘ WAM!! ♥
Spodziewajcie się nowego rozdziału !!
Mam jeszcze jedną sprawę do was. A mianowicie...
Serdecznie zapraszam do czytania mojego nowego opowiadania
Mam nadzieje że wam się spodoba
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA!!
To bardzo motywuję do pisania kolejnych rozdziałów.
No to do następnego..
piątek, 25 lipca 2014
Pytanie?
Hej , mam do was pytanie i oczekuje, że odpowiecie mi w komentarzach :D
Mianowicie wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie, ale zupełnie inne niż to, które w tym momencie prowadzę. I chciałam się zapytać : CZY TO DOBRY POMYSŁ I CZY JEST KTOŚ CHĘTNY ABY JE CZYTAĆ? Fabuła opowiadania była by zupełnie inna niż ta. Bardziej tragiczna i smutniejsza niż teraz. OCZYWIŚCIE NIE PRZESTANE PISAĆ TEGO BLOGA!! O nie! Nigdy z niego nie zrezygnuje i doprowadzę go do końca. To jak pomożecie mi w dokonaniu decyzji Czy to dobry pomysł ?
Mianowicie wpadłam na pomysł na nowe opowiadanie, ale zupełnie inne niż to, które w tym momencie prowadzę. I chciałam się zapytać : CZY TO DOBRY POMYSŁ I CZY JEST KTOŚ CHĘTNY ABY JE CZYTAĆ? Fabuła opowiadania była by zupełnie inna niż ta. Bardziej tragiczna i smutniejsza niż teraz. OCZYWIŚCIE NIE PRZESTANE PISAĆ TEGO BLOGA!! O nie! Nigdy z niego nie zrezygnuje i doprowadzę go do końca. To jak pomożecie mi w dokonaniu decyzji Czy to dobry pomysł ?
♥♥ autorka♥♥
Czekam na wasze opinie :D
niedziela, 20 lipca 2014
Rozdział 11
Hej! Piszę to TU u góry bo wiem, że nie każdy czyta notkę pod spodem. Przepraszam, że dodaję rozdział dopiero teraz, ale miałam problem z internetem. Mam nadzieje, że mi to wybaczycie i nadal ze mną jesteście. Te komentarze dały mi motywację, ale nie mogłam sobie poradzić z brakiem weny. Mam nadzieję, że rozdział będzie wam się podobać i zostawicie po sobie ślad, w formie komentarzu. Dziękuję i życzę miłego czytania !!! ♥♥ autorka ♥♥
Alex's POV
Po ciężkim dniu w szkole otworzyłam wreście drzwi do domu.
Przechodząc przez próg rzuciłam plecak w kąt i udałam się do kuchni aby zjeść
co nie co. Wygrzebałam z lodówki jakieś jedzenie i udałam się na górę po drodze
zabierając mój plecak. Odrobiłam
prace domowa i ogarnęłam
się. Była dopiero 16 ,a O 18 byłam
umówiona z Patrick’em . Zeszłam na dół , krzątając się po pomieszczeniach w
domu, odnajdując swoje miejsce na krześle w gabinecie mojej mamy. Włączyłam
telewizor, kładąc nogi na jej biurku, gapiłam się w jakiś bezsensowny program.
Usłyszałam jak drzwi otwierają się, a po domu rozbiegł się dźwięk obcasów mojej
mamy, wyszłam z pomieszczenia.
- Hej kochanie - krzyknęła ściągając buty i wchodząc do salonu.
- Cześć
- Wiesz jaki miałam ciężki
dzien. Tom nawalił i cały artykuł pisałam sama. Emma zachorowała i cały dzień
bez kawy. Jeszcze prezes chce zmienić okładkę na ten miesiąc i trzeba ją zaprojektować
- nawijała a ja udawałam ze jej słucham. Moja mama była zastępcą prezesa w
najchętniej kupowanym magazynie w Ameryce „ THE STAR” *
- Yhmm. To ciekawie.
- powiedziałam idąc w stronę schodów i słysząc głos mojej mamy nadal gadającej
o swoim dniu pracy. Od czasu do czasu zadawała to „bezsensowne” pytanie jak tam w szkole?, ale przecież znała na nie
odpowiedz. Weszłam po schodach powolnym
krokiem przekraczając próg mojego pokoju.
–Czas się szykować-
podpowiadała mi moja podświadomość
Podeszłam do szafy wyciągając
z niej nowa parę spodni i białą koszulkę z krótkim rękawem . Ubierałam się
raczej w luźniejsze rzeczy, ale to nie oznaczało, że w
mojej szafie nie znajdowało się sporo seksownych ubrań, które na pewno
przyciągnęły by uwagę sporej grupy osób(
w większości facetów) Ubrałam jeansy na podobne Aladyn i wciągnęłam
na siebie przyszykowaną bluzkę. Poprawiłam włosy i poszukałam nowych skarpetek.
Założyłam wybrane i wzięłam do ręki iPhona.
17. 24
Mam jeszcze trochę
czasu. Usiadłam na łóżku i wzięłam laptopa na kolana. Posprawdzałam strony
w internecie ale przyszła mi na myśl dzisiejsza rozmowa z Justinem. Ja ja niby
mam nie wytrzymać z nim skoro spędziłam swojego życia będąc z nim. I to również
on był przyczyną naszego końca, no i oczywiście interesy. To on oglądał się na
lewo i prawo na każdej imprezie, a potem jak się domyślacie zdradzał z pierwszą
lepsza dziwką. Byłam głupia że tego nie widziałam, aż kiedyś przyłapałam go na
zdradzie z jakąś suką.
„Był ciepły wiosenny wieczór. Jak zawsze co piątek chodziliśmy z
Justin’em na imprezy zaraz po wyścigach. I tym razem też tak było.
Podjechaliśmy moim zwycięskim ferrari pod dom Ryan’a, kumpla Justin’a, który
organizował imprezę. Już z ulicy docierała do nas głośna muzyka. Zaczekałam, aż
chłopak wysiądzie i razem z nim udałam się do białego budynku. Przepychaliśmy
się przez tłum tańczących ludzi, gdy dobiegł nas głos.
- Siema, Zakochani ! – krzyknął Ryan
- Jo, Butler!- odpowiedział Justin, a już po paru sekundach przywitali
się swoim męskim uściskiem.
- Witam serdecznie w moich progach.- Zwrócił się do mnie podchodząc i
całując mnie w dłoń, na co się zaśmiałam.
- Nieźle musiałeś popić co nie? – powiedziałam ukazując szereg moich
białych zębów
- Jak chcesz być miły to, zaraz, że pijany. Zawsze wszystko musisz
psuć, Jackson. – udał urażonego, ale na jego twarzy rozpromienił się przyjazny
uśmiech.
- Dobra! Będziemy tak stać czy przyniesiesz nam coś do picia ? –
zapytał Justin rozglądając się po pomieszczeniu, w którym panowało zamieszanie.
- A Pan Bieber nie ma rączek i nóżek, żeby sobie przynieść – odgryzł
się Ryan, posyłając mu łobuziarski uśmieszek.
- A może mam i sam sobie przyniosę !- wyrzucił ręce w powietrze chcąc
już odejść wraz ze mną ale coś mnie zatrzymało. Moją uwagę przykuła jedna z dziewczyn, z którą ścigałam się
dzisiejszego wieczoru. Jej długie czarne włosy spływały jej po ramieniu, a
brązowe oczy świeciły się przez lampy które znajdowały się na parkiecie.
Odwróciłam wzrok na twarz Justin’a , który oblizywał swoją dolną wargę i
mierzył każdy centymetr ciała dziewczyny. Momentalnie wszystko się we mnie
zagotowało, zapewne marzy już o tym aby w nią wejść tym swoim wielkim chujem.
Normalka! Ominęłam chłopaka, podchodząc do przyjaciela „Mojego chłopaka”.
- Nie przyniósłbyś mi czegoś do picia. Najlepiej najmocniejszy alkohol
jaki tu macie. – powiedziałam mu do ucha, aby tylko on mnie słyszał. Ryan
skinął głową, przepraszając osoby z którymi rozmawiał i udał się do kuchni, by
po chwili wrócić z plastikowym czerwonym kubkiem.
- Proszę – uśmiechnął się podając mi alkohol, który z chęcią od niego
wzięłam. Po momencie, bardzo gorzka substancja spływała po moim przełyku, by po
paru minutach zacząć działać. Wykrzywiłam usta w lekkim grymasie, oczekując aż
Butler przyniesie kolejne kubki z alkoholem. Poczułam jak czyjeś ręce oplatają
się wokół mojej tali lekko mnie przyciągając.
- Spuszczę cię na moment z oka,
a ty już podrywasz innych ?- szepnął mi do ucha Justin, a parę sekund później
trzymałam już kubeczek z nieznaną mi substancją w ręku
- No Ryan, nie ładnie to tak podrywać dziewczyny swoich najlepszych
kumpli- zaśmiał się składając szybki pocałunek na moim policzku.
- Ha ha. Zabawne Bieber. Zajął byś się nią a nie się uganiasz za
innymi. Na twoim miejscu pilnował bym jej jak skarbu, żeby jej nie stracić, bo
w tych czasach nie znajdziesz nikogo takiego jak Alex, stary! – powiedział przy
okazji wymachując rękoma nam przed twarzą . Był już nieźle łyknięty, co było
widoczne i słyszalne. Justin posłał mu tylko jeden ze swoich uśmiechów,
chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi.
- Bo wezmę sobie jego słowa na poważnie- zdołałam usłyszeć cichy szept
chłopaka i cichutki chichot.
*
Byliśmy na imprezie już dobre 3 godziny, a już od 30 minut szukałam
Justin’a nie mogąc go nigdzie znaleźć.
- Yo, Chaz ! – przywitałam się z chłopakiem, nadal rozglądając po
pomieszczeniach. – Nie widziałeś gdzieś tego..no.. Justin’a? – zapytałam
drapiąc się po karku.
- Widziałem – odpowiedział przyjaźnie. – Szedł chyba do łazienki. To na
górze. ! – powiedział wskazując na schody. Posłałam mu tylko uśmiech i
skierowałam się na schody, by po chwili znaleźć się na kolejnym piętrze tego
pięknego domu. Szłam korytarzem, co jakiś czas zaglądając do pokoi, ale nigdzie
nie mogłam znaleźć tej cholernej łazienki. Skręciłam w ostatni korytarz na tym
piętrze stając przed idealnie białymi drzwiami łazienki. Zapukałam lekko w
drewno, ale w odpowiedzi dostałam tylko ciche jęki. Nie wahałam się już, tylko
pewnie nacisnęłam na klamkę od pomieszczenia. I to był chyba mój największy
błąd, bo obrazem jaki ujrzałam po otworzeniu drzwi , był Justin z opuszczonymi
spodniami do kostek, który wpycha swojego kutasa w cipkę jakiej pierwszej
lepszej dziwki, a dokładniej dziewczyny, którą ścigałam się dzisiejszej nocy.
Moja twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po chwili ta dwójka zorientowała się,
że nie są już chyba sami, bo odkleili się od siebie.
- Kurwa, czemu nam.. ALEX! – chłopak wytrzeszczył oczy ze zdziwienia,
jak najszybciej podnosząc swoje bokserki z ziemi, i ubierając się
- Ja pierdole! Wiedziałam, po prostu Kurwa Wiedziałam ! – zaśmiałam się
ironicznie po czym popatrzyłam jeszcze na zakłopotanego chłopaka i wyszłam z
pomieszczenia
- Alex! Zaczekaj ! To nie tak jak myślisz! – Justin krzyczał za mną,
nieudolnie próbując zapiąć spodnie.
- DLA MNIE JESTEŚ JUŻ NIKIM! – krzyknęłam , zbiegając po schodach z
zamiarem opuszczenia budynku.
- Ej , Jackson! A ty dokąd? – krzyknął Ryan stojąc w progu swojego domu.
- Dać dupy pierwszemu lepszemu frajerowi! – wysyczałam wsiadając w
swoje auto, kierując się do pierwszego lepszego miejsca, gdzie będę mogła się
upić i zapomnieć o wszystkim.”
Mam wiele powodów,
żeby go nienawidzić , a to jeden z nich,
ale dzięki zakładowi mam szansę się zemścić . Odechce mu się życia i pożałuje że
mnie poznał. Czas na zabawę. Z moich
rozmyślań wyrwał mnie dźwięk wibracji sygnalizujący otrzymanie wiadomości.
Pospiesznie chwyciłam za urządzenie, przejeżdżając kciukiem po ekranie, odblokowałam
telefon i przeczytałam SMS-a, którego dostałam od mojego przyjaciela.
Od Patrick
Czekam
na ciebie juz pod domem.
-Jak to możliwe przecież jest.. Aha dobra 18.10 to wszystko wyjaśnia
– powiedziałam sama do siebie uśmiechając się , pospiesznie odłożyłam laptopa i
wyczołgałam się z łózka chwytając kurtkę i wsuwając telefon do kieszeni. Zbiegłam
na doł, wpadając na korytarz, szybko ubrałam Supry.
- Mamo nie czekaj z kolacja będę o 12.- krzyknęłam, w tym
momencie trzaskając drzwiami, zeskoczyłam z altanki, szybkim krokiem podchodząc
do czarnego Range Rovera. Rozsiadając się na miejscu pasażera przeniosłam wzrok
na Patrick’a
. –Yo, Alex - Powiedział Pax z uśmiechem.
- Siem - odpowiedziałam
witając się „tym” męskim sposobem z chłopakiem.
- No to gdzie jedziemy?
Jakiś bar albo panorama? - rzucił propozycje łapiąc ramieniem fotel na którym siedziałam.
- Najpierw bar potem
panorama- oznajmiłam posyłając mu przyjazne spojrzenie na co chłopak lekko
zachichotał.
- Oczywiście piękna -
odpowiedział zapalając silnik i ruszając. Podczas drogi gadaliśmy o wszystkim
jak to przyjaciele. Zazwyczaj śmiejemy się z dzieciaków, ze szkoły lub po
prostu omawiamy interesy. Dojechaliśmy do naszego ulubionego baru „u Betty”. Frytki tutaj to niebo w gębie.
Wysiadłam z samochodu czekając aż Patrick do mnie dołączy. Gdy zamknął
samochód, podbiegł do mnie obiejmując mnie w tali i tak weszliśmy do środka śmiejąc
się i rozmawiając. Usiedliśmy przy naszym stoliku. Podeszła do nas młoda
blondynka, która zapewne była kelnerką.
- Witam - powiedziała
wysokim głosem - Jestem Mellani i będę was obsługiwać. Jakie są pańskie zamówienia?
- spytała posyłając miły uśmiech.
- Cheeseburgera i
cole, poproszę- oznajmił bawiąc się palcami i posyłając dziewczynie uśmiech - o i jeszcze jedno... A w bonusie można prosić
o numer ślicznej blondynki stojącej przede mną. - oznajmił a dziewczyna lekko się
zarumieniła posyłając mu prześliczny uśmiech. Przez chwilę jeszcze wymieniali
się uśmiechami, ale dziewczyna przeniosła wzrok na mnie
- Poproszę duże frytki i sok. - oznajmiłam. Kelnerka ostatni raz spojrzała na Pax’a zapisując coś w
notesie, „zapewne zamówienie, idiotko ” – dogryzała mi podświadomość i odeszła.
- Ty to każda wyrywasz. - powiedziałam nadal śledząc blondynkę wzrokiem
- Trzeba korzystać z życia
stara. A jeżeli jest co wyrywać to czemu nie spróbować . Popatrz tylko na jej
nogi. Boskie. - w jego glosie słychać było coś w stylu. „Ruchałbym wszystko co
się rusza”. Oni zawsze o jednym.
- Serio? Jakoś mnie to nie rusza. Zaliczyłbyś każda tak samo
jak Bieber. - oznajmiłam odchylając
się do tylu i czekając na zamówienie.
- Ciebie też bym ruchnął. Czekam tylko na okazje. – zaśmiał się
na co dostał kopnięciem w nogę. Po paru
minutach do naszego stolika przyszła ta sama dziewczyna. Postawiła tace z zamówieniem
i odeszła. Frytki, Cheeseburger, cola, sok i mała, żółta karteczka. Patrick wyciągnął
rękę zabierając jedzenie po czym pochwycił karteczkę i wsunął ją do kieszeni,
posyłając zwycięski uśmieszek , popatrzył na mnie
- A mówiłem ze każda na mnie leci - nie wiedziałam co mam zrobić.
Wybuchnąć śmiechem czy go zripostować . A może wszystko naraz. Zaśmiałam się tylko
pod nosem, zabrałam frytki ze stołu i zaczęłam zajadać. Kończąc jedzenie jeszcze kilka razy
zmierzyłam kelnerkę która dala numer chłopakowi . Na moje oko należała raczej do „tych” łatwych.
Miała może ok. 19 lat ale dała bym mniej
bo przez make-up wyglądała na starsza. Wstałam odkładając pudełko po frytkach
na tace i wycierając ręce w spodnie
- Zaraz wracam idę umyć
ręce - oznajmiłam chłopakowi siedzącemu przy stol, gdy ten dokańczał jeszcze swojego cheeseburger. Pokiwał głową a ja
skierowałam się w stronę toalet. W czasie drogi rozglądałam się po barze i
patrzałam przez duże okna co dzieje się na zewnątrz. Przejechała wzrokiem po
szybie i nagle zobaczyłam chłopaka i dziewczynę całujących się na masce.
Przypatrzyłam sie chłopakowi, który obmacywał dziewczynę po tyłku. Supry,
spodnie opuszczone do kolan, tatuaże pokrywające ręce. Nie kto inny jak sam
Justin Bieber. Uśmiechnęłam się pod
nosem obserwując to robią. Stali oparci o maskę samochodu i po prostu się
lizali. Blondynka napierała na Jusa a on błądził rękoma po całym jej ciele. Tak Justin! Tak weź ją na tej masce! Wywróciłam
oczami po czym poszłam do toalety. Umyłam ręce a z kieszeni wyciągnęłam gumę do
żucia którą włożyłam do buzi. Podeszłam z powrotem do stolika przy którym siedział
Patrick z kelnerką.
- Cześć - rzuciłam i
posłałam uśmiech dziewczynie . Uśmiechnęła się, a gestem dłoni się ze mną
przywitała. - Nie chciałabym wam przerywać no ale wiecie spieszy nam się troszeczkę.
Nie prawdaż Patrick? - spojrzałam na niego jak na jakiegoś idiotę. On tylko się
uśmiechnął i z powrotem spojrzał na blondynkę.
- Przepraszam Mellani ale muszę lecieć- oznajmił wstając i odchodząc ze mną.
*
- Serio? Trzeba było do niej nie zarywać skoro nie chciało
ci się z nią gadać. - powiedziałam stać już przy samochodzie.
- Przyszła jak poszłaś
do toalety. Śliczna to może jest ale pusta. - oznajmił śmiejąc się.
- Widzisz trzeba było posłuchać swojej najwspanialszej
przyjaciółki i nie próbować jej przelecieć najszybciej jak się da, skarbie –powiedziałam
nadal się śmiejąc, otworzyłam drzwi i rozsiadłam się na miejscu pasażera. Nie wiem czemu ale to
było zabawne. Dzień jakiegoś śmiechu. Najpierw w szkole, Potem tu i jeszcze to „mistrzowskie”
wytrzymanie ze mną miesiac. Jak on to mówił. Że da rade.- zadrwiła moja podświadomość . Nie sadze. Popatrzyłam
na Patricka wkładającego kluczyki do stacyjki./
- To jak teraz panno?
- spytał zanim ruszył - romantyczny spacer
po panoramie i podziwianie zachodzącego słońca? – zaśmiał się
- Oczywiście milordzie - odrzekłam po czym wybuchliśmy śmiechem
a Pax ruszył.
*
- Nie wiem dlaczego ale kocham to miejsce- powiedziałam siedząc
rozłozona na trawie a całe miasto lśniło w zachodzie słońca.
- Tez je kocham. A zwłaszcza ze obok mnie siedzi prześliczna
dziewczyna. - oznajmił Patrick spoglądając na mnie. Nie wiem dlaczego ale
traktowałam go jak brata. Był dla mnie wszystkim.
- Kocham Cię - powiedziałam opierając głowę
o jego ramie. Pax uśmiechnął się
i objął mnie ramieniem.
- Tez Cię Kocham siostro. Jesteś dla mnie najważniejszą
dziewczyna na świecie i nie pozwolę cię skrzywdzić żadnemu skurwielowi.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Czyli mam się bać? - spytałam podnosząc głowę i spoglądając
na niego.
- Oj cicho młoda.
Wszystko psujesz. - mruknął po czym parsknęliśmy śmiechem.
Miasto wyglądało
bosko w świetle zachodzącego słońca.
- Jestem Ciekaw co zrobił by Bieber gdyby dosiedział się ze kogoś
masz - powiedział Patrick ni zowąd ni stad. Spojrzałam na niego i wtedy mnie olśniło.
- Jesteś geniuszem -
powiedziałam całując go w policzek i wstając z podekscytowaniem.
- Wiem nie musisz mi
tego mówić - odpowiedział ze śmiechem -
a jak objawił się mój geniusz? - spytał po chwili.
- Powiem ci później jak ogarnę temat. Pytanie jeszcze. Który
chłopak wzbudza najwięcej zazdrości kiedy przy nim stoję. - spytałam - Ale w stosunku do mnie czy kogoś innego na przykład
Bieber’a?
- W stosunku do
ciebie.. Zaraz zaraz- powiedziałam potrząsając głowa. - jak w stosunku do
Bieber’a? To on jest zazdrosny. - spytałam z zaciekawieniem.
- On zazdrosny?. On by zabił. - zaśmiał się ukazując
rząd swoich białych zębów .
- Aha. - odpowiedziałam
krótko ze zdziwieniem.
- Jak widzę ciebie ze Sparks’em to mam ochotę go zabić. Jay
tez go nie znosi tak samo jak on jego. A ten syf się w tobie buja od kiedy przyszłaś do naszej szkoły. - Oznajmił patrząc pusto przed siebie i nad
czym myśląc.
- Sparks? Który to? - spytałam
- Te którego tydzień
temu spławiłaś przy swoim aucie.
- Aaa ten frajer. Dzięki
bro. - odparłam i jeszcze raz pocałowałam go w policzek. Siedzieliśmy tak dopóki
słonce nie zaszło całkiem. Potem zebraliśmy swoje tyłki z trawy, a Patrick odwiózł
mnie do domu. - Siem - rzuciłam wychodząc
z samochodu. - Pa - odpowiedział chłopak
a ja zamknęłam drzwi. Miałam genialny pomysł. Możemy spotykać się z kim chcemy.
A ja mam zamiar to wykorzystać a będzie mi potrzebny do tego David Sparks, kapitan
drużyny koszykarskiej. I Patrick i Justin lubią grać w kosza i są w drużynie.
Idealny pomysł aby doprowadzić Jusa do obłędu. Bedzie błagał żebym przestała spotykać
się z Davidem. Weszłam znudzona po schodach do mojego pokoju, aby rozebrać się
i przebrać w bardziej wygodne rzeczy. Ubrałam dresy, a następnie wskoczyłam do
łóżka, układając się w wygodnej pozycji do spania. Jutrzejszy dzień będzie bardzo ciekawy.
Justin’s POV
Była już
12 w nocy a ja nadal nie mogłem zapomnieć o jej słowach.
Będziesz błagał
żebym została.
Nie wiem co miała na myśli,
ale nie przejmowało mnie to zbytnio. Wróciłem wspomnieniami do spotkania z słodziutką
blondynką, którą zaliczyłem po 2 godzinach znajomości. Szybki numerek i po
wszystkim. Leżałem na łóżku i bezsensownie gapiłem się w sufit. O co jej kurwa
chodziło. To nie daje mi spokoju. Zamknąłem oczy ale ukazała mi się twarz Alex.
- Ja pierdole, Bieber
co się z tobą dzieje?- moja podświadomość bez ustanie zadawała to samo
pytanie.
-Zbyt idealna.- odpowiedziałem na jej pytanie.
- Stary, ty weź się lepiej
w garści, bo niedługo to ty będziesz latał za nią jak piesek.
- Kurwa! Zamknij się w końcu!
Zakład był idealnym
sposobem aby niedługo krzyczała moje imię. Zawsze miałem to co chciałem i tym
razem tez tak będzie. Przykryłem się kołdra i odwróciłem sie na bok. Już
niedługo ona bedzie tylko moja. Obiecuje.
***
ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY I DODANY NA SZYBKO !!
no to spotykamy się znowu ale teraz na dole :D mam nadzieję że wam się podobało i zostawicie komentarz. Cieszę się że w ogóle, ktoś to czyta!! Dzięki za ponad 5 tysięcy wyświetleń. JESTEŚCIE KOCHANI!! ♥
Ściskam :D
środa, 9 lipca 2014
Rozdział 10
WAŻNA NOTKA POD ROZDZIAŁEM!
Alex's POV
Stając przed drzwiami
do gabinetu dyrektorki zatrzymałam się, odwracając twarzą do Justin’a
- Nie odzywaj się
jeżeli nie zostaniesz zapytany. Ja wszystko załatwię. - ostrzegłam
- Tak jest skarbie – zasalutował, a na jego twarz wkradło
się rozbawienie
- No i właśnie!
Skończ z tym „skarbie”, bo ci wyjebie-
powiedziałam chwytając za klamkę od drzwi. Lekko zapukałam , a po chwili
słysząc było głos mówiący ciche „proszę”.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka rzucając plecak obok fotela, na którym
usiadłam. Siadając powiedziałam „Dzień Dobry” po czym zarzuciłam nogi na jej biurko.
- Przyprowadziłam
Bieber’a - wskazałam głowa na chłopaka który stał obok drzwi. Lekko się uśmiechnął
patrząc na panią Callon i podchodząc do drugiego fotela siadając na nim.
- To po co tu przyszliście?
– spytała spokojnie dyrektorka opierając podbródek na dłoniach.
- Bo ja wiem. Ta Geografica znowu się dojebała. - oznajmiłam
rozglądając się po pomieszczeniu. - przeniosła pani ta szafę. Bo jeszcze w
czwartek stała tam - pokazałam na miejsce obok okna gdzie teraz stał stolik.
Pani Callon lekko uniosła kąciki swoich ust wykrzywiając je w delikatny uśmiech
- Mogłam się domyślić
, że przysłała cię Pani Peterson- zaśmiała się wstając i podchodząc do
ekspresu. - Herbaty? - spytała trzymając dzbanek w ręku.
- A w sumie chętnie.
Lepsze to niż siedzieć z ta baba w jednym pomieszczeniu. - mruknęłam. Jus uważnie przyglądał się na
zmianę raz mi, a raz dyrektorce .
Pewnie dziwi was
dlaczego odzywam się tak przy dyrektorce i traktuje ja jak kumpele. Nie
oszukujmy się. Pani Callon to świetna kobieta. A jak się bywa u niej codziennie
to zdarzyłam się z nią zaprzyjaźnić.
Siadając podała mi i Justin’owi herbatę
. - A ciebie Bieber co sprowadza? - spytała z ciekawością wiedząc,
że nie będzie to jej ostatnie spotkanie z naszą dwójką.
- Drobna sprzeczka. -
oznajmił podnosząc się, ale powstrzymałam
kładąc dłoń na jego udo.
- Po co się spieszyć?. Daj mi wypić herbatę. - mruknęłam.
Gadaliśmy z panią Callon
jeszcze z 15 minut, a następnie udaliśmy się do klasy. Śmieliśmy się z
chłopakiem prawie ze wszystkiego, Omawiając zasady zakładu.
1. Jeżeli Justin
wygra zakład to będę zmuszona z nim być kolejny miesiąc
2. Jeżeli wygram ja, mogę
nim pomiatać i wykorzystywać go do moich celów kiedy tylko chce
3. Jeżeli któreś z nas zakocha się w drugiej osobie
momentalnie przegrywa. (chyba, że druga
osoba się nie domyśli)
4. W sytuacjach „naprawdę ciężkich” nie można zabić drugiej
osoby
5. Nie jesteśmy o
siebie zazdrośni i możemy spotykać się z kim chcemy.
Najważniejsza była
chyba zasada 3. Ja omówiliśmy dokładnie z każdym szczegółem.
- Od dzisiaj - mruknął
Justin.
- Zgoda. - mruknęłam otwierając drzwi do klasy i przechodząc
koło Peterson. Posłałam jej spojrzenie pełne nienawiści, na co ona mruknęła
oburzona.
- Zajmij swoje miejsce Jackson. A ty Justin usiądź gdzie
chcesz. - uśmiechnęła się przyjaźnie do niego, lekko się rumieniąc. Była Panna
i miała może z 25 lat.
Czyżby panią Christen
Peterson zauroczyła się Biebsem?
Zaśmiałam się pod
nosem widząc jak czerwieni się na widok chłopaka. Justin usiadł obok mnie i
cały czas pstrykał mnie w łydkę. Zaczął ze mną pogrywać. Nie minęło dłuższej niż
piec minut gdy zadzwonił upragniony dzwonek. Tak nareszcie wolność. Nareszcie spokój od tej szmaty. Pomyślałam wychodząc z
klasy i kierując się w stronę szafki.
Justin's POV
Ten zakład mógł być
dobrym rozwiązaniem. Postanowiłem się z nią trochę podroczyć. Usiadłem z nią w
ławce i co jakiś czas pstrykałem albo szczypałem ja w łydkę.
- Jay przestań- mruknęła
nie patrząc na mnie. Nogi miał owinięte wokoło krzesła, wiec miałem ułatwione
zadanie. Pstryk. Zwróciła głowę w moja
stronę i posłała kolejne gniewne spojrzenie zabierając nogę i wyciągając ja do przed.
Uśmiechnąłem się pod nosem, bo doskonale wiedziałem, że nie znosi, gdy się tak
robi. Rzuciłem długopis pod ławkę.
-Bieber! Co ty robisz? - spytała pani Peterson z lekkim uśmiechem.
- Długopis mi spadł
pani profesor. -odchrząknąłem i spojrzałem na Al która obserwowała każdy mój
ruch. Nachyliłem się pod ławkę, chwytając długopis i jednocześnie wykonując
mocne uszczypnięcie. Podnosząc nogi uderzyła kolanami w ławkę.
- Ty kretynie - wysyczała z uśmiechem, ale przez ból. Po
klasie rozbiegł się dźwięk dzwonka. Alex pospiesznie wyszła z klasy nawet się
nie żegnając. Na moja twarz wkradł się uśmiech gdy obserwowałem jak dziewczyna przeżuwając gumę wychodzi z pomieszczenia poprawiając
włosy. Była taka... Pociągająca. Gdyby stała bliżej wziął bym ja na ławce.
Miłem już wyjść gdy usłyszałem głos pani Peterson.
- Justin - prawie szepnęła - Tak pani Psor? - spytałem żując
gumie i odwracając się w jej stronę.
- Chciała bym dowiedzieć
się.. Czy byłeś dobry z geografii? - spytała lekko sie rumieniąc.
- Oczywiście że..
Nie. – Parsknąłem nieopanowanym śmiechem
- Uff zrobiło się tak jakoś gorąco - machnęła ręką przed twarzą,
a druga odpięła guzik od koszuli. Spojrzałem na nią, a na moje oczy ujrzały
kawałek jej kobiecych kształtów. Młoda nauczycielka zaczęła poruszać swoimi
atutami podchodząc do tablicy i powoli ja zmazując.
- A szkoda- powiedziała
uwodzicielsko - bo bez problemu mógł byś mieć piątkę a nawet szóstkę. - uśmiechnęła
się ,opierając się jedną rękę o ławkę.
Oblizałem dolna wargę spoglądając na nią. Aww gorąca...
- Heh nie sadze. Ale dziękuje
a teraz pani wybaczy ale się spieszę. - oznajmiłem cofając sie powoli do drzwi.
Posłała mi uśmiech i zapisała cos w dzienniku. Wyszedłem z klasy przemierzając
szkolny korytarz.
- Pax! - krzyknąłem dostrzegając chłopaka gadającego z jakim
kolesiem. Spojrzał na mnie żegnając się z kolegą męskim uściskiem, kierując się
w moją stronę.
- Hej Jay. Co jest
grane? - spytał stając przede mną.
- Co wiesz o
Peterson? - spytałem zaciekawiony. Patrick spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Zależy o której? –
uniósł kąciki ust ukazując swoje perłowe zęby.
- Tej od geo -
oznajmiłem trochę z irytacja.
- Wysoko mierzysz
Bieber - Pax wybuch śmiechem ale zaraz się ogarnął. Posłałem mu gniewne
spojrzenie nadal oczekując na odpowiedz na wcześniejsze pytanie - Christen to
siostra Amandy. Pracuje u nas od początku
tego roku. Jest młoda i gorąca , zreszta tak samo jak Amanda . - zaśmiał się oblizując
usta. - A co czyżby nasza ułożona pani profesor cię uwodziła. No gadaj jak na
spowiedzi stary. - oznajmił szurając mnie w ramie abym cos mu powiedział. Zaśmiałem
się pod nosem widząc w oczach Patrick’a ciekawość.
- No tak jakby stary. Ale jakoś takie laski mnie nie odchodzą.
Mam teraz inna na głowie. - zaśmiałem się wyjmując książkę z szafki.
- Oo widzę Bieber już
zalicza. - Zaśmiał się sarkastycznym śmiechem opierając plecami o szafki
. - Nie wyrywam, tylko się założyłem. – oznajmiłem, a
Patrick posłał zdziwione spojrzenie
. - Z kim? - spytał z nie dowierzaniem. Jakby nie mógł pojąc
słowa zakład.
- Z Alex - powiedziałem zamykając szafkę i ruszając w stronę
klasy.
- Czy myślę że myślę
o tej samej Alex co ty?! - wyrecytował jakieś pytanie ,a mnie powoli to bawiło.
- Zależy o kim myślisz?- spytałem z głupkowatym uśmieszkiem
- Jus nie udawaj
idioty. Chodzi mi i Jackson. - odparł. Czy ta dziewczyna naprawdę była taka
zagadkowa i tajemnicza że wszyscy dziwili się że w ogóle z nią gadam?.
- Co jest w niej ze
tak się kurwa dziwisz - spytałem zaciekawiony. Ale widząc jego reakcje pomyślał
chyba że jestem skończonym debilem zadając takie pytanie.
- i ty jeszcze się pytasz? To najgorętsza dziewczyna w całej
klasie nie wspomnę że w szkole. Nie jeden próbował do niej zagadać ale zaraz po
nim jechała i odprawiała z kwitkiem. A ty tak po prostu mi mówisz mi że się z nią
założyłeś i w ogóle o co? Jak mogę wiedzieć - Czemu on tak dużo gadał?. Wywróciłem
oczami orientując się, że doszliśmy pod klasę w której obydwoje mielimy lekcje.
- O to ze nie wytrzyma ze mną miesiąca. - burknęłem z
irytacja.
- Powodzenia Bieber. –poklepał mnie po ramieniu z sarkastycznym uśmieszkiem i
rozbawieniem w oczach. Czy on nie wierzył ze wygram?. Ja pierdole!. Rozsiadłem się
w ławce co jakiś czas spoglądając na Alex. Lekcja jak zwykle przebiegała nudno.
Dziesięć minut przed końce lekcji drzwi do sali otworzyły się, a do klasy
wszedł policjant. Przywitał się ze zdziwiona nauczycielka po czym wyszli z
sali. Co jeżeli tu chodzi o Alex?. Jeżeli zatrzymają Alex to polecimy wszyscy.
Spojrzałem na dziewczynę, która
siedziała i na nic nie zwracała uwagi. Po chwili drzwi do klasy ponownie się otworzyły
a policjant wszedł do srodka za nauczycielką
- Kortez i Jackson. Proszę
ze mną - powiedział podchodząc bliżej. Wstali ze swoich ławek posyłając sobie
dziwne spojrzenie i udali się za gliniarzem.
Alex's POV
Wyszliśmy z sali z policjantem i udaliśmy się do gabinetu
dyrektorki. Kolejny raz dzisiaj , Jezu jakie to meczące . Wchodząc do
pomieszczenia gliniarz przywitał się z panią Callon. Zasiadając na fotelu śledziliśmy
wzrokiem policjanta.
- Jesteście
podejrzani o handel i zażywanie narkotyków oraz liczne bojki. - oznajmił spoglądając
na nas. Popatrzyłam kątem oka na Patrick’a. Jego twarz była spokojna, nie
pokazywała żadnych uczuć zresztą tak samo jak moja. Nie brałam Nie paliłam..
Pic piłam ale na imprezach.
No po prostu aniołek.
Wiec było pewne ze nic nam nie udowodnia.
Policjant zadał jeszcze parę pytań i zanotował wszystko w notatniku. Po szkole
rozbiegł się dźwięk dzwonka. Wyszliśmy z gabinetu idąc w stronę naszych szafek.
- Co oni się tak kurwa do nas przyczepili.? - powiedział Pax
z irytacja. Uśmiech wkroczył na moją twarz gdy przypomniałam sobie pytania gliniarza
.
„ Czy wiecie może
jakie inne osoby mogą handlować- zapytał z nadzieja w głosie a my wybuchliśmy śmiechem.
”
- Nie zauważyłeś że gdy zawsze jest jakaś akcja to jest tak
Kortez i Jakson. To my rządzimy tym syfem.- powiedziałam ,a Patrick posłał mi
tylko spojrzenie.
- A tak poza tym to Co
Bieber ma w sobie ze każda z was za nim lata? - spytał uśmiechając się
głupkowato
- Co masz na myśli? –
stanęłam w miejscu gapiąc się w jego uśmiech
- Słyszałem o waszym zakładzie
- oznajmił uśmiechając się od ucha do ucha. Zmierzyłam go wzrokiem, cicho
chichocząc
. - Założyłam się z nim ze nie wytrzyma miesiąca z jedną
dziewczyna. Bieber zaraz będzie szukał jakiejś laski do pieprzenia. On zmienia
dziewczyny jak rękawiczki wiec nie wierze żeby wytrzymał z jedna miesiąc. - zaśmiałam
się powoli idąc w stronę szafek. Pax objął mnij w około tali.
- On już go przejebał. -powiedział na co wybuchliśmy śmiechem.
Odłożyłam do szafki książki żegnając się z Patrickiem i idąc przez korytarz. Umówiłam
się z nim na później wiec już miałam ochotę być w domu. Otworzyłam frontowe
drzwi mijając liżąca się parę i kilku pierwszaków. Na mój widok odsunęli się z
drogi. Przeszłam lekceważąco obok nich ale wiedziałam ze się boja. Wyciągnęłam
z kieszeni kluczyki odblokowując moje piękne auto. Już chciałam do niego wsiadać
gdy usłyszałam piskliwy głosik Cat.
- Ej stara słyszałaś newsy? - spytała z uśmiechem na twarzy.
Miło była widzieć ją szczęśliwa.
- No dajesz - oznajmiłam opierając się o masce, a Cat usiadła obok mnie.
- Słyszałaś ze pani Peterson leci na Bieber’a? - oznajmiła pytająco.
To już wiem co miał na myśli Pax mówiąc każdą. Chciałam coś powiedzieć ale Cat nie dała dojść mi do słowa.
- A najlepsze jest to
ze Amanda też buja się w Jay’u. Wiec oby dwie siostry się w nim bujają. -
powiedziała podekscytowana. Otworzyłam buzie aby coś powiedzieć ale Cat nadal
nie dawała mi prawa głosu. \
Czy
wspominałam już że jest mega gadułą ? Jak nie to właśnie to mówię!
- O i słyszałam o
waszym zakładzie. Nie złe jaja. Logiczne że Biebs przegra. - powiedziała z
przekonaniem i wybuchając swoim uroczym śmiechem. – Justin nie wytrzyma bez pieprzenia
dłużej niż jeden dzień wiec to jest przeciez to nie realne? - kontynuowała a ja
byłam coraz bardziej rozbawiona całą tą
sprawą
. - Tsaa też w to nie wierze. - powiedziałam niskim tonem.
- Nie ale wiesz konkurencja rośnie. Siostry Petson uderzają.
– oznajmiła pokazując zabawną minę i śmiejąc się przy okazji Oby dwie nie
mogłyśmy się opanować ale wpadł mi do głowy jeden świetny pomysł. Na mojej
twarzy pojawił się cwany uśmieszek.
- Nie kochana. Nie mam się o co bać, bo teraz Justin Bieber jest mój i to ja nim rządzę,
Skarbie - oznajmiłam cicho chichocząc. On jest mój. I żadna szmata sie do niego
nie zbliży. Nie dopóki trwa zakład.
***
KOMENTUJCIE BO INACZEJ ROZDZIAŁY NIE BĘDĄ SIĘ POJAWIAĆ A BLOG PRZESTANIE ISTNIEĆ !!!
Hej! Jestem :D Przepraszam, ze tak długo mnie nie było ale problemy zdrowotne i ogólnie wakacje nie pozwoliły mi dodać rozdziałów, ani nawet pisać. Wiem, że rozdział do bani ale mam nadzieje ze zostaniecie i będziecie czekać na kolejne rozdziały. ROZDZIAŁ NIE JEST SPRAWDZONY !!!
No to do następnego :*
czwartek, 26 czerwca 2014
Wyjeżdżam...
Cześć.
Wiem zawodzę was cały czas. Tym jakie są rozdziały, że ich nie dodaje, ale jest to spowodowane całą tą sytuacją jaka mnie otacza. Wyjeżdżam i bardzo ale to bardzo was przepraszam, ale nie mogłam napisać tego rozdziału. Jak wrócę postaram się dodać bardzo dobry rozdział, bo w ośrodku w którym będę nie można mieć laptopa ani nic innego. Ale również nie ma KOMENTARZY które są dla mnie ważne. Zostawiliście mnie i z dnia na dzień mam coraz większą ochotę zakończenia tego wszystkiego. Mam nadzieje że to KTOŚ przeczyta i coś wasz ruszy... Ściskam ♥
+
Dziękuję za ponad 4 tysiące wyświetleń i parę tych komentarzy. Zakładka Bohaterowie jest odnowiona i mam nadzieje, że tam zajrzycie. Jeszcze raz Dzięki ♥
sobota, 21 czerwca 2014
Rozdział 9
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Justin’s POV
Kurwa nie wierze.
Wyrzuciła mnie jak jakiegoś psa z samochodu i zostawiła w lesie. Pożałuje ,że
to zrobiła. Obiecuje. Stałem osłupiały patrząc jak samochód znika za mgła.
Doskonale znałem drogę, bo ogarnęliśmy teren zanim tu przyjechaliśmy. Przecież
ktoś musiał znaleźć tego gangstera i go uprowadzić.
„- Kurwa gdzie on jest?! – wrzasnąłem na jednego z członków jego gangu
trzymając broń przy jego skroni.
- Zabawia się z jakimiś dziwkami – powiedział zestresowany uciekając
wzrokiem.
- Dziękuję – odpowiedziałem sarkastycznie i nacisnąłem na spust. Po
pomieszczeniu rozniósł się huk, a facet runął na ziemie . Szybkim krokiem
skierowałem się na piętro, gdzie byłem pewny ze zastanę Stefano i nie myliłem
się. Kopnięciem otworzyłem drzwi do pomieszczenia, w którym znajdował się „
burdel”
- Verdie ? – zapytałem wyjmując tajemnicza strzykawkę z kieszeni
- Tak . – odpowiedział pewnie
- To już twój koniec , kolego – wypowiedziałem wbijając igłę w jego
skórę a on osunął się na krześle, spadając na podłogę. Do pokoju wbiegli
chłopacy zabijając wszystkich „niepotrzebnych” w pomieszczeniu i wzięli ciało
ofiary.
- Gdzie teraz , Justin ? – spytał Paul, wrzucając bezwładne ciało do bagażnika
- Do magazynu. – odpowiedziałem paląc papierosa, wpatrując się w pustą
przestrzeń przede mną.
- A potem? – dodał Christian .
Tacy niedoświadczeni
- A potem czeka go piekło – oznajmiłem wybuchając złowieszczym
śmiechem. ”
Wyjąłem mojego iPhona i napisałem SMS-a do John’a.
Do: John
Kurwa co to miało być.
Jeżeli nie wrócicie się po mnie za 5 minut to obiecuje ze zajebie Alex za to co
zrobiła.
Wyślij. Schowałem telefon do kieszeni i ruszyłem w
kierunku gdzie pojechał samochód. Za jakiś jebany pocałunek który nid zdarzył
się pierwszy raz wypierdala mnie z mojego auta. Szmata. Moj telefon zawibrował
a ja odczytałem wiadomość.
Od :John
Masz
się pieprzyc a ona ma cię w dupie. Jak ogarniesz swój parszywy ryj to zawróci.
Zatkało mnie. Od
kiedy ona taka była. Ale podobało mi się to. Na moja twarz wkradł się cwany
uśmieszek. „Ona jeszcze będzie moja”
Alex’a POV
Jechaliśmy przez
las, gdy nagle telefon jednego z chłopaków zadzwonił. Nie odrywałam wzroku od
leśnej ścieżki i nadal próbowałam się uspokoić po kłótni z Bieber’em. Nie rozumiem jaki on ma problem ze sobą.
Zgrywa Badboy’a , a tak naprawdę gdybym chciała był by już martwy, ale nie mogę
zaprzeczyć, że był dobry w tym co robił. Nagle z zamyśleni wyrwał mnie
John.
- Bieber mówi, że mamy po niego wrócić, bo inaczej cię
rozpierdoli.
-Niech się kurwa
pieprzy. Nie potrafił zatkać swojego parszywego ryja to dostał nauczkę. A jak
mi się jeszcze będzie chciało to za to co zrobił go wykastruje. Rozumiemy się?
- syknęłam opierając głowę o rękę, która
znajdowała się na oknie. Zobaczyłam jak John pisze SMS-a do Justin’a, śmiejąc się pod nosem. Na mojej twarzy
pojawił się chytry uśmieszek.
Bawi się w pośrednika.
No nieźle
Zatrzymaliśmy się na
jakiejś łące po środku lasu. Chłopacy wyskoczyli z samochodu, wyciągając z
bagażnika zwłoki.
- Tu będzie dobrze. - mruknęła sama do siebie . Chłopacy położyli ciało na
łące, po czym obrzucili je jakimiś zużytymi oponami i starymi kartonami, które
mieli w samochodzie. Wzięłam bańkę z benzyną i oblałam nią stertę. Obeszłam ja
dookoła trzymając w ręce pochylona bańkę z której wylewała się
substancja. Wzięłam od Max’a zapalniczkę, wyciągając w miedzy czasie paczkę
papierosów z tylnej kieszeni i wkładając szluga pomiędzy wargi. Urwałam kawałek
kartonu poczym go odpaliłam oraz papierosa i rzuciłam na stertę. Momentalnie
ogień opanował górę śmieci przede mną . Patrzyłam na swoje dzieło.
- I to się nazywa dobra robota.- mruknęłam pod nosem patrząc
na ogień. Poczekaliśmy aż wszystko dokładnie się wypali łącznie z ciałem
nieboszczyka. Ugasiliśmy pozostałości po ognisku przekopując ziemię i nie
zostawiając po sobie ani jednego śladu. Wsiadłam z powrotem na miejsce
kierowcy, a obok mnie usiadł John. - Zamierzasz zabrać Bieber’a z tego lasu czy
nadal masz go w dupie?- zapytał gdy oddaliliśmy się już od wcześniejszego
miejsca
- Jeszcze nie wiem. -
odpowiedziałam nie odrywając wzroku od przedniej szyby.
- Mam pomysł. -
oznajmił nagle Dann.
- Młody lepiej nas
nie olśniewaj swoimi pomysłami bo wiesz jak to się kończy. - mruknął Max
śmiejąc się pod nosem. Na twarze wszystkich wkradł się uśmiech a po chwili
wybuchliśmy śmiechem. Rzeczywiście pomysły Dann’a nie zawsze wypalają i są
idiotyczne ale z tego słynie ten chłopak. Na przykład, raz musieliśmy gasić
naszą piwnicę, bo jego genialny pomysł polegał na stworzeniu bomby lub innym
razem odbieraliśmy do z lotniska w Los Angeles, po jego nie udanych próbach
naprawienia kontaktów, pomimo iż już dawno porozumieliśmy się z tamtymi
Przejechaliśmy kilka set metrów a naszym oczom ukazała się sylwetka chłopaka.
Bieber szedł z dłońmi w spodniach i opuszczona głowa. Chłopacy równo chrząknęli,
kiedy zorientowali się ze nie zamierzam się zatrzymać.
- Ja pierdole- syknęłam - No dobra. - powiedziałam
podirytowana zatrzymując samochód obok Justina. Chłopak wsiadł do tyłu i odraz
posłał mi spojrzenie mowiace ze jak dojedziemy to mam przesrane. On mi może. Naskoczyć
jedynie. Dojechaliśmy na miejsce po 20 minutach. Wysiedliśmy z samochodu a
Bieber automatycznie podszedł do mnie przyciskając mnie doauta. Chłopacy
bacznie obserwowali co ma zamiar zrobić.
- Zrób tak jeszcze raz a przysięgam, że niedługo będziemy
chodzić na twój grób- ostrzegł. Patrzyłam na niego jak na idiotę, po czym nie mogąc się opanować parsknęłam mu śmiechem w twarz i się odsunęłam.
- Zabawne Bieber. Ależ
ty dowcipny. - powiedziałam stając obok chłopaków. - Taką gadka nic nie
zdziałasz. Gowno możesz Biebs i dobrze o tym wiesz. - syknęłam krzyżując ręce
na piersi.
- A teraz radze usunąć
jego piękna twarz z mojej drogi bo będziecie mogli układać z niej mozaikę.
- zwróciłam się do chłopaków stojących obok. Max podał mi kluczyki od jego sportowego
auta i posłał mi uśmiech wchodząc do domu. Siedząc w samochodzie popatrzyłam
jeszcze na okno a moim oczom ukazała się lecąca waza. Czułam się jak zwycięzca,
bo wiedziałam, zr to przeze mnie jest zdenerwowany.
Ale muszę być ostrożna, bo on jest nieprzewidywalny i w każdym momencie
mogę zgnić pod ziemią . Odpaliłam ślinik wyjeżdżając z podjazdu z piskiem
opon, rozpędzając się jak najbardziej mogłam. Po paru minutach znalazłam się
już przed moim domem i z niechęcią tam weszłam. Pusto, jak zawsze . Jak najszybciej
ogarnęłam sie tzn umyłam i położyłam do łózka. Miałam parę godzin żeby się wyspać
bo jutro a raczej dzisiaj była już szkoła. Ten przeklęty Poniedziałek. Układając
się wygodnie na pościeli zasnęłam.
*
- Al - głos mojej mamy rozbrzmiewał w mojej głowie. -
kochanie wstawaj bo nie zdarzysz do szkoły.
- Mmmyyhhmm.. – mruknęłam
w poduszkę
- Jak mi się kurwa
nie chce - mówiłam sama do siebie powoli wstając. Poszłam do łazienki wykonać poranna
toaletę. Ogarnęłam się i poszłam wybrać ubrania na dzisiaj. Wybrałam prosty
zestaw ubrań. Biała bluzka na ramiączkach, czarne rurki a do tego czarna
dżinsowa kurtka . Na nogi wsunęłam swoje białe conversy . Wzięłam swój plecak
ostatni raz spoglądając w lustro ,wyszłam z pokoju i wsuwając do kieszeni iPhona. Zabrałam kluczyki od auta
i wyszłam krzycząc do mamy na pożegnanie krótkie „ Pa” . Odpaliłam Porche i
udałam się do szkoły. I znowu ten sam zjebany budynek. Powolnym krokiem mijając
ludzi podeszłam do mojej szafki. Pierwszy wyrok Geografia i moja ulubiona ulubiona nauczycielka pani
Christin Peterson. Kocha mnie tak samo jak ja ją. Słyszycie ten sarkazm w moim głosie?. Zamykając szafkę usłyszałam
dzwonek . Klasę miała pod nosem. Weszłam
do klasy witając się z Pax’em i siadając w swojej ławce. Chwile potem do klasy
wszedł Justin Bieber. Wszystkie dziewczyny robiły się mokre na sam jego widok i szły za
nim wzrokiem. Nagle chłopak stanął przy mojej ławce. Kurwa był starszy o rok bo
miał 19 a ja 18 . Kurwa dlaczego mama posłała mnie szybciej do szkoły?.
Spojrzałam na niego.
- Usiądziesz tu.. -
zagroziłam - a wykastruje.
On tylko się zaśmiał
i złapał za krzesło.
- Ty mi możesz skarbie. - zadrwił.
Poprawiłam się na krześle
nadal mierząc go wzrokiem.
- Pojebało ? - krzyknęłam gdy już chciał usiąść na miejscu
obok. Mój głos słychać było w całej klasie.
- A masz z tym problem kochanie?. - na jego twarzy pojawił
zadziorny uśmieszek. Stałam na przeciw niego a cała moja nienawiść powoli
wychodziła.
- Masz kurwa jakiś problem ze chce tu usiąść. Jak tak to
wypierdalaj! – krzyknął wyrzucając ręce
w powietrze.
Ja ci kurwa dam wypierdalaj.
Pchnęłam krzesło a
ono z hukiem uderzyło o podłogę. Złapał mnie za nadgarstek gdy już chciałam go uderzyć.
Oczy wszystkich były wlepione w nas. Pani Peterson miała lekko uchylone usta.
– Jesteś zwykłym
kutasem Bieber! – krzyknęłam a na mojej szyj widoczne były żyły
- A ciebie jak mam nazwać ? Może zdradziecką kurwą?! –
wydarł się a w jego oczach widniała chęć zemsty . Profesor nagle potrząsnęła
głowa słysząc jak wyzywamy się od Kurw, Frajerów,
Kurasów i Szmat.
- Jakson i Bieber ! -
krzyknęła stojąc przy tablicy.
- Do dyrektora -
wskazała ręką na drzwi. Justin trzymał
mnie za nadgarstek więc wyrwałam się z jego uścisku, chwytając za mój plecak.
Przeszłam obok Justina i skierowałam się w stronę drzwi z pogardą spoglądając
na nią i resztę klasy.
- Nie rzucaj się tak
- powiedziała nauczycielka.
- Zamknij pizdę. - mruknęłam wychodząc z klasy. Jebana suka.
Usłyszałam za sobą kroki. Doskonale wiedziałam kto to był. Włożyłam ręce do
kieszeni idąc w stronę gabinetu. Jus złapał mnie za ramie i gwałtownie odwrócił.
- Możesz kurwa przestać
- spytał. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Co co ci kurwa
chodzi.?
- Przestań mnie ignorować
i drzeć mordę za każdym razem jak się do ciebie odzywał. - syknął krzyżując ramiona
na klatce piersiowe. Przejechałam jeżykiem po wewnętrznej stronie mojego
polika. - Słuchaj Bieber. Nie ma bardziej wkurwiającej osoby na świecie niż ty.
Przestań mnie wkurwiać a nie będę drzeć mordy. Pasuje?- spytałam z ironia w
głosie. Na jego twarz wkradł się zadziorny uśmieszek. - Jestem pewien ze nie
wytrzymała byś ze mną nawet miesiąca. - oznajmił śmiejąc sie.
Czyby pan Bieber mnie
wyzywał.
- Co masz na myśli? - spytałam zaciekawiona.
- Zakład kochana zakład. - puścił mi oczko. Jego pomysł był absurdalny
zresztą tak samo jak on. Wyciągałam dłoń w jego stronę.
- Daje ci... Miesiąc
i będziesz miał mnie dość. - oznajmiłam
pewna siebie. Złapał moja dłoń i się uśmiechnął.
- Już niedługo będziesz
krzyczeć moje imię skarbie. - oblizał swoja dolna wargę.
- Jesteś tego pewien..? Za miesiąc będziesz błagał żebym z tobą
została. - oznajmiłam puszczając jego dłoń.
Justin’ie Bieber’że
zabawa dopiero się zaczyna.
***
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Siemanko!
A to się porobiło ! Mam nadzieje, że wam się podoba, bo ja osobiście nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Chciałabym bardzo podziękować jednej osobie. Dziękuje Ci za to że byłaś gdy tego potrzebowałam. Kocham Cię Sis i dziękuje za wszystko . Jesteś dla mnie bardzo ważna Katy ♥
+
Mam prośbę . Zaglądajcie na tego bloga:
Sama czytałam i jest genialny. Mam nadzieje że wam się spodoba ♥
PRZEPRASZAM ZA JAKIE KOLWIEK BŁĘDY. ROZDZIAŁ PISANY NA SZYBKO !
PRZEPRASZAM ZA JAKIE KOLWIEK BŁĘDY. ROZDZIAŁ PISANY NA SZYBKO !
sobota, 14 czerwca 2014
Rozdział 8
WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM !
Alex’s POV
Bzzzzzyyyy…….
Bzzzzyyyyy
- Kurwa – jęknęłam, gdy usłyszałam cichy dźwięk mojego
budzika. Dźwięk powoli narastał, a ja szukałam dłonią guziczka, po czym na
niego nacisnęłam. Myślałam, że mam już spokój , kiedy zegarek zaczął dzwonić
jak oszalały. – ZAMKNIJ PIZDĘ! – krzyknęłam gwałtownie wstając i wyrzucając
zegarek przez otwarte okno. Moja głowa
pękała od litrów wódki, które w siebie wlałam
- W końcu spokój- mruknęłam w poduszę, ale nagle drzwi
pokoju otworzyły się, a do pokoju weszła mama.
- Alex, nie widziałaś mojej bluzki? –spytała ze szczoteczką
w buzi. Ja pierdole czy ją naprawdę pojebało.
- Nie, nie widziałam- syknęłam, a ona po prostu odeszła. –
DRZWI ! – krzyknęłam za nią, ale ona nawet się nie odwróciła. – Kurde, drzwi –
warknęłam, podnosząc się i podchodząc by je zamknąć. Trzasnęłam nimi i rzuciłam
się na łóżko. Była dopiero 13 a o 23 byłam umówiona na robotę. Ale to kurde nie
znaczy, że nie mam co robić, nie? Powoli zasypiając poczułam jak moja poduszka
wibruję. Wsunęłam rękę pod poduszkę w poszukiwaniu telefonu, a następnie
przyłożyłam urządzenie do ucha.
-Hmm – mruknęłam zaspana.
- Alex! – krzyknęła Cat.
- Co się stało? – spytałam unosząc się na łokciu
zdenerwowana, nie mogąc wyczuć w jej głosie przerażenia czy raczej radości.
- Rusz dupę i wyjrzyj przez okno
- Yhmmm – wydobyłam z siebie nawet nie zamierzając się
podnieść
- Kurwa, zobacz a nie się zgrywasz! – krzyknęła.
Co było aż tak ważnego, żeby mnie… O kurwa. Wyjrzałam za
okno i zobaczyłam, ze cały mój podjazd był w kwiatach a na samym środku tego
cyrku było serce. Kto wpadł na taki zjebany pomysł?
_-Widziałaś to?- spytała a raczej pisnęła z podekscytowania
w padając do mojego pokoju. Mnie to raczej nie ruszało. Jakieś smęty,
romantyczne wyznania… KWIATY! Po prostu to nie dla mnie.
- Yhmm. – mruknęłam obojętnie przechodząc obok niej. Ta
spojrzała na mnie z takim zdziwieniem, jakbym wygrała olimpiadę matematyczną.
No dobra, bez przesady. – Zaraz je wyrzucę. – krzyknęłam schodząc po schodach i
bawiąc się palcami.
- Zamierzasz je wyrzucić?- zeszła za mną do kuchni,
zachowując się jak cień. Oparła się o wyspę na której właśnie robiłam sobie
kanapkę
- Wiesz co? Będę je hodować w ogrodzie – uśmiechnęłam się
sarkastycznie- No chyba logiczne, że je wyrzucę. – oznajmiłam. Moja mama
pokręciła tylko głową i wyszła do salonu. Zjadając moje kanapki, poszłam do
pokoju ubrać dresy i włożyć bluzkę. Gdy byłam już z powrotem na dole ubrałam
buty i wyszłam na dwór, aby pozbyć się tego czegoś. Pełno czerwonych róż
zwróciło moją uwagę i zapewne nie tylko mi, bo w oknach widać już było „
miejski monitoring”. Zaczęłam zbierać bukiety i nosić je do śmietnika , który
już po chwili był prawie pełen. Jedną z wiązanek wzięłam dla mamy. Od czasu do
czasu spoglądałam w kwiaty czy w bukiecie nie znajduje się jaka kolwiek
karteczka. Znalazłam ją dopiero przy ostatnim bukiecie. Wsunęłam ją pospiesznie
do kieszeni dresów . Pozbycie się kwiatów, zajęło mi dobre pól godziny.
Zabrałam z drewnianej belki odłożony bukiet i weszłam do domu, zakradając się
do mamy , przytulając ja od tyłu i wręczając bukiet. Poszłam do siebie, by mieć nareście święty spokój.
Wzięłam jakąś tabletkę, bo kac dał już o sobie znać na dworze. Umierając, bo
tak można nazwać mój stan, w którym byłam napisałam esemesa do Cat. Jej chyba
też doskwierał, bo odpisała po dobrych 5 minutach. Na myśl przyszło mi, od kogo
mogły być te kwiaty. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam z niej mały kawałek
kartki. Rozwinęłam go i postanowiłam przeczytać.
„Przepraszam Cię za wczoraj, trochę się upiłem. Mam nadzieję, że Cię to
nie zraziło i jeszcze się odezwiesz.
Charls.”
Czy ja mu podawałam gdzie mieszkam?? Kurwa nie pamiętam mam
urwany film. Wejście do klubu, drinki, poznanie Charls’a i urwany film.
Pamiętam jeszcze tylko jak jakiś koleś chciał mnie...
„Ja pierdole. Od
dzisiaj nie pije.”
Zaśmiałam się pod
nosem. Pieprzyć to wszystko. Charls to
po prostu frajer.
„ Ale nie zaszkodzi mi się nim pobawić. W końcu coś od życia mi
się należy”-
pomyślałam wybuchając śmiechem. Odłożyłam karteczkę na łózko i pogrążyłam się w śnie.
*
Obudziłam się o 21. Kac trochę zmalał,
ale głowa nadal bolała. Wzięłam do ręki mój telefon. 10 nieodebranych od Cat i
15wiadomosci. Większość od Cat. Przetarłam zaspane oczy i usiadłam na łóżku.
Zaczęłam otwierać wiadomości głowie z treścią ze mam się odezwać. Był tez
esemes od Nieznany. Nie chętnie go przeczytałam.
Od: Nieznany
„ Będziemy czekać pod
twoim domem. Nie spóźnij się.”
. -Gdzie ja jestem? -
mruknął gangster podnosząc głowę
- Eee.. W starym magazynie. - powiedziałam
niskim głosem obserwując jak gangster rozgląda się na lewo i prawo zastanawiając
się kim jestem i gdzie w ogóle się znajduję.
Po co? - powiedział już
pewniej.
- Nie rzucaj się
tak.- zaśmiałam się. - Radze być milszym
to wtedy mniej zaboli. - syknęłam już ostrzej.
-Co zaboli?- zapytał
zdezorientowany.
- Twoja śmierć, frajerze. -wybuchłam tym złowrogim śmiechem
jak czarownicy w bajkach. Miałam w rękach życie jakiegoś frajera i to ode mnie zależało
czy przeżyje. Ale u mnie był już na straceniu.
- A może byś się tak
pokazał? Chce wiedzieć kto mnie zabije.- oznajmił nadal się rozglądając.
„Widzę twój strach, wiem że się mnie boisz”
Tak śmiesznie wyglądał.
Wzięłam łyka wódki i wstałam siadając na stoliku.
- To może zagramy w „zgadnij
kim jestem” , ale ja raczej nazywam to „zgadnij kto cię uśmierca”. -wszystkie
słowa były wypowiedziane bardzo niskim ale naturalnym głosem. Czarno skory
facet nadal się rozglądał.
- Obstawiam się jesteś
facetem- w końcu powiedział nie przestając ruszać głowa.
„Taki naiwny”
- Tak? To w takim
razie „Kim jestem?”. - zaśmiałam się. Ten kutas już nie żył.
- Bieber? - spytał
pewnie ale z lekkim zdziwieniem. Na sam dźwięk
tego nazwiska wybuchłam złowieszczym śmiechem
idąc powoli w kierunku Stefano.
- Akuku -
powiedziała wyłaniać sie z cienia. - Jak widzisz nie jestem tym za kogo mnie
uważasz. Jestem gorsza. - oznajmiłam krzyżując ręce na piersi.
- Jackson - powiedział Verdie z wielkim zdziwieniem, prawię
krzycząc
- Tak się cieszysz
ze mnie widzisz? - spytałam udając idiotkę.
- To jak wolisz...
Szybko i bez boleśnie czy może Długo ale cierpiąc? Wybieraj .- gangster spuścił
głowę na dół wiedząc ,że nie ma co się wyrywać. Gdy stało się przede mną i była
mowa o śmierci nikt nie miał szans. Podeszłam do niego i dałam mu butelkę
alkoholu.
–Masz napij się
ostatni raz. - Gangster posłusznie zrobił to co mu kazałam nie podnosząc na
mnie wzroku.
„Bał się. Rozumiesz bał się ! Znowu jesteś tą straszną „Death”, która
zabijała wszystkich bez żadnych skrupułów”
Oddając mi butelkę
lekko się uśmiechał. Wypił połowę wiec pewnie było mu wesoło. Lepiej dla mnie -
Dobry chłopiec- powiedziałam klepiąc go po ramieniu. Odeszłam kawałek dalej i wyciągnęłam
pistolet.
–Pamiętaj Stefano, że śmierć zawszę cię dogoni i przed nią
nie warto uciekać- oznajmiłam na co on podniósł głowę i ostatni raz na mnie spojrzał.
– Będziesz smażyć się
w piekle.
- To ja jestem
piekłem na ziemi – wypowiedziałam, a ula trafiła prosto w jego serce. Chowałam
pistolet znowu za spodnie i zawołałam chłopaków.
- Szybko ci to poszło.- oznajmił Dann
- Szybko? Zanim ten się obudził to trochę minęło. Dobra zwijajcie
go i gdzieś zakopcie czy co kol wiek. A najlepiej spalcie. Wracam na chatę. -
oznajmiłam kierując się w stronę samochodu.
- Jedziesz z nami- powiedział Bieber. Albo się przesłyszałam
albo temu gościowi dawno nie najebali. Stanęłam powoli się odwracając.
-Co ty powiedziałeś? - spytałam przeszywając go wzrokiem.
- To co słyszałaś-
oznajmił a na jego twarzy był ten sam ironiczny uśmieszek ,który miał zawsze ,gdy
się ze mną kłócił.
- Kurwa pytałam się co powiedziałeś? - podeszłam bliżej. - Ze jedziesz z nami szmato. - powiedział krzyżując
ręce na klatce.
- Jak mnie nazwałeś?! - spytałam prawie krzycząc.
- Może idź do
laryngologa ,bo kurwa nie dosłyszysz. - oznajmił a we mnie się zagotowało. Podeszłam do niego i jednym
zwinnym ruchem po prostu dostał z pieści w twarz. Lekko się przesunął łapiąc się
za czerwone miejsce na jego twarzy.
-Dziwka - syknął. Puściły mi nerwy i po prostu się na niego
rzuciłam i zaczęłam go okładać. Chwile po tym zostałam odciągnięta przez chłopaków.
- Alex uspokój się -
powiedział odpychając mnie na maskę.
- Jebany kutas. - syknęłam
. John skarcił mnie wzrokiem. Podał mi kluczyki i kazał wsiąść do auta. Gdy
wszyscy łącznie z Bieber’em , który
usiadł obok mnie odpaliłam samochód. Bieber mruczał coś pod nosem.
- Zamkniesz w końcu mordę
czy ci w tym pomoc- spytałam z irytacja.
- Masz z tym jakiś problem - spytał patrząc
na mnie.
- Tak kurwa mam
problem z tobą. - oznajmiłam nie odrywając wzroku od drogi. Chyba John chciał
cos powiedzieć, ale nie pozwolił mu na to Justin.
- Ja pierdole. O co
ci kurwa chodzi dziewczyno. Okres masz czy co? - spytał chcąc mnie zdenerwować
i mu się to udało.
- Jeżeli mój okres
nazywa się Justin To kurwa tak mam. To ty zachowujesz się jak jakiś jebany pan
i władca. Wieczne problemy. Ogarnij się człowieku bo sam nie jesteś. A swoim
zachowaniem doprowadzasz wszystkich do irytacji. - oznajmiłam co jakiś czas patrząc na niego.
On się zaśmiał
- Przestań
pierdolić, bo gówno wiesz. - powiedział opierając
rękę na oknie.
-Ja gówno wiem?
Słyszysz się w ogóle. Bieber to ty.. - nie pozwolił mi dokończyć ,bo jego usta
mnie przymknęły. Momentalnie się od niego oderwałam.
- Co to kurwa miało być?!
- krzyknęłam zatrzymując samochód.
- Jedyny sposób żeby cię
uciszyć. - oznajmił posyłając mi zadziorny uśmieszek.
- Wyjdź. - powiedziałam
spokojnym tonem.
- Co ? - spytał patrząc się
na mnie jak na idiotkę.
- Wyjdź – powtórzyłam,
ale on nawet nie drgnął tylko nadal się patrzył.
- No wypierdalaj
kurwa. – krzyknęłam, a mu uchyliły się tylko lekko usta. Otworzyłam drzwi od
samochodu i wysiadłam zmierzając do drzwi Justin’a .Chwyciłam za klamkę i otworzyłam je nachylając się, żeby wyciągnąć
z samochodu Bieber’a. Gdy stał już na
drodze zamknęłam drzwi. I poszłam na swoje miejsce.
- Kurwa co ty
odpierdalasz Al?! - krzyknął . Ale mnie to jakoś nie obchodziło. Zamknęłam
drzwi i po prostu ruszyłam zostawiając go samego w pustym lesie.
*
JEŻELI PRZECZYTAŁEŚ TEN ROZDZIAŁ PROSZĘ O JAKI KOLWIEK KOMENTARZ NAWET ZWYKŁA KROPKĘ. TO WIELE ZNACZY, A JA WIEM, ŻE MAM DLA KOGO TO PISAĆ.
DZIĘKUJE ♥
I'm back!
Wracam z nowym rozdziałem i nowymi pomysłami na dalsze rozdziały. Jak wam się podoba ten rozdział, bo dla mnie osobiście mógłby być lepszy. PRZEPRASZAM , że tak długo musieliście czekać, ale miałam bardzo dużo do roboty. Ale teraz postaram się dodawać rozdziały co najmniej co 2 tygodnie, jak nie mniej.
Mam nadzieję , że wam się podobało. Zapraszam do komentowania. Jeżeli macie pytania dotyczące bloga zapraszam na mojego ask'a. ( link w informacjach, na pasku obok. Dziękuję! )
wtorek, 3 czerwca 2014
piątek, 23 maja 2014
Przepraszam
Bardzo, ale to BARDZO PRZEPRASZAM.... wiem, że jestem do niczego, że nie potrafię pisać i , że tak naprawdę to wszystko jest do niczego. Was tu nie ma.. a jeżeli nie ma was nie ma mnie... Mam już sporo rozdziałów na telefonie, ale po prostu nie mam siły wstawić ich na bloga. Przepraszam, że was zawiodłam... ale też to dlatego, że jestem chora. Jeżeli jesteście.. SKOMENTUJCIE !!! Chce chociaż wiedzieć czy ktoś to czyta... Kocham Was ♥
sobota, 3 maja 2014
Rozdział 7
NOTKA POD ROZDZIAŁEM ! + Czytasz = KOMENTUJESZ
Justin’s POV
Szykując się na wyjście do klubu przejechałem po włosach
dłonią, układając je oraz wyciągnąłem z szafy moją kurtkę i ubrałem ją. Wyglądałem
zajebiście, zresztą jak zawsze. Zszedłem na dół i zobaczyłem Johna i Danna
stojących przy drzwiach i czekających na mnie.
- No nareszcie Bieber . Ile można czekać? – Powiedział Dann
- Szykujesz się jakbyś był jakąś laską i nie wiedział jaki
lakier będzie ci pasował.- syknął John. Nie zwracając na nich uwagi,
przeszedłem obok nich i chwyciłem za kluczyki od auta. Wyszedłem z domu,
wsiadając do czarnego lamborghini. Poczekałem jeszcze, aż chłopacy ruszą swoje
szanowne dupy i wsiądą do samochodu, po czym wyjechaliśmy do klubu, aby wyrwać
jakiś towar.
Alex’s POV
Dojechaliśmy z Cat do klubu. Minęłyśmy te wszystkie
dzieciaki czekające, aż w końcu ktoś wpuści je do środka. Nagle jakaś
blondynka, złapała mnie za ramię.
- A ty gdzie się niby wybierasz? – spytała swoim piskliwym
głosikiem, zaciskając swoją dłoń na moim przedramieniu.
- Zabieraj te łapy dziwko! – syknęłam z irytacją.
- Nie jestem dziwką, szmato – odpowiedziała pokazując swoje
miny.
– Kim ty w ogóle jesteś, żebyś miała prawo mnie dotykać?
Zajmij się lepiej piłowaniem paznokci i malowaniem rzęs, bo tusz ci się
rozmazał skarbie - powiedziałam z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, po
czym zrzuciłam jej dłoń z mojego
przedramienia i weszłyśmy z Cat do klubu . Muzyka rozbrzmiewała po całym klubie.
Przedarłyśmy się przez tłum tańczących ludzi na parkiecie do baru , aby coś
zamówić.
- To co chcesz Cat? – spytałam przypatrując się niskiej
dziewczynie.
- Może drinka – posłała miły i ciepły uśmiech.
- 2 średnie drinki – powiedziałam do barman, który właśnie
skończył obsługiwać jakiś facetów.
- Już się robi skarbie.- uśmiechnął się, biorąc się do
robienia naszych napoi. Po wypiciu drinka zrobiło nam się jakoś lżej, bo nie
należał on raczej do mocnych niż średnich. Rozmawiałyśmy o dzisiejszej imprezie
u mnie.
- Zapomniałam Ci powiedzieć, że masz śliczny naszyjnik. –
powiedziała dziewczyna, przenosząc wzrok z mojej twarzy na szyje.
- Dziękuje – odpowiedziałam nie pewnie.
- Tata Ci go dał? – lekko pochyliła głowę w bok.
- Ehhh.. – Zachwiałam się. Miałam jej powiedzieć, że
dostałam go od chłopaka, który zrujnował mi życie i mnie prześladuje. I że do
tego wszystkiego wciąga mnie na nowo w całe to bagno, z którego się wydostałam.
W końcu zebrałam się na odwagę, by jej to powiedzieć.
- Nie. Nie dostałam go od taty – spuściłam wzrok na ziemie.
- W takim razie od kogo? – w jej głosie było słychać
ciekawość, ale takiej odpowiedzi się nie spodziewała.
- Od.. Justina.- powiedziałam spuszczając głowę i teraz już
całkiem unikając jej spojrzenia. Dziewczyna o mało co nie zachłysnęła by się
drinkiem.
-Od KOGO?! – krzyknęła z niedowierzaniem
- Dał mi go Justin.
.- Masz go od Justina??!- powtarzała moje słowa, co powoli
mnie irytowało.
- Kurwa. Tak od niego. Ile razy mam ci to mówić? Nie
rozumiesz za pierwszym razem?!
- Dobra, dobra. Tylko dostałaś go od Jaya. Słodko –
oznajmiła skacząc na krześle z podekscytowania.
- Przeżywasz to jak mrówka okres. Cat ogarnij to tylko
łańcuszek.
- Ale łańcuszek od Justina. – powiedziała, a z jej twarzy
nie schodził uśmiech.
- Nie pierdol już o tym i chodź potańczyć. – wstałam z
krzesła ciągnąc ją za rękę , aby skończyła gadać. Przetańczyłyśmy z 5 piosenek,
a parkiet po 2 należał już do nas . Co chwile tańczyłyśmy z innymi, dobrze się
przy tym bawiąc. Ich miny były bezcenne, gdy oznajmiałyśmy, że nie mają
najmniejszych szans u nas. Wypiłyśmy parę drinków, a świat stawał się
piękniejszy.
Justin’s POV
Mijając ludzi czekających na wejście do klubu, przywitałem
się z ochroniarzami. W klubie rozbrzmiewała głośna muzyka, a ludzie tańczyli
na parkiecie. Można przyznać ,że towar
tył całkiem niezły. Obejrzałem poszczególne dziewczyny, by wiedzieć , do której
uderzyć. Podeszliśmy z chłopakami do bary zamawiając drinki i idąc do naszego
stolika na balkonie, przy którym zawsze siedzieliśmy.
- To jak Bieber? Co powiedziała na naszyjnik? –zadrwił Dann,
kładąc nogi na stół.
- Nie wiem – mruknąłem.
- Jaki łańcuszek? Czy o czymś nie wiem? – spytał John lekko podnosząc się z
krzesła.
- Bieber się zakochał – zaśmiał się Dann, a mnie
doprowadzało to do szału.
- Nie zakochałem się tylko dałem jej prezent. Ma dzisiaj
urodziny. – usprawiedliwiałem, ale na marne, bo obaj chłopacy wybuchli
śmiechem.
- Wmawiaj sobie , wmawiaj .- zaśmiał się Dann.
- Pierdol się – syknąłem wstając z krzesła i zmierzając w
stronę baru, aby coś zamówić. Na parkiecie roiło się od gorących lasek, które
kręciły swoimi tyłkami i prosiły by je przelecieć. Na mojej twarzy pojawił się
uśmiech, gdy dostrzegłem śliczną, samotną dziewczynę stojącą przy barze.
Podszedłem do baru i posłałem jej mój uśmiech, który zawszę działał. Teraz też
się sprawdził. Dziewczyna lekko się zarumieniła spuszczając głowę, ale nie
odrywając ust od swojej słomki i nie przestając sączyć drinka.
- Co taka piękna dziewczyna robi sama w klubie? – spytałem
przenosząc wzrok na brunetkę stojącą przy barze.
- Czekam na jakiegoś przystojniaka, który by zagadał. –
oznajmiła patrząc na mnie swoimi zielonymi tęczówkami. – No i mogę spytać o to
samo. Co taki przystojniak robi tu sam? – lekko się zaśmiałem, teraz już
całkiem siedząc przy niej.
- Justin – oznajmiłem, podając jej dłoń.
- Pamela – uścisnęła moją dłoń i uśmiechnęła się
- 2 drinki poproszę – skinąłem do barmana, który zaraz
przyniósł zamówienie. Rozmawiałem z Pamelą z dobrą godzinę, po czym poszliśmy
potańczyć. Przeciskaliśmy się przez tłum tańczących dzieciaków. Dostrzegłem
dziewczynę o czerwonawych włosach i tańczącą obok szatynkę. Na mojej twarzy od
razu pojawił się uśmiech, kiedy dostrzegłem na twarzy Alex, naszyjnik ode mnie.
Pamela zatrzymała się w miejscu , z którego miałem idealny widok na te dwie
tańczące dziewczyny. Taniec Pameli nie był nawet porównywalny do tego jak
tańczyły tamte. Poczułem lekką zazdrość, orientując się, że tańczą one z jakimiś
facetami. Dobra Bieber, czas spławić tą szmatę.
- A może skoczylibyśmy tak do toalety, na bliższe
zapoznanie? –szepnąłem jej do ucha, gdy wyginała swoje ciało przy mnie.
- Myślałam, że nigdy nie spytasz. – oznajmiła łapiąc mnie za
rękę i prowadząc do męskiego. Mały numerek nie zaszkodzi no nie? Weszliśmy do
kabiny i od razu zostałem przyciśnięty przez dziewczyne i jej pocałunki. Po 2
minutach sukienka dziewczyny była już odpięta , a moim oczom ukazały się 2
jędrne piersi. Złapałem jedną w dłoń, bawiąc się nią, na co dziewczyna wydała z
siebie ciche jęki. Moje usta wędrowały po jej szyi, sprawiając jej tym
przyjemność. Naglę dziewczyna upadła na kolana, rozpinając moje spodnie i
dłonią dotykając mojego kolegi. Zsunęła moje bokserki , chwytając go w dłonie i
umieszczając w swoich ustach. Zaczęła powoli, na co ja złapałem jej głowe w
swoje dłonie i zacząłem nią ruszać, nadając tępa. W pomieszczeni było słychać
tylko ciche jęki. Wydobyłem z siebie głośny jęk, co oznaczało , że doszedłem.
Dziewczyna nie podnosząc się z ziemi przełknęła spermę wycierając dłonią swoje
usta. Może minęło 10 minut , a było już po wszystkim. Zapinając rozporek
wyszedłem z toalety zostawiając tam dziewczynę bez żądnego jebanego „ Dziękuje”
- Ty Dupku. –
krzyknęła orientując się, że nic więcej z tego nie będzie
- Szmata- syknąłem wychodząc z męskiego, kierując się w
stronę stolika, przy którym siedzieli chłopacy.
- I co Bieber? Wyrwałeś coś? – spytał John, gdy podszedłem
do stolika.
- Tak jakby- na moją twarz wkradła się łobuziarski
uśmieszek, gdy przypomniałem sobie minę dziewczyny, po usłyszeniu, że nic z
tego. Opowiadałem chłopką o Pameli, gdy na nagle ktoś na parkiecie krzyknął.
Alex’s POV
Tańczyłyśmy z Cat już dobra 1,5 h. Powoli zaczynały boleć
mnie nogi i świat zaczynał mi się fazować. Co chwile wybuchałam śmiechem, ale
nadal miałam kontrole. No można tak powiedzieć. Aktualnie tańczyłam z Charlsem.
Fajny koleś. Miał zabójczy uśmiech, ale Justina był lepszy. Ja pierdole co ja
gadam. Tańczyłam tyłem do chłopaka, trzymając się jego ud, gdy jego ręce
spoczywały na moich biodrach.
- Skarbie, może chodź na zaplecze –zaproponował mi szepcząc
do ucha. Nic nie powiedziałam, tylko odrobinę się odsunęłam wyczuwając, że
bardzo się napalił. Nagle poczułam mocny uścisk na moim nadgarstku, momentalnie
wytrzeźwiałam. Próbując go odepchnąć, wyrwałam się z uścisku.
- Wiem, że tego chcesz, kotku – Mruknął na co ja
automatycznie odskoczyłam dalej. Lecz nic to nie dało, ponieważ podszedł
jeszcze bliżej, chwytając mnie.
- Chodź tutaj – warknął trzymając mnie za biodra. – Chodź tu
szmato!
I wtedy nie wytrzymałam. Uderzyłam do prawą pięścią w twarz,
że z jego nosa zaczęła wypływać krew. Wystraszona Cat krzyknęła i wtedy wszyscy
przestali tańczyć. Nawet ludzie na balkonach powstawali i podeszli do barierek.
- Dziwka – syknął trzymając się za nos.
- A ja Alex, miło mi – oznajmiłam z sarkazmem i irytacją.
Chłopak najwyraźniej nie chciał odpuścić, ponieważ po moich słowach przysunął
się bliżej mnie i złapał za rękę.
- Teraz mi ładnie zaśpiewasz przepraszam. – warknął , a w
jego oczach widoczna była chęć zemsty, za to co zrobiłam.
- Nigdy – mruknęłam , gdy naglę ktoś złapał chłopaka za
ramię i go odwrócił.
- Nie rozumiesz, że powiedziała nie? – spytał chłopak, lekko
się uśmiechając i patrząc w moje liliowe oczy, po czym przeniósł swój wzrok na
Charlsa.
- Ty niby kim kurwa jesteś, żebyś mnie pouczał?- zapytał
oburzony , odrzucając rękę szatyna ze swojego ramienia.
- A dostałeś kiedyś w ryj ? Oj przeprasza, jebła ci
dziewczyna – mówiąc to wybuch udawanym śmiechem. Charls podszedł do szatyna i
popchnął go. – To niebyło mądre z twojej strony…
- Wypierdalaj Frajerze! – burknął Charls odwracając się w
moją stronę, ale naglę został gwałtownie odwrócony i powalony na ziemie przez
Justina.
- Mówiłem, że nie było to mądre frajerze. – oznajmił
spluwając. Chłopak zwijał się z bólu na ziemi, a Jus podszedł do mnie.
- Nie prosiłam cię o pomoc – powiedziałam krzyżując ręcę na
piersi. Odwróciłam się w stronę Cat i przytuliłam ją, bo była cała
roztrzęsiona. Kurwa najlepsze urodziny w życiu. Chowając telefon do torebki,
odgarnęłam jej włosy z twarzy. – Chodź Cat, zamówiłam Ci taksówkę – idąc w
stronę drzwi wyszłam z klubu i podeszłam do czekającej już taksówki. Otworzyłam
drzwi, pomagając dziewczynie wejść do środka.
- Nie przejmuj się Cat . Nic się nie stało.
- Przepraszam – powiedziała spuszczając głowę
- Za co?! – spytałam zadziwiona. – Nie masz za co
przepraszać. Jedz do domu i odpocznij. Zadzwonię jutro. – kiwnęła twierdząco
głową, a ja zamknęłam drzwi taksówki. Biedna Cat. Popatrzyłam jeszcze jak
taksówka znika za rogiem i wróciłam do klubu po moją kurtkę. Znowu wychodząc z
budynku, ruszyłam do domu. Miałam dość spory kawałek do przejścia, ale chciałam
nad wszystkim pomyśleć, ale jak zawsze ktoś mi to utrudnił. Usłyszałam, ze ktoś
za mną biegnie. Wyszłam z klubu dobre pół godziny temu.
- Ej mała – ktoś zaczepił mnie na ulicy . Nerwowo odwróciłam
głowę i zobaczyłam, jakiegoś chłopaka w kapturze. – Masz może szluga? – spytał
przyciskając mnie do ściany.
- Nie. Nie mam. Nie palę – mruknęłam ostro, chcąc wydostać
się z jego uścisku
- Nie tak ostro, kochanie.
Śliczna jesteś – powiedział delikatnie głaszcząc mój policzek, a mocniej
na mnie napierając. Chciałam się wydostać, ale nie miałam już siły.
Postanowiłam, że zacznę krzyczeć , ale w ostatniej chwili chłopak zatknął mi
czymś usta. Nie miałam siły się wyrywać. North Street to najbardziej
niebezpieczna dzielnica, a ja akurat musiałam tedy iść. Powoli zaczął całować
moją szyję, a ja tylko próbowałam się wyrwać. Był za silny. – Nie wyrywaj się
tak kochanie, bo to zaboli – ostrzegł na chwile przestając mnie całować. Moja
twarz nie ukazywała żadnych emocji. Żadnych łez, złości czy smutku. Wszystko
było puste. Spojrzałam tylko na swoje nadgarstki i dłonie, które powoli robiły
się pewnie fioletowe, z powodu tak mocnego uścisku. Złapał mnie za udo, ale w
tym momencie, ktoś go ode mnie odciągnął i uderzył w twarz, a następnie w
brzuch. Stałam jak wryta. Znowu mi pomógł. Znowu mnie uratował. Spojrzałam na
niego, gdy skończył kopać chłopaka. Naglę odwrócił się w moim kierunku.
- Alex – powiedział prawie szeptem. Ale ja nie chciałam go
słychać. Pod wpływem jego głosu coś we mnie pękło.
- Zostaw mnie!! – krzyknęłam, pospiesznie odchodząc. Nie
wiedziałam czy mam być zła czy się rozpłakać. Przed chwilą prawie mnie
zgwałcili. Szłam szybkim krokiem i powoli traciłam nad sobą kontrolę. Poczułam
szarpnięcie za ramię, które spowodowało, że się odwróciłam. Stał tam, a ja nie
wiedziałam jak się odezwać.
- Czego ty ode mnie jeszcze chcesz. Mało Ci ?- wybuchłam
złością, a każde moje słowo było przesączone nienawiścią.
- Alex- zaczął, ale nie pozwoliłam mu skończyć, bo tak po
prostu się rozpłakałam. – Ej skarbie – powiedział podchodząc bliżej mnie i
przytulając.
- Nie płacz. Jesteś silna, dasz sobie radę – wyszeptał mi do
ucha, kiedy ja moczyłam jego koszulkę. Jego zapach był uzależniający. Poczułam
się tak jakoś… Bezpieczniej. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej, wtulając się w
moje włosy. Nasze ciała idealnie do siebie pasowały. – Chodź odwiozę cię do
domu. – powiedział, gdy się uspokoiłam i odsunął się, ale nie puścił, nadal
trzymał mnie przy sobie tak jakby w obawie, że coś złego może mi się mi się
stać. Poszliśmy do jego samochodu, który stał niedaleko. Justin poczekał, aż
wsiądę. Przeszedł na drugą stronę samochodu, wsiadł na swoje miejsce i odpalił
auto. Przez całą drogę do domu nie powiedziałam ani słowa. Myślałam o
jutrzejszej akcji i pozbyciu się ofiary. Musisz być ślina Alex… Dla Sam i Mamy.
Justin zatrzymał samochód przed moim domem. Chwilę siedzieliśmy w ciszy, ale
przerwał ją Jus swoim chrząknięciem.
- Przepraszam. Zamyśliłam się – powiedziałam przenosząc
wzrok na chłopaka.
- Nic się nie stało. Jutro się widzimy ? – zapytał patrząc w
moje oczy. Jego wzrok był taki… Przyprawił mnie o ciarki.
- Tsaa – mruknęłam w końcu , lekko się uśmiechając. To był
szczery uśmiech. – I dziękuje za
wszystko- popatrzyłam na niego i chciałam już iść , ale Justin złapał mnie za
rękę . Popatrzyłam na niego, a on przybliżył się do mnie i musnął moje wargi.
Nie wiem jak to się stało, ale odwzajemniłam pocałunek, tak że wpił się w moje
usta. Po moim ciele przeszły dreszcze. Usta jak narkotyk. Dosłownie. Złapał mój
policzek w swoją dłoń i przejechał językiem po mojej dolnej wardze, prosząc o
pozwolenie. Nie wiem jak, ale pozwoliłam mu na to, a po chwili nasze języki
walczyły o dominację. Nasz pocałunek się wydłużał i stał się bardziej namiętny.
Całował mnie tak jakby od tego zależało wszystko.
„Nie! Nie mogę dłużej.”
Gwałtownie się
odsunęłam i wyszłam z samochodu. To zaszło za daleko. Weszłam do domu, zdjęłam
szpilki i popędziłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko ze łzami w oczach. Nie
mogłam zapomnieć o nim. Nie mogłam zapomnieć o tym, co kiedyś nas łączyło, o
pocałunku. Ze wszystkimi myślami, a w szczególności z jedną , zasnęłam jak
dziecko.
***
ROZDZIAŁ NIE BYŁ SPRAWDZANY
Siemanko :D
Przepraszam, że musieliście czekać, ale tak jak napisałam miałam (nadal mam ) problemy zdrowotne.
Mam nadzieje , że nadal jesteście i że będziecie, bo coraz częściej mam ochotę to wszystko rzucić.
PROSZĘ KOMENTUJCIE, bo to MOTYWUJE!
+
Mamy już 7 rozdział. Osobiście mi się nie podoba, ale ocena należy do was :*
Całowali się .. To znaczy, że nadal coś do siebie czują?
Subskrybuj:
Posty (Atom)