wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 4

Przez resztę lekcji próbowałam nie zwracać uwagi na Justin’a. Za wszelką cenę chciałam, aby ten dzień się skończył. Minęło 10 minut, a po Sali rozbiegł się dzwonek. Wstając z miejsca, przeszłam pospiesznie obok Justin’a ze spuszczoną głową. Poczułam jego parszywy wzrok na sobie i jedyne co chciałam teraz zrobić to przywalić mu w tą „ śliczną” buśkę. Zostawiając w szafce swoje książki, zamknęłam ją i chciałam iść do drzwi, gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Nie orientując się, że znalazłam się w zaułku, moje oczy napotkały wzrok Justin’a.
- I co kochanie tęskniłaś? – Miał łobuziarski uśmieszek, który chętnie bym zdjęła z jego twarzy.
- Za Tobą? – syknęłam z oburzeniem – Nigdy.
Wyrywając się z jego uścisku, stanęłam obok chłopaka.
- Czego chcesz Bieber? – syknęłam
- Uprzejma jak zawsze. Nie stęskniłaś się? A szkoda, bo ja bardzo- zrobił parę kroków w moją stronę. Odsuwając się napotkałam ścianę, w którą uderzyłam plecami.
- Nie masz już dokąd uciec kochanie. – uśmiechnął się.
- Odsuń się ode mnie, bo twoja piękna buśka będzie na tej ścianie.- poinformowałam go ostrym lecz cichym tonem.
- Zmieniałaś się… I to bardzo- odsunął się ode mnie i skrzyżował ręce na piersi.
- Co masz na myśli mówiąc, że się zmieniłam?
- Wyładniałaś, chociaż zawsze byłaś śliczna. Twój głos się obniżył i urosłaś. – chciał mnie dotknąć, ale się odsunęłam.
- Zabieraj te łapy- krzyknęłam- Czego  chcesz?
- Ja? Niczego- posłał mi uśmiech. – Chciałem się przywitać i powiedzieć, że tęskniłem za Tobą, skarbie.
- Nie jestem twoim skarbem i nigdy nie będę. A teraz usuń mi się z drogi, bo obiecuję, że źle się to dla ciebie skończy.- ostrzegłam, przechodząc obok niego. Ruszyłam w stronę drzwi, idąc pewnym krokiem, mijając już znajome mi twarze i przypominając sobie moje życie 2 lata temu. „ Jak ja mogłam kochać takiego palanta?” dziwiłam się sama sobie. I co miał na myśli mówiąc, że się zmieniłam. Byłam taka sama, tylko trochę starsza. Otworzyłam drzwi i udałam się w stronę mojego domu. Po drodze zamęczałam się pytaniami „ Dlaczego ja? Dlaczego akurat musiałam spotkać jego??”
Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, wyciągając z niej Kinder Milk Sandwiches. Usiadłam na kanapie w salonie, nadal rozmyślając. Zjadając do końca kanapkę, zadałam sobie pytanie „ Po co on chciał ze mną gadać?” W ogóle po co ja o nim myśle.
- Alex ogarnij się.- Powtarzałam w myślach. Przebierając się w dresy, postanowiłam iść pobiegać. Wsadzając słuchawki w uszy udałam się na „ spacer” . Nie zwracając uwagi na nikogo, biegłam przed siebie. Zatrzymując się na ławce, usiadłam na niej i postanowiłam odpocząć. Nadal zadręczałam się wszystkim, gdy nagle obok mnie usiadł chłopak. Spojrzałam na niego i od razu wiedziałam, że nie będzie to miła rozmowa.
-Czego? – syknęłam nawet nie patrząc na Justin’a.
- Chciałem z Tobą pogadać.
- Naprawdę? O jak miło .. Szkoda, że ja nie chce z Tobą.
Pokręcił głową i złapał za mój podbródek, zmuszając mnie do spojrzenia na niego.Jego czekoladowe tęczówki wpatrywały się we mnie, a ja nie byłam w stanie nawet się poruszyć.
- Radze zmienić ten ton, bo pożałujesz.
- Grozisz mi?- powiedziałam z oburzeniem, wstając z ławki.
- Ja nie grożę, ja ostrzegam – zaśmiał się
- Do rzeczy Bieber, bo nie mam czasu.- syknęłam z irytacją patrząc na chłopaka.
-Wiecznie  zabiegana… hmm skąd ja to znam.- wstał i podszedł bliżej. Nasze twarze były zaledwie kilka centymetrów od siebie.- Co? Nie pamiętasz ja było nam dobrze? Jak razem zabijaliśmy tych, którzy nas skrzywdzili. Nie pamiętasz jak godzinami wtulaliśmy się w siebie i mówiliśmy te dwa słowa. Nie pamiętasz tego? – w jego głosie było słychać zawiedzenie, ale również chęć zdenerwowania mnie. To wszystko sprawiało mi ogromny ból. Przypomniał mi o wszystkim, nie pozwalając zapomnieć.
- Pamiętam.- powiedziałam oschle- Ale nie rozumiem, dlaczego do tego nawiązujesz. To przeszłość Justin i ona już nie powróci… Nigdy – oznajmiłam z pogardą, patrząc mu głęboko w oczy. – Ale nie sądzę, że przyszedłeś pogadać tu o przeszłości. Do rzeczy stary, bo czas leci.
- Mam do ciebie sprawę i radze nie odmawiać, bo skończy się to źle… Dla wszystkich.
I znowu groźby, czy ten chłopak myśli, że mnie to naprawdę ruszy. Jakby nie miał niczego więcej do roboty.
- Co to za sprawa?
- Musisz wyprać swoje brudy, które kiedyś zostawiłaś – Justin przybliżył się do mnie, a jego perfumy zaczęły mnie otulać. Było to nawet… przyjemne. Po dłuższej chwili, zrozumiałam o co mu chodzi.
- Słucham? Mam wrócić do gangu? Chyba Cię pojebało koleś..- Prawie wrzasnęłam. Go do reszty pogięło, żeby przyjść i prosić mnie,  o coś takiego
- Nie skarbie, nie pojebało.. Zwracam się do ciebie, bo kiedyś byłaś najlepsza.- jego ton głosu, zalany był szczerością. Ale ona chyba wierzył w to, że się zgodzę.
- Wybacz, ale tam ten rozdział jest zamknięty. Nie zamierzam się pakować znowu w ten syf. I tak mam przesrane, a policja nadal chce wsadzić mnie do pudła. I nie chce ryzykować czyjegoś życia- oznajmiłam, prawie cały czas kręcąc głową i machając rękoma. – Dorosłam Jus i Tobie tez radzę to zrobić- dodałam po chwili. Zniszczyłam sobie życie. On zniszczył mi życie. Justin chciał coś powiedzieć, ale ja już nie chciałam go słuchać, wiec odwróciłam się na pięcie, zostawiając go przy ławce i zmierzając do domu. Powoli znowu wszystko się sypało, a to wina jednego chłopaka, który próbuje kolejny raz zniszczyć mi życie. I co miał na myśli mówiąc, że pożałuję. Nie po to uciekłam z Nowego Jorku, żeby tu w Stratford też mieć kłopoty. Nie, to nie może być prawda. To tylko pieprzony sen i zaraz się obudzę. Dochodząc do domu, zobaczyłam 2 czarne samochody stojące na podjeździe. Podeszłam bliżej, gdy zobaczyłam chłopaka siedzącego na krawężniku. Zmierzając w stronę drzwi i nie zwracając zbytnio uwagi na resztę chłopaków, podeszłam do drzwi chcąc je otworzyć.
- Alex !- moje imię wypowiedział chłopak, siedzący na krawężniku. Odwróciłam się w jego stronę  , a chłopak z uśmiechem na twarzy podbiegł do mnie.
- Alex, jak miło Cię widzieć.
- Znamy Się?- zapytałam , ale powoli zaczynałam przypominać sobie, kim był chłopak przede mną.
- Jasne, że się znamy. Nie pamiętasz mnie? Dann… - oznajmił z przejęciem. Jeszcze tego mi brakowało. Czego oni wszyscy ode mnie chcę?
- Nie sądzę, żebyśmy się znali. – zmierzyłam go wzrokiem – Sory, ale się spieszę.
Otworzyłam drzwi i weszłam do domu. Zdjęłam buty, poszłam do salonu i siadając na kanapie, dopiero wtedy dotarło do mnie, że nigdy nie wydostanę się z tego bagna. Że zawsze będzie się za mną ciągnąć, cała moja przeszłość. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam nad wszystkim myśleć. Po co oni tutaj są. Po jaką cholerę, Justin chciał, abym wróciła do gangu i jeszcze Dann. Przecież wiedziałam kim jest, byliśmy w jednym gangu. Postanowiłam się jednak tym nie przejmować. Wstałam i poszłam do łazienki aby wziąć prysznic. Odkręcając wodę, zdjęłam z siebie wszystkie rzeczy i weszłam pod strumień. Kąpiel to jedyny sposób, kiedy mogłam się odstresować i zapomnieć o wszystkim, i wszystkich. Namydliłam, każdy centymetr ciała, po czym się obmyłam wodą pianę. Namydliłam szamponem moje włosy, spłukując je, nałożyłam odżywkę i jeszcze raz spłukałam, wyłączając wodę. Piętnaście minut raju. Owinęłam się ręcznikiem i wyszłam z pomieszczenia. Podniosłam z ziemi moje dresy, a z szafy wyjęłam pierwszą lepszą bluzkę. Założyłam bieliznę i przygotowane ubrania, a następnie rzuciłam się na łóżko. I już chciałam olać wszystko i przespać się, kiedy mój iPhone za wibrował.
Od Nieznany
I jak namyśliłaś się, już co do mojej propozycji?

Skąd on w ogóle mój numer. To on pewnie przysłał Dann’a pod mój dom.
Do Nieznany
Skąd ty w ogóle masz mój numer?... I już ci powiedziałam, że nigdzie i w nic się nie mieszam.

Wyślij. Jak on mógł do mnie napisać. Teraz z chęcią zdarła bym mu uśmieszek z twarzy, który na pewno na niej miał.

Od Nieznany
Dla mnie to nie była prawidłowa odpowiedz.

Do Nieznany
Jak kurwa nie była prawidłowa?!
Miałam ochotę go po prostu uderzyć. Frajer za dychę. Wstałam z łóżka wyrzucając z dłoni telefon. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej białą bluzkę na ramiączkach, skórę z ćwiekami i parę spodni. Poszłam do łazienki i założyłam wybrane ubrania. Wypadając z łazienki, chwyciłam za swojego iPhon’a  i odebrałam wiadomość.

Od Nieznany
Nie spiesz się tak, bo nie zdążysz.

Albo mi się zdaje albo on mnie obserwuje. Podeszłam do okna w moim pokoju, które wychodziło na jezdnię. Na ulicy stał czarny ranver rover, a o maskę oparty był Justin. Zauważył mnie i gestem ręki przywitał się ze mną. Wszystko się we mnie zagotowało.
- Bezczelny frajer- mruknęłam pod nosem, wsadzając telefon do kieszeni. Zeszłam po schodach na dół, ubrałam szybko moje supry i wyszłam. Justin nadal stał oparty o maskę , przyglądając mi się. Na twarzy miał ten dziwny uśmieszek mówiący „ wiedziałem, że przyjdziesz” . Podeszłam do niego i momentalnie dostał w twarz.
- Ał. Za co?- zapytał łapiąc się za czerwone miejsce na jego twarzy.
-Za chęć do życia i miłość do ojczyzny plebsie. Co ty tu w ogóle robisz, się pytam? – syknęłam oburzona. Justin poszedł do mnie i złapał za nadgarstki.
- Jak zawsze wredna i zadziorna. Wsiadaj zabieram Cię gdzieś. – wskazał głową na samochód.
- Nigdzie z Tobą nie jadę.. – burknęłam.
- A właśnie, że jedziesz – rozkazał, uśmiechając się głupkowato.
Odsunęłam się lekko, krzyżując ręce na piersi i uśmiechając się .
- Czy mi się wydaję czy ty właśnie mi rozkazałeś?- powiedziałam zadziornie. Stał przede mną nadal uśmiechnięty i pokiwał tylko głowa. Może uznacie mnie za dziwną , ale w sumie chciałam zobaczyć, gdzie mamy jechać.- Dobra, ale nie sądź nawet, że to oznacza, że Cię polubiłam. Nadal Cię nienawidzę, mój Drogi.
Podeszłam do drzwi i wsiadłam na miejsce pasażera. Justin stał jeszcze chwilę przed autem i posłał mi tylko jeden z jego słodkich uśmiechów. Wsiadł do samochodu, odpalił go i ruszył
- Gdzie tak w ogóle jedziemy?- spytałam zaciekawiona.
- Zobaczysz – na chwile oderwał wzrok od drogi i przeniósł go na mnie, uśmiechając się.
- To żeś mi powiedział stary. – oznajmiłam z sarkazmem. Nastała chwilowa cisza, ale przerwał ją nasz śmiech. Po 20 minutach dojechaliśmy do jakiegoś wielkiego domu. Wysiadłam z samochodu i popatrzyłam na budynek, zastanawiając się po co mnie tu przywiózł i do kogo należy ten dom. Jus pociągnął mnie za łokieć.
- Chodź- powiedział i zaczął mnie ciągnąć, jakby był jakimś dzieckiem i chciał lizaka. Idąc za nim, otworzył mi drzwi i puścił przodem. Wchodząc do środka, zobaczyłam 3 chłopaków siedzących na kanapie z nogami na stoliku. Jednym z nich był Dann. Ich wzrok od razu przeniósł się na mnie. Wytrzeszczyli oczy, a ich usta były otwarte ze zdziwienia. Justin stał za mną, nadal się uśmiechając, a ja nie wiedziałam co powinnam zrobić.
- Alex..- powiedział niepewnie jeden z nich. Cała trójka wstała w jednym momencie i podeszła do mnie, rzucając mi się na szyje, każdy po kolei.
- Nie wierze.. To naprawdę ty? – powiedział z niedowierzaniem  John.
- Tsaa.. Stu procentowa ja – zaśmiałam się.
- Co ty tu robisz? – odezwał się Max.
- Sama nie wiem. Zapytaj Justin’a -  Jus przyglądał nam się, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Podszedł teraz bliżej trójki, spojrzał na nich, a oni wiedzieli o co mu chodziło. Justin odwrócił się lekko w moją stronę , a jego twarz spoważniała. Wypuścił głośno powietrze i szepnął.

- Jesteś naszą ostatnią nadzieją. 

Hej ..
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. Dodaje go na szybko wiec jeżeli znajdziecie jakiś błąd.. To przepraszam... Akcja się rozkręca i będzie dużo ciekawiej. 
+ Zapraszam do komentowania po przeczytaniu. :) 
Najbliższy rozdział będzie już niedługo. :) 
BelieberEver699 ♥

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz